Aż 60 proc. Polaków lekceważy opinie celebrytów wypowiadających się na tematy polityczne. Dlaczego tak się dzieje? Może wyjaśnieniem jest fakt, że Polacy są mądrym narodem i doskonale wiedzą, z czego to wynika? Może też mają świadomość, że niektórzy z nich mogą na tym zarabiać i zarabiają, bo w końcu granie i udawanie to ich zawód i nie są po prostu wiarygodni w tych sprawach? Wszyscy rozsądni doskonale wiedzą, że to jest przecież spektakl i nie należy tego brać na poważnie.

Jedynie 22 proc. badanych, jak podaje portal w polityce.pl, uważa, że opinie aktorów i celebrytów mają znaczenie, a pozostali nie mają zdania.

W czasie komuny w edukacji przebijał patos osób publicznych oraz zjawiska, które obecnie można nazwać środowiskiem celebrytów. Taki już słynny „Janek” z „Czterech pancernych i psa” to być ktoś. No i oczywiście inni bohaterowie serialu także. Oni wyrastali w przekonaniu, że są demiurgami, wyroczniami i wręcz bogami dla zwykłego motłochu. To oni stawali na Olimpie i głosili wyroki. Ale tu jest jeden szkopuł … Głosili bowiem wyroki, które im wcześniej do scenariusza wpisała władza ludowa.

Wychowani na polskim romantyzmie żyli przez wiele lat w przekonaniu, że do końca życia zostaną wieszczami. I tak się tym upajali i rozpasali w tym wybujałym napompowanym do granic możliwości EGO, że zaniedbali podstawowe kształcenie tych, do których mówili. W pewnym momencie idealny dla nich stał się widz głupi i bezkrytycznie łykający to, co oni na tacy aktorskiego warsztatu mu podadzą. Widz bezkrytycznie i ślepo podążający za nimi. Oni natomiast czesali kasę na coraz to nowych rolach, a po urynkowieniu gospodarki na coraz większej ilości reklam. Ponieważ te reklamy zlecali im nadal ci sami towarzysze, którzy z komunistów nagle stali się biznesmenami, to wszystkim żyło się dobrze i szczęśliwie.

Przeoczyli, że obok powstaje rzeczywistość i edukacja całkowicie idąca w innym kierunku. Zaczęły powstawać z inicjatywy Jana Pawła II katolickie uczelnie. Nikt ludzi przecież nie zmuszał do studiowania tam, ale każdy wiedział, że na komuszych uczelniach, gdzie wykładali komuszy profesorowie, nic innego oprócz słusznej linii partii i wspierających ją dobrze zarabiających celebrytów, niczego nowego się nie dowiedzą. Musieliby dalej powielać te komunistyczne bzdury i udawać, jak widzowie „Pytania na śniadanie” jak to fajnie jest iść za trendami, które tam pokażą i jak to fajnie być bezkształtną masą powielającą zaprezentowane tam wzory.

Przegapiły owe rozpasłe i tłuste koty moment, w którym ludzie zaczęli być bardziej wykształceni od owych idoli i zaczęli zdawać sobie sprawę, jakimi prymitywami są niektórzy z nich, a inni po prostu robią to tylko i wyłącznie dla kasy i zawsze się sprzedadzą, bez względu na to, kto płaci. Komuś takiemu przecież się nie ufa.

Posągi III RP zaczęły spadać z piedestałów, przestały sprawować „rządy dusz” i zaczęły wpadać w furię z powodu braku ich ubóstwiania. Już nawet nie sama kasa mniejsza czy większa ich bolała, bo przecież wielu z nich żyje się dużo lepiej i dostatniej, niż w III RP, ale urażone zostało ego i brak oddziaływania na opinie i nastroje społeczne. No bo co z tego, że znana aktorka użyje słowa „gówno” albo sformułowania, że „czuje się obesrana”? Przecież w każdym zakątku Polski wszyscy znają takie słowa i nikogo one już nie dziwią i nie szokują. To między innymi powoduje, ponieważ nadal chcą chorobliwie być zauważani, że przyłączają się do anarchistycznej lewicy znanej u nas jako LGBT. Dołączają też do nich młodzi celebryci, bo a nuż się przebiją. To ma krótkie nogi, ale i mózgi tych „artystów” też zbyt długie nie są.

Starzy padli więc ofiarami polskiego romantyzmu sprzedawanego w czasach PRL w wersji sowieckiej, a młodzi chcący za nimi iść i jakoś się dorobić, myślą, że to dobra droga, ale okazuje się ona zwyczajnie …„małomiasteczkowa” … A co więcej, bardzo często myślą nawet i ci młodzi i ci starsi, że oni muszą się wypowiadać na każdy temat i na wszystkim się znać, tym bardziej jeśli chodzi o politykę. Nie drodzy artyści i celebryci. Mówcie o tym na czym się znacie, nawet opowiadajcie o sobie i swoich marzeniach. Jak natomiast wynika z sondażu, ale też ze zdrowego rozsądku, nikt nie chce słuchać waszych pierdoł na tematy polityczne albo wychowywania dzieci, bo się na tym zwyczajnie nie znacie.

Jan Ptasznik