Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: W niedzielę opozycja protestowała przeciwko reformie sądownictwa autorstwa rządu Prawa i Sprawiedliwości. Słyszeliśmy m.in. przemówienia Grzegorza Schetyny, Ryszarda Petru, Władysława Frasyniuka, Leszka Balcerowicza czy nowego lidera KOD, Krzysztofa Łozińskiego. Większość przemawiających porównywała polskę PiS do Rosji Putina, Białorusi Łukaszenki, podkreślając, że w Polsce powoli i stopniowo wprowadzana jest dyktatura, tak jak w Rosji robił to Władimir Putin. Były również porównania obecnej Polski do PRL. Jak by Pan ocenił to, co mogliśmy zaobserwować wczoraj?

Senator Jan Maria Jackowski, PiS: Mamy tu do czynienia z typową obroną przez atak. Środowiska, które traktowały III RP, włącznie z wymiarem sprawiedliwości oraz innymi instytucjami państwowymi jako swoją prywatną własność, czując zagrożenie związane z wdrażanymi przez Prawo i Sprawiedliwość reformami, próbują bronić swojego status quo oraz swoich wpływów. Widać wyraźnie, że działania rządu PiS trafiają w istotę problemu, z którym boryka się państwo polskie. Celem przyświecającym obecnej władzy jest bowiem doprowadzenie do właściwego funkcjonowania instytucji państwa polskiego, które do tej pory działały tak, jak działały. Jeżeli chodzi o władzę sądowniczą, to przypomnę, że po 1989 ten bardzo istotny segment państwa nie był w ogóle reformowany całościowo, stąd nasza reforma, która była zapowiedziana zarówno w 2014 roku w programie PiS, jak i w toku kampanii wyborczej w roku 2015, a w tej chwili jest konsekwentnie realizowana.

Reforma sądownictwa czeka teraz na podpis prezydenta

Obie ustawy: o ustroju sądów powszechnych oraz o KRS, zakończyły swój bieg w parlamencie i pan prezydent ma teraz 21 dni na podjęcie decyzji w tej sprawie. Jaka ona będzie- tego oczywiście nie wiem, ponieważ jest to autonomiczna decyzja pana prezydenta.

Opozycja oczekuje od prezydenta, aby zawetował te ustawy. Słyszymy to zarówno od polityków Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, jak i od Kukiz'15

Przypomnę, że pan prezydent zawetował ustawę o Regionalnych Izbach Obrachunkowych, czym pokazał, że- wbrew zarzutom totalnej opozycji- mimo iż wywodzi się z obozu Prawa i Sprawiedliwości, jest autonomiczny, niezależny i wykonuje swój urząd zgodnie z tym, co uważa za stosowne, do czego oczywiście ma prawo. Jak sądzę, trwają analizy prawne i na ten temat zapewne wypowiedzą się za jakiś czas eksperci pana prezydenta, a wkrótce dowiemy się, jaka będzie jego decyzja.

Jest wiele badań opinii społecznej, które pokazują, że Polacy nie mają zaufania do wymiaru sprawiedliwości i są niezadowoleni z jego funkcjonowania, media często nagłaśniają przypadki obywateli poszkodowanych przez sądy

