Okładka „Big Zbig i liliputy” słabowita jakaś taka jest. I to nawet nie dlatego, że doradcę najgorszego prezydenta USA ostatnich lat (także z polskiej perspektywy) uznaje za giganta politycznego, ale przede wszystkim dlatego, że Lisowi jakby zabrakło odwagi, by do końca doprowadzić swoją myśl. Zamiast jasnego napisania, że obok Big Zbiga są „zaplute karły” odważył się tylko na liliputy... Czyżby sam poczuł, że posunięcie się o krok dalej oznaczałoby jawne przyznanie się do inspiracji?
BSz