Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Za trzy dni - 13. maja 2017 r. - minie sto lat od przekazania przez Matkę Boską - Siostrze Łucji - Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej. Czy obawy ludzi o to, że właśnie w stulecie objawień mogą się one wypełnić są uzasadnione?

Ks. Prof Paweł Bortkiewicz: Jednym z ważniejszych słów Ewangelii jest wołanie "czuwajcie". To jest wołanie z pewnością dramatyczne, ale i życiowe. Chrystus wzywa nas do nieustającej postawy czuwania i gotowości. Nakazuje nam też odczytywać i rozpoznawać kairoi czyli znaki czasu. Takim znakiem niewątpliwie były objawienia w Fatimie sprzed 100 lat. Nie można ich interpretować w kategorii dokładnie podanego scenariusza zdarzeń. Ale one będą pokazywać i nadal pokazują istotny sens dziejów - jest grzech i jest nadzieja. Między jednym a drugim jest możliwość czynu człowieka, czyli pokuta. To od nas zależy, jak potoczy się historia. Myślę, że aktualny rok musimy wpisać w to odnawiające się przesłanie historii zbawienia.

Dlaczego niektórzy katolicy nie obawiają się kar za grzechy i nie modlą się, aby uchronić się przed tragediami opisanymi w Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej,  tak jak prosiła o to Matka Boża w dwóch pierwszych Tajemnicach?

Kiedy słyszę to pytanie, przypominam sobie scenę z przypowieści o bogaczu i Łazarza. Bogacz, po zmarnowany życiu, trafia do otchłani. To, co uderza to fakt, że tam odnajduje szczątki solidarności!  Chce przestrzec i ocalić swoich braci i prosi o nadzwyczajny znak - objawienie. I wtedy słyszy uwagę Abrahama, że Ci ludzie mają Mojżesza i proroków. Jeśli ich nie słuchają,  to znaczy - nie wierzą ich świadectwu i nie uwierzą w nadzwyczajne znaki. Pytanie o odrzucanie orędzia Fatimy jest tak samo dramatyczne, jak pytanie o odrzucenie Chrystusa. To pytanie dotyka zaiste nieszczęsnego daru ludzkiej wolności, zniewolonej przez grzech.

Czy tak wiele zapowiedzi końca świata, przestróg, objawień sprawiło, że ludzkość nie czuje już lęku przed Apokalipsą i czy ten brak lęku może wynikać także z ograniczonej, ludzkiej wyobraźni, która nie jest w stanie zwizualizować sobie olbrzymich klęsk żywiołowych i wojny mocarstw - Rosji i Chin - jaka ma się rozpętać zgodnie z Trzecią Tajemnicą?

Myślę, że człowiek współczesny, postmodernistyczny włóczęga, w ogóle nie lubi ani pytań, ani tym bardziej odpowiedzi na pytania o sens życia. Z pewnością do tej niechęci dochodzi pewnego rodzaju zobojętnienie wobec ilości literatury apokaliptycznej. Nadto, mamy do czynienia, jak sądzę, z pewnym wypaleniem nośności słowa. Człowiek dzisiaj ogląda każdego dnia obrazy katastrof, wojen i klęsk. Ogląda filmy ukazujące piekło obozów zagłady i łagrów - i obojętnieje.  Dopiero doświadczenie, które dotyczy mnie bezpośrednio przemawia mimo obiektywnie małej skali - bardzo dotkliwie. I wówczas okazuje się, że moja mała Apokalipsa, nieważne że jest mała, ona jest nieskończona. I jest moja.

Jak możemy wytłumaczyć sobie zapowiedzi końca czasów, który miałby nastąpić właśnie teraz, skoro o ,,końcu czasów teraz'' mówił już Pan Jezus w dwa tysiące lat temu?

Kres każdego ludzkiego życia jest końcem tego indywidualnego czasu i tego jednostkowego świata. Myślę, że to może być dla mnie, dla każdego z nas bardziej poruszające, niż pytanie o ostateczny koniec czasu, który też nadejdzie.

Chciałbym jeszcze dodać jedną rzecz. Rozmawiam z panią o Fatimie i kresie czasów będąc na Ukrainie, na spotkaniach z księżmi diecezji kamienieckiej.

Jesteśmy nad Dniestrem w ośrodku hotelowym, bo diecezja nie ma ośrodka rekolekcyjnego. W potężnej sali bankietowej odprawiamy Eucharystię pod przewodnictwem miejscowego biskupa. A potem jest wystawienie Najświętszego Sakramentu w ogromnej monstrancji. Pięćdziesięciu księży klęka na gładkiej, marmurowej posadzce i adoruje Boga, modląc się nowenną do Matki Bożej Fatimskiej. Prosta wiara i modlitwa. I ufność w ocalenie. Ufność bardzo konkretna. Bo przecież na Wschodzie jest wojna. Dziwna wojna, ale tym bardziej niepokojąca. Wspominam o tym dlatego, że musimy pamiętać, że obok postmodernistycznego włóczęgi są pielgrzymi wiary. I jest nadzieja.

Dziękuję za rozmowę