Stowarzyszenie „Wizna 1939” ma na celu m.in. rozwój świadomości narodowej, pielęgnowanie polskości oraz krzewienie postaw patriotycznych. Swoją misję realizuje głównie w oparciu o poszukiwania, lecz także poprzez działalność wydawniczą i kulturalną. Członkowie stowarzyszenia mają w dorobku dużą ilość cennych odkryć, a znani są milionom Polaków z popularnego programu telewizyjnego „Było nie minęło – Kronika zwiadowców historii”.

Jednak ich społeczna działalność dla dobra wspólnego nie wszystkim jest dobrze widziana. Kilka dni temu w internecie prezes stowarzyszenia Dariusz Szymanowski oraz jego zastępca - Marcin Sochoń opowiedzieli o przeszkodach, jakie od kilkunastu miesięcy były im stawiane.

12 października 2019 roku stowarzyszenie rozpoczęło prace badawcze na polu ornym we wsi Wizna, gdyż istniało podejrzenie, że tam znajdują się zwłoki Żydów zamordowanych przez Niemców w końcu czerwca 1941 roku. Wszystkie potrzebne w tym celu dokumenty posiadano.

Jednak półtora miesiąca później, 27 listopada 2019 roku, urzędnicy zarządzili oględziny tego miejsca. Z notatki, którą wówczas sporządzono wynika, że obecni podczas oględzin byli: Podlaski Wojewódzki Konserwator Zabytków prof. Małgorzata Dajnowicz, z-ca konserwatora Małgorzata Kieszkowska oraz Filip Szczepański z Komisji Rabinicznej z „osobą towarzyszącą” (?!). W dokumencie tym zawarto kłamstwo, że członkowie Stowarzyszenia „Wizna 1939” nie mogli stawić się w tym terminie. A prawda była taka, że nikt ich o żadnych oględzinach nie poinformował. Natomiast panom z Komisji Rabinicznej udostępniono dane osobowe członków władz stowarzyszenia, a także dwóch właścicieli pól, na których prowadzono prace. Konserwator Dajnowicz tym samym złamała prawo o ochronie danych osobowych.

Na skutki oględzin nie trzeba było długo czekać. Żydowska Komisja Śledcza reprezentowana przez adwokata, byłego członka SLD Wiktora Cellera skierowała do prokuratury doniesienie o rzekomą dyskryminację z powodu przynależności narodowościowej, etnicznej, rasowej, o obrazę uczuć religijnych, a także o znieważenie zwłok ludzkich i miejsca pochówku.

Prokuratura szybko odmówiła wszczęcia dochodzenia. Wobec tego przedstawiciel komisji skierował sprawę do sądu, lecz sąd uznał zarzuty wobec Stowarzyszenia „Wizna 1939” ponownie za bezpodstawne.

W takiej sytuacji do akcji przystąpiła Podlaska Konserwator Zabytków i w dniu 22 maja 2020 roku złożyła do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez członków Stowarzyszenia „Wizna 1939” polegającym rzekomo na przekroczeniu zakresu pozwolenia na poszukiwanie zabytków. I tym razem prokurator w Łomży uznał zarzuty za bezzasadne.

Pani Dajnowicz nie ustępowała i skierowała sprawę do sądu! Jednak sąd podtrzymał opinię prokuratury i odrzucił pozew. W uzasadnieniu bardzo obszernie odniósł się do bezpodstawnych zarzutów podlaskiej konserwator.

To jednak nie wystarczyło. Teraz do akcji przystąpiła zastępca Dajnowicz, Małgorzata Kiesznowska. Tym razem prokuratura i policja przesłuchiwały wszystkich, nie tylko przedstawicieli zarządu stowarzyszenia, lecz nawet ich dzieci!

Sąd Rejonowy w Łomży zaocznie skazał Dariusza Szymanowskiego za winnego i skazał na 500 złotych kary, a także obciążył kosztami postępowania. Ale prezes się odwołał i w końcu maja br. został uniewinniony od wszystkich zarzutów stawianych przez panie z Kiesznowską i Dajnowicz. Niestety, kosztami postępowania sądowego obciążył Skarb Państwa. Czyli za bezpodstawne pomówienia, za narażenie członków stowarzyszenia na liczne nieprzyjemności, koszty i pomówienia, nie spotkała te urzędniczki nawet symboliczna odpowiedzialność.

Dariusz Szymanowski oraz Marcin Sochoń oświadczyli, że mimo dużych kosztów na jakie zostali bezpodstawnie narażeni przez Podlaską Konserwator Zabytków, nie poddadzą się. Nikt nie zablokuje ich poszukiwań prawdy o niemieckich zbrodniach na Żydach w Wiźnie i odległym zaledwie o 10 km Jedwabnem. Według ich wiedzy, za tymi zbrodniami stoi to samo, niemieckie komando.

P.J.R.