Ważny głos w sprawie sprawy posła Przemysława Wiplera zabrał fotoreporter „Gościa Niedzielnego” Jakub Szymczuk. Kuba rok temu wrzucił na swój mikroblog fotografie pobitego parlamentarzysty, które wywołały niemałe emocje wśród internautów. Szymczuk apelował jednak o spokój i powściągnięcie się z ferowaniem wyroków aż do momentu ujawnienia przez policję nagrań z monitoringu.

Fotoreporter spotkał się z falą krytyki, bo przecież dla większości dziennikarzy, a przede wszystkim dla samego ministra Bartłomieja Sienkiewicza, sprawa była jasna – to Wipler zaatakował policjantów, pobił nawet funkcjonariuszkę.

„Jeden z publicystów nawet zwyzywał Wiplera od frajerów... Teraz oglądając główne telewizje informacyjne, nagle - mają wątpliwości No przecież nagranie mogło być zmontowane, właśnie słyszę z telewizji... błagam!” - pisze dziś na swoim mikroblogu Szymczuk.

Kuba zastanawia się ponadto,dlaczego tak wielu dziennikarzy nie trzyma się standardów. Dlaczego nie poczekali z komentowaniem sprawy do ujawnienia nagrań z monitoringu?

„Po raz kolejny przekonuję się, że Policja nie jest instytucją godną zaufania - bo najzwyczajniej w świecie kłamią zawsze wtedy kiedy jest im to na rękę. Smutne. Sporo osób dziwiło się również, że Poseł Wipler dał sobie zrobić te zdjęcia - faktycznie z punktu widzenia politycznego PRu było to strzałem w kolano ale patrząc na to z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że była to szczera i rozpaczliwa próba zakomunikowania opinii publicznej, że doszło do karygodnego naruszenia prawa i przekroczenia wszelkich uprawnień ze strony policji - a zwłaszcza tej niewyżytej policjantki, która się żaliła, że ją pobito” - pisze Szymczuk na Facebooku.

Na koniec fotograf dodaje, że dla niego fakt, iż Wipler zgodził się na zrobienie tamtych zdjęć, było wskazówką, że mówi prawdę.

M/Gosc.pl/Jakub Szymczuk-Mikroblog Fotoreportera