Jest to ogromny problem. Polacy dostrzegają stopień patologizacji funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, stąd tak negatywne oceny sądownictwa w Polsce. Co ciekawe, środowisko prawnicze, a zwłaszcza jego establishment, który lubi być aktywnym uczestnikiem sporów politycznych mających miejsce w naszym kraju, nie reagował w sytuacji, gdy mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem „sędziów na telefon”, z jawnie niesprawiedliwymi wyrokami, pomyłkami sądowymi, korupcją w sądzie, kradzieżami czy innymi wykroczeniami lub działaniami o charakterze przestępczym, popełnianymi przez sędziów, którzy zasłaniali się wówczas immunitetem, a instancje dyscyplinarne, w imię tak zwanego dobra wyższego, czyli niezawisłości sądów, nie uchylały immunitetu osobom, które ewidentnie dopuściły się naruszeń prawa, a ich uprzywilejowana sytuacja w stosunku do innych obywateli wynikała wyłącznie z faktu noszenia togi sędziowskiej. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że do mojego biura senatorskiego zgłasza się bardzo wiele osób, które czują się pokrzywdzone przez wymiar sprawiedliwości, a w skali całego kraju takich osób są dziesiątki tysięcy. Przewlekłość postępowań, błędy merytoryczne czy błędy formalne w postępowaniach sądowych (mówię tu oczywiście o sprawach cywilnych, których jest oczywiście najwięcej), wskazują na to, że ten obszar naszego życia publicznego, który jest fundamentalny dla funkcjonowania i wiarygodności państwa, musi być poddany reformie. Natomiast opór establishmentu prawniczego i tzw. totalnej opozycji, pokazuje, że te środowiska chcą po prostu utrzymania status quo, a obecny kształt wymiaru sprawiedliwości jest im po prostu na rękę.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości wielokrotnie podkreślają, że Polacy chcą zmian w sądownictwie, że obecny rząd chce, aby sądy służyły obywatelom, nie „klikom” czy „kastom”. Tymczasem podczas wczorajszych manifestacji liderzy opozycji wielokrotnie podkreślali, że są „głosem narodu”, „głosem Polaków”, że mówią w imieniu społeczeństwa polskiego. Jak można się do tego odnieść, czy nie wydaje się to trochę „na wyrost”?

Najlepszym symbolem tego, co zobaczyliśmy podczas wczorajszej manifestacji był napis wyświetlony przez jej uczestników na fasadzie budynku Sądy Najwyższego. Jego treść brzmiała: „To jest nasz sąd!”, co pokazuje, że SN w obecnym kształcie jest sądem reprezentującym właśnie te środowiska, które protestowały, nie jest natomiast absolutnie tym sądem, o którym jest mowa w Konstytucji RP. Nie słyszałem jeszcze, żeby rzecznik Sądu Najwyższego odciął się od tego napisu, co wydaje się bardzo wymowne i najlepiej obrazuje charakter tego działania, które w mojej ocenie jest wyjątkowo przewrotne. W imię rzekomo zagrożonej praworządności i demokracji próbuje się utrzymać status quo.

Na demonstracji widzieliśmy Władysława Frasyniuka czy Leszka Balcerowicza. Zabrakło Lecha Wałęsy, który jednak wypowiedział się na Facebooku. Zdaniem byłego prezydenta, „Aby uchronić Ojczyznę od wojny domowej, trzeba koniecznie aresztować około 15 ludzi z obecnej władzy”

Pozostawię to bez komentarza. Lech Wałęsa najwyraźniej nie może się uporać ze swoją agenturalną przeszłością...

Czy Pana zdaniem podczas tej demonstracji opozycji mogliśmy wreszcie zobaczyć lub usłyszeć jakieś konkrety, czy też był to kolejny protest wyłącznie na zasadzie „trzeba odsunąć PiS od władzy”, „chcemy, żeby było tak, jak było”?

To realizacja strategii Grzegorza Schetyny, który powiedział w grudniu 2015 roku, że metodą walki opozycji będą „ulica i zagranica”. „Zagranica”, czyli donosy do Polskę, zwłaszcza w Brukseli, ale także przed innymi instytucjami międzynarodowymi. „Ulica” natomiast to próba wywołania niepokojów społecznych. Ta taktyka jest jednak jałowa, a przede wszystkim pokazuje, że opozycja totalna nie rozumie lub nie chce rozumieć mechanizmów demokratycznych i traktuje demokrację instrumentalnie. Jeżeli więc w Polsce rządzą środowiska tworzące obecną opozycję, to według nich demokracja działa dobrze, jeżeli natomiast w wyniku procedur demokratycznych zostaje odsunięta od rządzenia, to wtedy mamy „zamach na demokrację”. Zamachu na demokrację w gruncie rzeczy dopuszcza się właśnie totalna opozycja, która nie przyjmuje do wiadomości werdyktu Polaków i ich oczekiwań wyrażonych w tym werdykcie wyborczym wydanym w październiku 2015 roku, który dał obecnemu rządowi mandat do wprowadzania planowanych reform w kolejnych obszarach funkcjonowania państwa polskiego.

Bardzo dziękuję za rozmowę.