Walka z Trumpem, Dudą, Kaczyńskim, Johnsonem, Orbanem czy Salvinim, to jest w istocie główny dzisiaj front walki o oblicze naszej przyszłości […] L. Wałęsa zachowuje się obecnie jak błazen […] Elita unijna walczy z Węgrami, Polską czy z Włochami, gdy okazje się że te narody mogą wybierać nie po myśli tych posttrockistowskich watażków”- prof. Grzegorz Górski, historyk, amerykanista, rektor Kolegium Jagiellońskiego w Toruniu, w wywiadzie dla portalu Fronda.pl.

 

Fronda.pl: Kontrolowane przez Demokratów komisje Izby Reprezentantów rozpoczęły przesłuchania mogące doprowadzić do impeachmentu prezydenta Donalda Trumpa. Czy istnieją faktyczne podstawy do uruchomienia procedury impeachmentu wobec prezydenta USA?

 

prof. Grzegorz Górski, historyk, amerykanista: Mamy niewątpliwie do czynienia z polityczną hucpą, wywołaną przez coraz większą część radykalizującej się w kierunku wręcz neobolszewickim elity Partii Demokratycznej. To ta grupa od listopada 2016 roku nie ustaje w dążeniu do zakwestionowania wyniku wyborów prezydenckich jakie miały wtedy miejsce. Najpierw próbowano zabiegu, który miał polegać na wmówieniu opinii publicznej, że Trumpa wybrał nie naród amerykański ale Putin. Kiedy ten głupi pomysł się nie udał, natychmiast skrojono „aferę ukraińską”. Warto przyjrzeć się temu, bo występują tu podobne mechanizmy i podobna wiara tych politycznych frustratów w to, że ich kłamstwa - w które notabene oni najbardziej sami wierzą - przyniosą efekty tylko dlatego, że stoją za tymi kłamstwami oni - oświeceni przewodnicy ludzkości do nowego, lepszego świata.

 

Z jakimi kłamstwami mieliśmy do czynienia?

Przypomnę zatem, że w przypadku kłamstwa rosyjskiego wykreowana przez demokratów „story” brzmiała tak: Trump poprzez nieformalne kontakty swojego otoczenia, uzyskał materiały kompromitujące H. Clinton i demokratów. Dzięki pomocy Putina, który uruchomił internetowych trolli, udało się zbałamucić amerykańską opinię publiczną.

Aby to udowodnić Obama uruchomił podległe sobie FBI, którego funkcjonariusze z naruszeniem prawa inwigilowali Trumpa i jego otoczenie, a wręcz przygotowywali zamach stanu, aby nie dopuścić do objęcia urzędu przez niego. Fakty te wychodzą dzisiaj na światło dzienne, jest tylko pytanie czy zdążą one stać się przedmiotem decyzji sądowych w ciągu najbliższych miesięcy.

Przypomnieć trzeba, że Demokraci, w których rękach była cała egzekutywa i wszystkie najważniejsze amerykańskie służby, nie potrafili ochronić przed internetowymi szpiegami ani centrali swojej partii, ani sekretarza stanu, ani - jak wszystko na to wskazuje - samego prezydenta. I „śledztwo” Muellera miało wykazać, że winę za to ponosi nie Obama a Trump. Dziwić się tylko można, jak wiele osób w USA dało się otumanić tym bredniom.

 

W jaki sposób prowadzone jest bieżące śledztwo mające być podstawą impeachmentu?

Dzisiaj jest dokładnie tak samo. Oto bowiem syn ówczesnego wiceprezydenta Bidena Hunter pracuje na Ukrainie dla firmy handlującej gazem, będącej po uszy uwikłanej w korupcyjne praktyki i niejasne powiązania z Rosjanami. Dostaje za to milion dolarów rocznie i jak dziś wiemy, nawet sam Obama i Departament Stanu są zafrasowani sytuacją. W końcu rozsierdzeni Ukraińcy rozpoczynają śledztwo przeciw tej firmie i wtedy z wizytą do Kijowa przybywa wiceprezydent Biden. Żąda on zakończenia tego śledztwa, a kiedy widzi opór Ukraińców, żąda zwolnienia prokuratora generalnego. Kiedy Ukraińcy odmawiają, Biden daje im na to sześć godzin grożąc wstrzymaniem transzy ponad pół miliarda dolarów pomocy na wsparcie wojskowe. Biden chwali się swoją skutecznością - bo Ukraińcy zwolnili owego prokuratora - i opowiada to w książce będącej uwerturą jego kampanii prezydenckiej.

