Aktywiści i zwolennicy Strajku Kobiet nie atakują tylko tych, którzy sprzeciwiają się agresywnym manifestacjom. Hejt spotyka również osoby, które po prostu go nie wspierają. Z taką falą internetowej agresji mierzy się właśnie Anna Lewandowska. Wszystko przez artykuł o żonie najlepszego polskiego piłkarza zatytułowany „Siła kobiet”, w którym zabrakło nawiązania do inicjatywy Marty Lempart.

Wcześniej oberwało się Anji Rubik. Modelka wystąpiła na okładce „Vogue”. Ona zdecydowanie wspiera Strajk Kobiet i nie zgadza się z prawną ochroną życia dzieci nienarodzonych. Niektórym aktywistkom nie spodobało się jednak, że stała się twarzą manifestacji, ponieważ zrobiła dla nich zbyt mało. Pojawiały się głosy, że zamiast niej na okładce powinna znaleźć się np. Marta Lempart.

Teraz natomiast hejt wylewa się na Annę Lewandowską. Artykuł o niej ukazał się w magazynie „Elle” i został opatrzony tytułem „Siła kobiet”. Nie znalazło się jednak nic o wsparciu sportsmenki dla samego Strajku Kobiet i głoszonych przez niego postulatach.

- „Jesteśmy oburzone tym, że nie widzimy Pani na ulicy wśród nas. Nie boryka się Pani z naszymi codziennymi wyzwaniami. Nie wie, co mamy dziś do powiedzenia i nie wykazuje zainteresowania, żeby się tego dowiedzieć” – pisze w mediach społecznościowych określająca się jako feministka Aleksandra Hekert.

Feministka apeluje do Anny Lewandowskiej, aby za wszelką cenę opowiedziała się po stronie protestujących.

kak/Twitter, Elle, tvp.info.pl