Psycholodzy bawią się w takie rozróżnienia, które inaczej definiują lęk i inaczej strach. Ponoć strach jest zracjonalizowaną formą obawy przed czymś lub kimś, natomiast lęk to irracjonalne uczucie permanentnego… strachu. Innymi słowy boimy się konkretu, lękamy wszystkiego i niczego. Przez całe lata głównym motorem napędzającym patologie RPIII był, no właśnie, co? Strach, czy lęk przed PiS-em? Z całą pewnością zwolennicy PiS powiedzą, że lęk, natomiast przeciwnicy, że strach, a ja powiem, że jedno i drugie. Na część elektoratu działał strach, podsycany w szczegółach dopracowaną wizją ciemnogrodu. 

Jeśli PiS dojdzie do władzy to wszyscy będą musieli chodzić do kościoła, słuchać Radia Maryja. Cała Europa i świat nas wyśmieją, „oszołomy” takie jak Macierewicz wywołają wojnę z Ruskimi, gospodarka się załamie i polityczni przeciwnicy władzy pójdą siedzieć. Analizując ten zestaw na spokojnie, z dystansem wieloletnim, można się złapać za głowę, bo gdzie tu bodaj ziarnko konkretu i racjonalizmu? Nie ma, ale tylko w takim sensie, że to zbiór oszczerstw i propagandowych zagrywek, natomiast do ludzkiej wyobraźni te brednie przemawiały, ponieważ były karykaturalnym komentarzem do rzeczywistych poglądów PiS. Wystarczyło wspomnieć o takim banale, jak chrześcijański fundament polskiej tradycji i natychmiast dorabiano człowiekowi Rydzyka. Padło jedno zdanie, że Polska powinna dbać o swoje interesy, nie o fałszywe komplementy Brukseli i faszyzm meldował się na posterunku. W politycznej zadymie lęk się pomieszał ze strachem, chociaż ten pierwszy da się oddzielić i przypisać do wąskiej grupy, może nawet dwóch grup. Otóż PiS lękali i lękają się złodzieje, kapusie i zdrajcy. Oni rzeczywiście nie wiedzą, co ich czeka, ponieważ sam PiS nie ma pojęcia ilu i czy w ogóle uda się wsadzić albo chociaż zdemaskować.

Drugą grupę stanowi intelektualna biedota, tacy co to mają blade pojęcie o życiu, ale bardzo duży telewizor w domu. Oni oglądają rozmaite „Szkła kontaktowe” i nakręcają się każdym słowem. Od samego skrótu PiS trzęsą się cali, tylko warto spytać jaki jest powód drgawek, bo mam wrażenie, że już nie o lęk chodzi. Od pół roku PiS rządzi i nie ma najmniejszych racjonalnych, czy też irracjonalnych powodów do obaw. Demonizowana partia nikogo nie wsadziła, wręcz przeciwnie, najgłupszy z głupich może sobie paradować po ulicach i nie dostanie od policjanta kopa w głowę. Wojny z Ruskimi nie ma, jedynie Bruksela próbowała się śmiać, ale sama została ośmieszona, głównie za sprawą „uchodźców”. Co pozostało? Nienawiść, nic więcej. Wszelkie strachy i lęki zastąpiła nienawiść w czystej postaci. Człowiek, który szmat życia zainwestował w ośmieszanie, pogardzanie i jednocześnie strach przed wymyślonym Armagedonem, zachowuje się jak członek sekty. Wiadomo nie od dziś, że im bardziej nie ma końca świata tym bardziej sekta w koniec świata wierzy. Przyszedł koniec świata w postaci rządów PiS, bo jedna z diagnoz politycznych głosiła, że jak ludzie przestaną się bać PiS, to nastąpi trwały przełom w polskiej polityce. Błąd! Przełom nastąpił, ale nie trwały. Dziś Polacy w zdecydowanej większości PiS się nie boją, ale w sporej części nienawidzą.

Mam wrażenie, że to przewartościowanie zauważyły już odpowiednie czynniki i zmieniają propagandowe wektory. Przyglądając się ostatnim działaniom, czy to linczowaniu Agaty Dudy, czy wyczynom dziczy pod szyldem ORMO, widać wyraźnie, że nie ma tam nic prócz nienawiści. Takie preteksty jak TK, o którego działaniu i kompetencjach 90% Polaków nie miało zielonego pojęcia, są zaledwie wpisowym do właściwego żywiołu. Nienawidzi się za deficyt uczuciowy po stracie lęku i strachu, za własne błędne oceny i wyobrażenia, za porażkę w każdym wymiarze. A z nienawiścią nie ma żartów i bez wątpienia nie jest to demon bardziej łagodny od strachu. W tej chwili nie straszy się PiS-em, w tej chwili podsyca się, pozbawioną intelektualnych i moralnych podstaw, głęboką nienawiść. Zajęli się tym ci sami ludzie, którzy wcześniej się lękali swojej przeszłości i obwiali utraty teraźniejszych wpływów, także lekko nie będzie, bo oni walczą o życie. Nie wiem w jaki sposób radzić sobie z taką konstrukcją nienawiści, ale podejrzewam, że nadstawianie drugiego policzka nie jest metodą właściwą. Raczej szukałbym rozwiązania w systematycznym okazywaniu miłości do Polski i Polaków, a pogardy dla sprzedawczyków i wrogów, w końcu nie ma się czego bać.

Matka Kurka/kontrowersje.net