Tymczasem po wyborze Zelenskiego Trump przeprowadza z nim rozmowę telefoniczną w obecności wielu osób ze swego otoczenia. Podczas tej rozmowy marginalnie wspomina o konieczności wzmożenia walki z korupcją, podając jako kontekst aferę ze zwolnieniem przez Bidena ich prokuratora generalnego. Jednak podczas tej rozmowy nie ma nawet cienia sugestii, że amerykańska pomoc dla Ukrainy zostanie wstrzymana. Co więcej, wrogowie Trumpa w tym samym czasie oskarżali go wręcz o to, że zbytnio wspomaga Ukrainę.

Na temat tej rozmowy powstaje jednak szybko legenda. Oto do demokratycznego szefa Komisji ds. Służb w Izbie Reprezentantów wpływa rzekomo informacja od tajnego źródła, że Trump zagroził Ukrainie wstrzymaniem pomocy, jeśli ta nie przeprowadzi śledztwa które pogrąży Bidena. Owo źródło powołuje się na przekaz od kogoś, kto słyszał, że podobno podczas tej rozmowy coś o tym mówiono. Owo źródło, z którym ów kongresmen - jak się zarzekał - nie miał bezpośrednich kontaktów, okazało się być b. funkcjonariuszem FBI niezbyt wysokiego szczebla, który uczestniczył w tajnych naradach w Białym Domu z udziałem Bidena, szefa FBI i doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego. Ciaramella, bo to jest jego nazwisko, był - to już wiemy - po uszy uwikłany w działania najściślejszego sztabu partii demokratycznej. Ponadto miał wyjaśniane dziś dopiero kontakty z ukraińskimi oligarchami poprzez inną funkcjonariuszkę partii demokratycznej ukraińskiego pochodzenia Chalupę. Jednym słowem - śmierdzi to mafijnymi powiązaniami na kilometry.

I teraz ci ludzie z wściekłością oskarżają Trumpa, że to on wywierał naciski, by zrobić krzywdę biednemu Bidenowi. Znowu pojąć nie sposób, jak poważna część amerykańskiej opinii publicznej może nie rozumieć istoty tego etapu walki z Trumpem.

Do tego trzeba pamiętać, że przywódcy demokratyczni z N. Pelosi na czele złamali prawo wszczynając „tajne” procedury poprzedzające impeachment tylko po to, by udramatyzować sytuację, a dzisiaj prowadzący „śledztwo” A. Schiff - uwikłany po uszy w ten spisek - gwałci procedury kongresowe, aby bałamucić opinię publiczną.

Podsumowując ten przydługi, ale konieczny wstęp - Trump jest obiektem „polowania na czarownice” i nie wątpię, że Demokraci zapłacą za tę hucpę bardzo wysoką cenę. Prędzej niż im się wydaje.

 

Głosy o możliwości czy też konieczności usunięcia nowo wybranego prezydenta pojawiły się w amerykańskich mediach tuż po wyborach w 2015 roku, zanim zdążył on cokolwiek zrobić. Podobnie było po wyborach Andrzeja Dudy na urząd prezydenta w Polsce, czy po wybranych przez PiS poprzednich wyborach. Czy tego typu procedury mogą stanowić narzędzia w rękach liberalnych elit do zmiany demokratycznego wyniku wyborczego, który nie jest po ich myśli?

