Nie podoba mi się użytek z wolności słowa, jaki robiła wymordowana redakcja.

Jestem Ahmed! To policjant muzułmanin, który bronił porządku publicznego wbrew rodakom islamskim fanatykom, bo się po części zromanizował, lub przynajmniej chciał. I zginął z ich ręki. Ja też poniekąd jestem Ahmedem, czyli Polakiem a Ameryce, który stara się być lojalny wobec tego kraju.

Gdybym paradował po ulicach z transparentem „Jestem Charlie Brown” to znaczyłoby, że sam chętnie rysowałbym okładki z papieżem odprawiającym mszę z użyciem krążka prezerwatywy w miejsce hostii. Albo szydził z Mahometa, choć jak się zdaje szyderstwa z islamu były słabsze niż z katolicyzmu. Zabity redaktor pisma Stephane Chabonnier przyrzekł drwiny z islamu, „aż stanie się tak banalny, jak katolicyzm”. Innymi słowy ostanie zabytkiem, niczym katedra Notre Dame w Paryżu. A muzułmanie zaczną wymierać po odrzuceniu religijnych wartości rodzinnych, jak dziś wymiera Francja po odrzuceniu Kościoła, który wartości rodzinne popiera.

Nie jestem praktykującym katolikiem. Ale uważam, że nie należy szydzić z żadnych religii, bo organizują życie psychiczne ludzi, także niewierzących, przez wpływ na kulturę. Dla jednych są tylko formą; uszła z nich treść metafizyczna, pozostał wyraz wartości osobistych i historycznych. Dla bardziej wyrafinowanych niewierzących - święte prawdy są symbolami najgłębszych treści  ludzkiej nieświadomości. Trzeba z nimi obchodzić się ostrożnie, aby nie robić ludziom krzywdy. Moim zdaniem wolno polemizować z wiarą tylko w miejscach, gdzie wszyscy rozumieją, co się do nich mówi: na przykład na seminariach akademickich albo w poważnej publicystyce. Jednak nie wolno zastępować argumentów obelgami. Zwłaszcza na ulicy.

Dlatego „jestem Ahmed”! To znaczy, niech przyjeżdża kto chce pod warunkiem, że przyjmie wartości i obyczaje przybranego kraju.

Europejczycy wymierają, bo Europa znalazła się w fazie schyłku, jak każdy żywy organizm. Nie ma na to innej rady, aniżeli imigracja z kultur prymitywnych i bardziej prężnych, gdyż bardziej religijnych. Tolerancja odmienności powinna ustąpić twardym żądaniom asymilacji za pomocą szkoły i policji. Wychowawcza przemoc państwa wobec dzieci zapobieże przemocy wyrzutków społecznych przeciwko państwu w przyszłości. To naiwne sądzić, jakoby imigranci mogli żyć po staremu bez szkody dla nowej wspólnoty narodowej.

Nic nie trwa wiecznie. Imigranci stopniowo odmienią każdy kraj czasem nie do poznania. Jeżeli zmusi się ich do asymilacji przebiegnie to spokojnie. Tymczasem Francję zaczyna straszyć widmo wojny domowej. Dlatego odrzucam hasło „Jestem Charlie Brown!” jako zachętę do złego. Hasło na dzisiaj brzmi „Jestem Ahmed!’.

Krzysztof Kłopotowski

Za: sdp.pl