Nieskromnie powiem, że czuje się ekspertem od wszystkiego, co się wokół Smoleńska działo. Ekspertem od tego, co się wokół Smoleńska działo, nie od tego, co się w Smoleńsku stało.

Interesowałem się tą tragedią i zajmowałem od samego początku, znam każdy detal, jaki się pojawił w Internecie, znam wszystkich bohaterów i „bohaterów” zaangażowanych w wyjaśnianie lub zaciemnianie katastrofy. Wcześniej o tym nie pisałem, żeby nie wyjść na kabotyna, ale demaskowanie propagandystów, szczególnie Artymowiczów, skończyło się zainteresowaniem ówczesnego ABW „moją osobą”. W związku z czym pewne wątki związane ze Smoleńskiem znane mi są nie tylko z debaty publicznej, ale z takich właśnie „zakulisowych” działań, o które się nie prosiłem i przez dłuższy czas nie miałem o nich pojęcia.

Piszę o tym wszystkim wyłącznie z jednego powodu, aby podkreślić, że nabyta wiedza i znajomość tematu pozwala mi na tak zwaną skalę porównawczą. Wiem, co się działo przez siedem lat, wiem kto, co i kiedy mówił, obudzony w środku nocy potrafię odtworzyć wypowiedzi wielu uczestników dyskusji o Smoleńsku. Dlatego też z całkowitym lekceważeniem odnoszę się do ignorantów albo propagandystów, którzy oklepaną metodą „wszyscy są winni” chcą uchodzić za rozsądnych i obiektywnych. Na początku ustalmy jedno, co pozwoli zaoszczędzić czas i zdrowie. Jeśli ktoś pisze, mówi lub twierdzi, że PiS w sprawie Smoleńska zrobiło tyle samo, co PO, to wiemy, że właśnie głos zabrał dokumentny idiota albo ktoś, kto usiłuje robić idiotów z innych. Takie podsumowania wygłasza się głównie w kontekście wraku i czarnych skrzynek, bo przecież PO i PiS nie załatwili. Owszem tylko pomiędzy tymi działaniami jest mniej więcej taka różnica, jak pomiędzy przepiciem wypłaty przez ojca, przez co dzieci głodne chodzą, a zwolnieniem ojca z fabryki, z powodu upadłości.

PO robiła wszystko, aby Smoleńsk załatwić ruskimi rękoma, oddała śledztwo, przepiła powagę państwa. PiS robi wszystko, aby pójść zupełnie inną dragą, ale w potyczce z ruskim niedźwiedziem, zwłaszcza po tym jak poprzednicy podpisali kwity oddające materiał dowodowy do końca śledztwa, nie może zrobić nic. Tylko ten jeden przykład pokazuje, że można palnąć każdą głupotę, żeby zrobić wokół siebie trochę szumu i pokazać się w nowych rurkach z H&M, tudzież ulokować jakiś genialny zegarek do biegania. Pamiętam jak było i widzę, jak jest. Po prezentacji przedstawionej przez podkomisję smoleńską mamy jedną wielką konsternację i panikę w obozie Laska, Millera i Parulskiego. Na początku był to potężny front, do TVN i GW hurtowo zgłaszali się „eksperci”, lotnicy, profesorowie i opowiadali te wszystkie brednie, że ciśnienie rozsadzające puszkę i parówkę jest śmieszne, natomiast ciśnienie rozsadzające kadłub poważne, chociaż w fizyce jest to jedno i to samo ciśnienie.

Głupkowatymi „recenzjami” ośmieszano każde MODELOWE wyjaśnienie dlaczego obiekty poddane odpowiednim siłom zachowują się tak, a nie inaczej. Wprawdzie po latach złośliwy los surowo podsumowywał propagandowe wygłupy, choćby Noblem dla faceta, który tłumaczył zjawiska fizyczne na preclach, ale to już była musztarda po obiedzie. Ofiary smoleńskich trolli, do dziś śmieją się z własnej głupoty, z własnej ignorancji i mają pełne poczucie, że robią coś mądrego, a co więcej oryginalnego. Mnie te rytualne postawy śmieszą, jak zawsze, bo wynikają wyłącznie z tchórzostwa i miałkości intelektualnej gadających łbów. Strach przed zapisaniem do „sekty smoleńskiej” jest tak duży, że żaden celebryta nie odważy się powiedzieć coś mądrego o pierwszej spójnej i naukowej prezentacji, jaką wykonali polscy naukowcy, lepiej z głupimi się chichrać i odcinać kupony od sprzedaży zegarków do biegania. Jak wspomniałem o smoleńskiej debacie wiem prawie wszystko, co pozwala mi na jeszcze jedno spostrzeżenie.

Pierwszy raz zdarzyło się tak, że po mocnym uderzeniu ze strony „umownego” Macierewicza, po drugiej stronie odezwały się jedynie trzy najbardziej skompromitowane trolle: Setlak, Osiecki i Artymowicz. Laska nie umieszczam w tej trójce, bo to jest szef trolli. W przyrodzie i polityce takie ewolucje należy traktować jako rewolucje. Następuje długo wyczekiwana zmiana, celebryci jeszcze nie zaskoczyli, że dziś łatwiej zostać „sekciarzem”, jeśli się powtarza łgarstwa i powiela treści z papieru toaletowego zwanego Raportem MAK i Raportem Millera, a przyznanie, że prezentacja Berczyńskiego była logiczna i naukowo spójna robi się "modne". Przy Lasku zastały same trolle, a największym sukcesem podkomisji smoleńskiej jest to, że Kleiber i Staniszkis nie dołączyli do trolli, tylko uznali pracę podkomisji za NAUKOWĄ. Cieszy mnie ten kierunek i wierzę, że za jakiś czas wśród tępo rżących zostanie tylko trzech trolli i szef Komisji Lotniczej Kierwiński.

Matka Kurka/kontrowersje.net