Premier Węgier Viktor Orban nie zgadza się na przyjęcie projektu europejskiego paktu migracyjnego. Jak podkreśla, pakt ten zmusiłby Węgry do przyjmowania osób ubiegających się o azyl. Choć przyznaje, że część z jego zapisów przyjął z zadowoleniem, to „diabeł kryje się w szczegółach”.

Projekt europejskiego paktu migracyjnego przewiduje uruchomienie mechanizmu solidarności w przypadku, gdy jakiś kraj członkowski nie radzi sobie ze zbyt dużą ilością migrantów. Wówczas to państwa UE miałyby albo przyjąć u siebie ubiegających się o azyl migrantów, albo zająć się deportacjami migrantów niespełniających warunków przyznania im międzynarodowej ochrony. Decydujący się na to członek UE miałby jednak jedynie osiem miesięcy, by doprowadzić do wyjazdu z UE osób z decyzją deportacyjną. Jeżeli by mu się to nie udało, musiałby przyjąć migrantów u siebie.

- „To bardzo problematyczny punkt. Nie jest dobry, tylko raczej zły. To nic innego jak relokacja pod inną nazwą. A my zawsze sprzeciwiamy się relokacji” – powiedział premier Węgier w rozmowie z agencją Reutera.

Podkreślił, że Węgry nigdy nie zgodzą się na jakiekolwiek rozwiązanie mogące grozić im koniecznością przyjmowania migrantów z Bliskiego Wschodu bądź Afryki. Zaznaczył, że jego kraj nie chce „równoległego społeczeństwa, społeczeństwa otwartego ani kultury mieszanej”, bo w ocenie Węgrów mieszane społeczeństwo chrześcijan i muzułmanów nie może być pokojowe i nie zapewni obywatelom bezpieczeństwa i dobrobytu.

Dodał przy tym, że jest zbyt wcześnie, aby mówić o węgierskim wecie. Najpierw stanowisko muszą zająć wszystkie państwa członkowskie, co potrwa miesiące. Zaznaczył, że niektóre zapisy projektu są dobre, jednak nie rozwiązuje on wszystkich problemów.

kak/PAP, niezależna.pl