Wojewoda lubelski, Przemysława Czarnka, który jest także wykładowcą na KUL-u, ma problemy z powodu jego stanowiska wobec maszu równości [wojewoda mówił o zboczeniach i wynaturzeniach - red.]. Są to słowa użyte w kontekście debaty politycznej. Wadze uczelni są pod presją środowiska akademickiego w Polsce. Chcą zbadać całą sprawę i nie na razie komentują jego słów. Szkoda. Mogłyby przynajmniej powiedzieć, co myślą na temat marszu równości. Nie zrobią tego, ponieważ są uczelnią publiczną i boją się, że stracą dotacje.

Branie cudzych pieniędzy uzależnia. Pamiętam początek lat 90-tych, kiedy KUL był jeszcze prywatną uczelnią katolicką. Po powrocie z Afryki napisałem tam pracę magisterską. Seminarium werbistowskie w Pieniężnie było afiliowane do lubelskiej uczelni. Była fajna atmosfera. Myślałem, że tak zostanie. Niszowa uczelnia, na której wykłada się teologię i filozofię, poszukując prawdy. Kiedy skruszałem, że ma zostać uczelnią dotowaną przez państwo, przestrzegam i byłem od samego początku przeciwnikiem takiej decyzji. Cały Kościół w Polsce składał się na uczelnię i wierzyłem, że tak pozostanie. Prywatna, katolicka i niezależna.

Dzisiaj KUL wpada w pułapkę uzależnienia. Jest to dłuższa historia. Przed wojną KUL też brał dotacje państwowe. Wychodzi na to, że jedynie okres PRL-u był najlepszy w historii tej uczelni. Wikipedia swój wpis o KULu kończy: "Dopiero lata 90. XX wieku przyniosły poprawę sytuacji. Część pieniędzy KUL zaczął otrzymywać z budżetu państwa, zniesiono cenzurę, uczelnia zaczęła rozwijać bazę dydaktyczną." Nie do końca. Zniesiono jedną cenzurę, a wprowadzono inną i to na własne żądanie.

Jacek Gniadek SVD