19-letni dziś, pochodzący z francusko-polskiej rodziny Jakub Vaugon został w Polsce bohaterem po tym, jak wywalczył sprostowanie w podręczniku, w którym podano nieprawdziwe informacje o rzekomym współudziale Polaków w mordowaniu Żydów w Treblince. Walka nastolatka nie była prosta. O szykanowaniu Jakuba i jego walce o prawdę Polskiej Agencji Prasowej opowiedzieli rodzice nastolatka.

W marcu 2017 roku 14-letni Jakub Vaugon zaprotestował na lekcji historii wobec nieprawdziwych informacji zawartych w podręczniku do historii i geografii wydawnictwa Hatier. Przekonywano tam, że Polacy byli współodpowiedzialni za mordowanie Żydów w Treblince.

Jak opowiadają Polskiej Agencji Prasowej rodzice nastolatka, jego sprzeciw wywołał bardzo przykre reakcje ze strony kolegów, nauczycieli i dyrekcji szkoły. Uczniowie zaczęli nazywać go „Polaczkiem” i „potomek morderców”.

- „Nikt mu nie uwierzył, że Polacy w Treblince nie byli oprawcami”

- opowiada mama Jakuba, pani Agnieszka.

Kiedy rodzice próbowali wyjaśnić sprawę z dyrekcją, jak przekonuje kobieta, zostali wyśmiani i kazano ich synowi się „douczyć”.

Wtedy nawiązali kontakt z Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince. Dyrekcja Muzeum potwierdziła błąd w podręczniku i zaapelowała do wydawcy o sprostowanie kłamstwa. Jednak szkoła wykpiła również ten apel.

- „Podczas kolejnego spotkania w gimnazjum, dyrektor szkoły przekonywał nawet, że w przeciągu kilku dni dostarczy materiały świadczące o tym, iż Polacy uczestniczyli w Holokauście w Treblince

- mówi pani Agnieszka.

Apel o usunięcie kłamstwa rodzice Jakuba wysłali również do wydawcy podręcznika. Ten przeprosił za błąd i zapewnił, że w nowym wydaniu książki tego błędu już nie ma. Rzeczywiście, w kolejnych wydaniach skandalicznego zapisu nie było.

Państwo Vaugon przekonują jednak, że mimo to nauczyciele uczyli młodzież w oparciu o informacje zawarte w poprzedniej wersji podręcznika.

- „Sprawa została wyciszona, ale nasze dziecko do końca roku szkolnego było obiektem cichych drwin niektórych rówieśników i podejrzliwych spojrzeń grona pedagogicznego. Żadna z dorosłych osób nie wzięła go w obronę, nigdy nikt nie wyjaśnił publicznie klasie czego dotyczyła interwencja Jakuba”

- opowiadają.

Problemy na tym się nie skończyły. Rodzice podejrzewają, że to właśnie zdecydowana postawa Jakuba doprowadziła do tego, że mimo celujących wyników na egzaminach kończących gimnazjum i dobrze zdanego egzaminu wstępnego nie przyjęto go do liceum Montaigne w Paryżu. Dostał się za to do prestiżowego liceum Stanislas w Paryżu i planuje studia na Politechnice w Lozannie. Rodzice nie ukrywają ogromnej dumy z syna.

kak/PAP