Państwo zdążyło sprzedać już obcokrajowcom ziemię o powierzchni Warszawy. To tylko oficjalne statystyki, bo według rolników grunty w niektórych polskich województwach w połowie należą do inwestorów z zagranicy - pisze w tygodniku WPROST Szymon Krawiec.

Krawiec pokazuje jak jest naprawdę z wyprzedawaniem polskiej ziemi przez obecną ekipę rządzącą. "W Wielkopolsce cudzoziemcy ziemię kupują na słupa: rolnik z kilkoma hektarami dostaje od zagranicznego inwestora pożyczkę na zakup kilkuset hektarów w swojej gminie. W umowie widnieje zapis, że po transakcji ziemię ma zwrócić cudzoziemcowi. W zamian dostaje kilka procent od sprzedaży i z ubogiego rolnika staje się lokalnym rockefellerem. W Zachodniopomorskiem do niedawna postrach wśród tamtejszych rolników budziła pewna 60-latka. W ciągu paru lat zdążyła kupić w kilku gminach tysiąc hektarów ziemi. Kiedy okazało się, że z rolnictwem ma niewiele wspólnego, a zakupione grunty będzie współdzielić z Niemcem, sprawa wylądowała w prokuraturze" - pisze autor WPROST.

Co ciekawe, do 1 maja 2016 r. "obcokrajowcy nie mogą w Polsce bez zgody rządu kupować państwowych nieruchomości rolnych, to zakaz działa tylko teoretycznie". Wszystko to działa jedynie teoretycznie, tak jak polskie państwo. Zagraniczne firmy "wykorzystując słupy i spółki-wydmuszki, zdążyły wyssać Polskę z tysięcy hektarów ziemi. Posłowie wpadli więc na pomysł, że jeszcze bardziej utrudnią handel ziemią w Polsce. PSL chce, żeby to państwo mówiło rolnikowi gdzie, za ile i komu może ziemię sprzedać. Nowe prawo nie dość, że jest pozbawione zdrowego rozsądku, to obcokrajowcy i tak będą mogli je obejść starymi sposobami. Jeżeli ustawa wejdzie w życie, może dojść do chorej sytuacji, w której nikomu nie będzie się opłacało kupić w kraju skrawka ziemi. Już nawet nie cudzoziemcom, ale też polskim rolnikom".

"51 proc. polskiego kapitału należącego do przekupionego rolnika i 49 proc. kapitału, którego właścicielem jest obcy inwestor. –Według naszych wyliczeń w samym Zachodniopomorskiem polskie spółki z zagranicznym kapitałem są w posiadaniu 400 tys. ha ziemi, czyli praktycznie połowy państwowych gruntów rolnych w województwie – twierdzi Białkowski w rozmowie z WPROST.

Dlaczego PO - PSL tak marnotrawią polskie dziedzictwo? Ile jeszcze zostało do sprzedania? Według oficjalnych danych Agencja Nieruchomości Rolnych posiada 1,5 mln ha ziemi. "To głównie tereny zalewowe, kamieniste łąki, drogi, piaski. Ziemia, którą dysponuje agencja, to jedynie 10 proc. wszystkich użytków rolnych w kraju. Reszta znajduje się w rękach prywatnych. Wraz z wejściem do UE polska wieś huczała od plotek o tym, że bogaty Zachód wparuje do kraju i dokona kolejnego rozbioru Polski, kupując na potęgę naszą ziemię. Polski rząd czuł się wtedy bezpiecznie, powołując się na archaiczną, ale ciągle ważną ustawę z 24 marca 1920 r. Podpisana przez ówczesnego ministra skarbu Władysława Grabskiego stanowi, że grunty rolne można sprzedać cudzoziemcom tylko za pozwoleniem ministra spraw wewnętrznych". 

Z kolei z danych MSW wynika, że przez ostatnie 15 lat Polska sprzedała obcokrajowcom grunty o łącznej powierzchni 53 tys. ha, czyli odrobinę więcej niż powierzchnia Warszawy. To oficjalne statystyki, bo Agencja Nieruchomości Rolnych nie bada, czy grunty sprzedaje polskim spółkom, czy spółkom, które tylko polskie udają. 

Czy politycy związani z PO-PSL wyprzedają polską ziemię za posady w UE? Mamy już podobny przypadek: Donald Tusk, więc nie zdziwiłoby nas to w żaden sposób.

mm/tag/WProst.pl