Wygląda na to, że kierownictwo Polskiego Stronnictwa Ludowego wyciągnęło właściwe wnioski ze smutnych doświadczeń, jakie zebrało podczas kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego i postanowiło nie wchodzić w skład antyrządowego pospolitego ruszenia, w którym znajdzie się Wiosna.

Wprawdzie w Koalicji Europejskiej nie było ugrupowania Roberta Biedronia, ale na jej listach znaleźli się ludzie wyznający zdecydowanie inne wartości niż ludowcy. Władysław Kosiniak-Kamysz dobrze pamięta, że działaczy jego partii zaczęto w związku z tym określać na wsiach mianem „tęczowych gumofilców”, co poskutkowało przeniesieniem się sporej części dotychczasowego elektoratu Stronnictwa do Zjednoczonej Prawicy.

Jego zdaniem jedna lista opozycji w jesiennych wyborach parlamentarnych, na której znaleźliby się zarazem kandydaci Wiosny i PSL, poniosłaby dotkliwą porażkę torując drogę do zwycięstwa obecnemu obozowi rządzącemu. Trudno sobie bowiem wyobrazić, żeby elektoraty tak skrajnie odległych od siebie partii zechciały zacisnąć zęby i oddać wprawdzie głosy na swoich, ale ze świadomością, iż popierają tym samym radykalnych przeciwników.

Dlatego Kosiniak-Kamysz postuluje utworzenie dwóch bloków: lewicowego i centrowego widząc oczywiście miejsce dla swojej partii w tym drugim. Chciałby zbudować Koalicję Polskę (w odróżnieniu od Europejskiej, której już sama nazwa nie budziła entuzjazmu na wsi) skupiającą różne ugrupowania o podobnym jak PSL etosie.

W najtrudniejszej sytuacji jest teraz Grzegorz Schetyna, który musi wybierać między Wiosną a Polskim Stronnictwem Ludowym zdając sobie jednocześnie sprawę, że wielu członków Platformy Obywatelskiej wolałoby, aby ich partia poszła do walki o Sejm i Senat osobno, ponieważ na pewno przekroczy próg wyborczy, a tworzenie szerokiej koalicji wiąże się z koniecznością oddania wielu dobrych miejsc na liście sojusznikom.

A świstak (Jarosław Kaczyński) siedzi i zawija w te sreberka…

Jerzy Bukowski