Tekst naczelnego „Playboya” jest odpowiedzią na głośny tekst Roberta Mazurka z „Rzeczpospolitej”- "Więcej nie pójdę pod pałac", w którym uderzył on w upolitycznianie tragedii smoleńskiej. Meller odnosi się do tego tekstu. „Zanim napiszę co poniżej, muszę podkreślić, że nie wierzę w zamach” - zaznacza celebryta i publicysta. „Zdaję sobie też sprawę, że po tym, cośmy przeżyli przez ostatnie 2 lata, na pytanie (...)  „Ile jeszcze potrwa ta szalona zimna wojna domowa”, nie ma dobrej odpowiedzi. 10 lat? 20? 50?” - pisze i niespodziewanie krytykuje rządzącą ekipę. „Zgadzam się ze słowami Włodzimierza Cimoszewicza, że ta władza potraktowała katastrofę prezydenckiego samolotu trochę jak włamanie do garażu na Pradze”. Jego zdaniem rząd "zlekceważył zarówno wagę historyczną tragedii, jak i swe powinności w egzekwowaniu zobowiązań państwa polskiego, choćby w kontaktach ze wschodnim sąsiadem po katastrofie". Meller zarzucił też władzom "palikotyzację przekazu, czyli pełen pogardy, cyniczny rechot z obolałej wrażliwości jednej trzeciej narodu".



Naczelny „Playboya” odniósł się do kwestii pomnika Lecha Kaczyńskiego. "W centrum Warszawy, w prestiżowym miejscu powinien stanąć pomnik Lecha Kaczyńskiego. Najlepiej z panią Marią. Nie głosowałem na niego, nie głosowałbym w kolejnych wyborach, ale był wielkim polskim patriotą (...), zginął na posterunku, wypełniając misję państwa polskiego, a dla milionów Polaków był, jest i będzie bohaterem narodowym" - zaznacza Meller, który nazywa próbę utrącenia budowy pomnika przez platformerskie władze Warszawy „niegodną małostkowością". "Być może pomnik niczego nie zmieni w naszej niechęci i nienawiści. Jednak bez gestu, który - powtarzam jeszcze raz - jest naszą powinnością, nie zmieni się na pewno nic. Powiecie: i tak będą nas wyzywać od zdrajców i lemingów. Być może. Ale przynajmniej będę mógł pójść razem z Robertem Mazurkiem złożyć kwiaty. (...) Od czegoś trzeba zacząć" – pisze Meller.

 

Ł.A/Newsweek