Widać że tak jest i to nie tylko w USA. Zdegenerowana lewica węgierska od ponad dziesięciu lat usiłuje zniszczyć Orbana wbrew demokratycznym wyborom Węgrów. Elita unijna walczy z Węgrami, Polską czy z Włochami, gdy okazje się że te narody mogą wybierać nie po myśli tych posttrockistowskich watażków. Mówienie o nich, że są „liberalnymi elitami” jest zakłamywaniem rzeczywistości. To są środowiska, których patronem duchowym i guru pozostaje jeden z największych łgarzy w historii redaktor Walter Duranty, laureat Pulitzera sto lat temu, będący do dziś bohaterem naczelnego organu ideowego tych ludzi, czyli „New York Timesa”. Cyniczne kłamstwo jest narzędziem jakim posługują się ludzie, będący w istocie tym gorszym odpryskiem obozu, który doprowadził do zwycięstwa bolszewizmu w Rosji. To ci ludzie zdominowali dziś zachodnioeuropejską i amerykańską „elitę” i poprzez usłużne im media, opanowane przez tak samo myślących, zwalczają każdego, kto ośmiela się mieć inny pogląd na świat. Walka z Trumpem, Dudą, Kaczyńskim, Johnsonem, Orbanem czy Salvinim, to jest w istocie główny dzisiaj front walki o oblicze naszej przyszłości.

 

Jaki wpływ na sytuację w Polsce i relacje polsko-amerykańskie mogłaby mieć wygrana Demokraty w wyborach prezydenckich w USA?

Byłoby to największe nieszczęście jakie mogłoby dotknąć nasz kraj. Partia Demokratyczna jest obecnie zdegenerowana, jej dominujące frakcje reprezentują poglądy czysto bolszewickie, czego dowodem są treści głoszone w ramach prawyborów. Niektórzy komentatorzy amerykańscy próbują usprawiedliwiać kandydatów, że radykalizują się oni w kierunku lewicowym obecnie, bo bez tego nie wygrają prawyborów. Ale już nawet duża część wrogich wobec Trumpa komentatorów uważa, że skala radykalizmu - np. Hasła E. Warren o nieograniczonej bezpłatnej opiece medycznej dla wszystkich, włącznie z nielegalnymi imigrantami, czy bezpłatnej edukacji na wszystkich szczeblach dla wszystkich, włącznie z nielegalnymi imigrantami - rujnują mentalność olbrzymich rzesz Amerykanów co wywoła długotrwałe, tragiczne skutki.

Do tego Demokraci dowiedli podczas rządów Obamy, że w kilka lat można skutecznie sparaliżować zdolność do działania Ameryki nawet w najbardziej dla niej żywotnych obszarach. Niestety Demokraci są nieuleczalnie skażeni przeświadczeniem, że bez Rosji Ameryka nie poradzi sobie z Chinami. To oznacza, że sprzedadzą nas Putinowi bez zmrużenia oka. W najbardziej żywotnym interesie Polski leży to, aby ci ludzie nie mieli przez najbliższe 5 - 10 lat żadnego wpływu na politykę amerykańską.

 

W ostatnich dniach gościem komisji ds. zagranicznych Kongresu USA był Lech Wałęsa; tuż po wyborze na urząd marszałka Senatu wizytę w amerykańskim Senacie zapowiedział Tomasz Grodzki. Jaki skutek dla Polski mogą odnieść tego typu „zabiegi dyplomatyczne” w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi?

Żadnego. Nikt nie traktuje ich poważnie. Może pojedynczy kongresmeni czy senatorowie spróbują to jakoś wykorzystać w swoich kampaniach wyborczych, ale profil Polaków głosujących w USA jest raczej taki, że na dźwięk nazwiska Wałęsy, a pewno niedługo i Grodzkiego, będą dostawać drgawek. Amerykańscy kandydaci o tym wiedzą, więc poza jakąś półgodzinną hucpą pod kamery niektórych polskich telewizji, nic z tego nie będzie wynikać.

 

Prezydent Wałęsa główne sobie przypisuje zasługi w sprawie zniesienia wiz dla Polaków- czy ma rację?

L. Wałęsa zachowuje się obecnie jak błazen, więc nie zamierzam komentować jego słów. Wizy zostały zniesione dlatego, że bardzo tego chciał prezydent Trump oraz dlatego, że bardzo chciał tego prezydent Duda. Dla naszego komfortu w podróżowaniu do USA jest to zmiana istotna. Jest to też zmiana istotna dla postrzegania nas jako partnera Stanów Zjednoczonych.

 

Dziękuję za rozmowę.