W środę w Olsztynie politycy Lewicy mówili mieszkańcom o propozycjach i postulatach swojego kandydata na prezydenta, Roberta Biedronia. Mówiono m.in. o edukacji, ekologii, budowie nowych mieszkań i walce z wykluczeniem komunikacyjnym. Nie obyło się bez krytyki rządu Zjednoczonej Prawicy. Kiedy jednak działacze Lewicy atakowali rząd, przechodnie atakowali działaczy.

-„Mam 22 lata i jestem studentem. Chciałbym, aby władza wreszcie zaczęła nas słuchać. Tutaj ciężko jest nam żyć. Musimy szukać normalności za granicą, bo tu bez finansowej pomocy rodziców czy bez kredytów, nie możemy się utrzymać. Zarabiamy mało, jesteśmy zatrudnieni na śmieciówkach, a większość dochodu przeznaczamy na opłacenie mieszkania. Tak nie może być” – mówił Łukasz Michnik z „Przedwiośnia Biedronia”.

-„Pieniądze, które mogły pójść na pomoc osobom poszkodowanym wskutek pandemii, poszły na druk nielegalnych kart wyborczych i maseczki, które ostatecznie do niczego nie będą nam potrzebne” – krytykował rząd inny młody działacz, Damian Ochramowicz z „Młodzi Razem”.

Sekretarz generalny SLD Marcin Kulasek skrytykował projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego:

-„Obecnie rządzący stawiają sobie pomniki władzy typu Centralny Port Komunikacyjny. Tak nie może być! Te pieniądze trzeba wydać na człowieka. Chcemy godnego życia, za naszego życia”.

Wystąpienie przedstawicieli Lewicy nie przebiegło jednak spokojnie. Bardzo żywo reagowali przechodnie. Jeden z mężczyzn określił konferencję jako „wygłupy”. Głośno krzyczeć na widok polityków zaczęli też przejeżdżający samochodem mężczyźni.

kak/olsztyn.com.pl