Marta Lempart z koleżankami była w Usnarzu Górnym już na początku kryzysu migracyjnego w myśl zasady, że każdy pretekst jest dobry, aby uderzyć w znienawidzony przez siebie PiS. Później skandaliczne i niebezpieczne happeningi skończyły się wraz z ogłoszeniem stanu wyjątkowego. Teraz, kiedy sytuacja na granicy jest naprawdę niebezpieczna, inicjatorki akcji „Matki na granicę” wybierają się do Hajnówki, aby tam okazać wsparcie napierającym na polską granicę migrantom.

Cała Europa dziękuje Polsce za obronę granicy Unii Europejskiej przed napływem migrantów sprowadzonych przez reżim Aleksandra Łukaszenki w ramach operacji „Śluza”. Nikt już nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z wojną hybrydową, a głównym inicjatorem tego ataku jest prezydent Rosji. W Polsce niestety skrajnie lewicowe środowiska nawet tę wypowiedzianą naszemu państwu wojnę próbują wykorzystać do zbicia własnego kapitału politycznego i uderzenia w partię rządzącą.

Wspierana przez tzw. „Strajk Kobiet” akcja „Matki na granicę” ogłosiła, że udaje się do Hajnówki.

- „Wyjeżdżamy już w sobotę - 20 listopada przyjedziemy do Hajnówki po to, by okazać solidarność migrantom, uchodźcom, wesprzeć osoby, które od miesięcy działają na granicy i ratują tym osobom życia. Przywieziemy ze sobą najpotrzebniejsze dziś rzeczy: nową bieliznę, nowe dresy, legginsy, bluzy, buty”

- czytamy na profilu akcji.

Akcję w październiku poparła liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Marta Lempart.

- „Wspieramy akcję Matki na granicę, bo kto zamyka oczy, uszy i usta na push-backi, na celowanie z broni w osoby proszące o wsparcie, wzmacnia prawicowych oprawców. Ściska rękę barbarzyńcom. Na szczęście Polska nie równa się Kaczyński. Polska to my, obywatelki i obywatele. Ludzie ludziom. Po pierwsze - nakarmić. Po drugie - pomóc, zastosować procedury uchodźcze, zapisy prawne o ochronie międzynarodowej”

- mówiła.

Czym skończy się ta prowokacja? Internauci nie mają wątpliwości – PiS zbliży się do 50 proc. w sondażach.

kak/wyborcza.pl, Twitter, wPolityce.pl