Znany kaznodzieja o. Leon Knabit wygrał walkę z COVID-19. W rozmowie z portalem wPolityce.pl opowiedział o tym, jak przechodził chorobę, o ufności w Bogu, która go nie opuszczała i o tym, co Pan Bóg chce powiedzieć człowiekowi przez koronawirusa.

Benedyktyn opowiedział o Bożej łasce, dzięki której nie czuł lęku, mimo poważnego zagrożenia, jakim w jego wieku jest zakażenie koronawirusem:

- „Na początku, kiedy sytuacja nie była wyjaśniona, liczyłem się na serio z możliwością odejścia, bo choć nie miałem objawów, to jednak mam prawie 91 lat, wiadomo, że to stopień podwyższonego ryzyka. Cała rzeczywistość poza mną, w klasztorze, przestała raptem być ważna. Niech się oni martwią moimi szpargałami. Ja ufałem i ufam, że miłosierdzie Boże daruje mi grzechy” – opowiada o początkach swojej walki z chorobą.

Dodaje, że w czasie swojego pobytu na oddziale covidowym nigdy nie poczuł się samotny:

- „Mnich nigdy nie jest sam. Zawsze jestem ja, mój Anioł Stróż i Trzy Osoby Boskie. Czyli jest nas piątka. Poza tym był smartfon i ładowarka nad głową. Było wiele telefonów do mnie, nawet z zagranicy i wiele moich do innych. Codziennie mogłem przez Facebooka przesyłać wiadomości o stanie mojego zdrowia. Pisałem też zawsze parę słów aktualnej refleksji” – mówi zakonnik.

Nie mając dostępu do Eucharystii, powierzał swój ból z tym związany Bogu, łącząc się z osobami, które latami z różnych powodów pozbawione są sakramentów. Towarzyszył mu różaniec i koronka do Bożego Miłosierdzia.

- „Czytałem niedawno książkę o ks. Dolindo i wziąłem bardzo na serio jego słowa, że i po śmierci będzie ludziom pomagał. Pukajcie tylko. Oddałem mu w opiekę moje leczenie i drobne sytuacje z codziennego życia w szpitalu. Nie zawiódł mnie nigdy” – dzieli się swoim doświadczeniem.

Mnich wyraził przy tym uznanie dla personelu medycznego, który przy wszystkich brakach zachowuje na najwyższym poziomie troskę o chorych.

W rozmowie z portalem wPolityce.pl zakonnik odniósł się również do manifestacji Strajku Kobiet, które zbiegły się z jego pobytem w szpitalu:

- „Trzeba to było załatwić na początku pierwszej kadencji obecnego parlamentu, czego domagały się setki tysięcy obywateli. Kunktatorstwo, niezbyt zrozumiałe, odbiło się teraz na stosunkach społecznych, kiedy mamy jeszcze i chorobę towarzyszącą - czyli pandemię. Kwestia aborcji jest tylko cząstką totalnego ataku sił wrogich Bogu i religii na całym świecie” – przekonuje.

Red. Agnieszka Ponikiewska pytała o. Leona o rozterki egzystencjalne, jakie towarzyszą wielu osobom w czasie pandemii. Są to pytania o to, co Bóg chce nam powiedzieć przez koronawirusa. W ocenie benedyktyna jest to kolejne wołanie Boga o nawrócenie.

- „Ale dzisiaj, kiedy lekceważenie Boga, bezbożność, bluźnierstwa i bylejakość wielu katolików zaszła tak daleko, Pan Bóg pokazuje swoją sprawiedliwość. Pan Bóg nie da się z siebie naśmiewać! Oczywiście, jest nieskończenie miłosierny i gotów wszystko przebaczyć, ale najpierw trzeba się do Niego zwrócić” – podkreśla.

kak/wPolityce.pl