Janusz Korwin-Mikke nie wykluczył ewentualności współpracy Konfederacji z PiS. "Oczywiście, gdyby PiS zechciało zrealizować spory kawałek naszego programu, to wszystko jest możliwe" - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Zapowiedział, że jego formacja zamierza "zagłosić ustawę anty-LGBT" i chce zobaczyć, co zrobi wówczas PiS.

Zaapelował też, by formacji rządzącej nie nazywać prawicową. "I proszę nie mówić, że są „prawicą", bo są przeciwko aborcji i LGBT, bo po pierwsze: nie tak całkiem są przeciwko, a po drugie: za Bieruta aborcja i LGBTQZ też były surowo zakazane..." - powiedział dosłownie.

Korwin dodał, że po ustawie anty-LGBT Konfederacja chce zająć się też żydowskimi roszczeniami, a później ma "100 ustaw Mentzena", choć to, powiedział polityk, jest "raczej demonstracja".

Pytany o sprawę aborcji, Korwin-Mikke wyraził wątpliwość względem chęci PiS do działania.

"Tego akurat PiS nie przyjmie, bo boi się reakcji wyborców. Szanse są mniejsze niż w przypadku ustawy o likwidacji podatku dochodowego. Natomiast zakaz LGBTQZ mogą wprowadzić, bo nacisk ich wyborców będzie duży i oczywisty. Będziemy ich bezlitośnie przypierać do muru. Spróbujemy. W PiS są rozsądni ludzie – ale marne są szanse, żeby zgodzili się ograniczyć aborcję" - stwierdził.
Zadeklarował też, że Konfederacja nie będzie opozycją totalną.

"Jeśli przez „opozycję totalną" rozumie pan głosowanie przeciwko dobrej ustawie tylko dlatego, że zgłosiło ją PiS – to nie. Będziemy opozycją merytoryczną. Zakładamy popieranie tych ustaw lub ich części, które są w zgodzie z naszą ideologią" - powiedział dziennikarzowi "Rzeczpospolitej".

Pytany, czy jego partia mogłaby poprzeć w drugiej turze prezydenta Andrzeja Dudę, odparł, że "polityk nigdy nie mówi nigdy".

bsw/rzeczpospolita.pl