Tomasz Wandas, Fronda.pl: W kampanii wyborczej przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, większość polityków, zgodnie mówiła, że te wybory będą tak naprawę pierwszą turą wyborów do Parlamentu krajowego. Czy faktycznie tak jest? Jeśli tak, to dlaczego? A jeśli nie, to po co była taka retoryka? Czemu miała służyć? 

Prof. Kazimierz Kik, politolog: Tak jest, w gruncie rzeczy te wybory nie były wyborami europejskimi, były to wybory, w których głównym, jasno wyrażanym celem ze strony Koalicji Europejskiej, było pokonanie PiSu. 

Co miało ono oznaczać w gruncie rzeczy? 

To pokonanie PiSu, miało oznaczać osłabienie jego pozycji przed wyborami do Sejmu przez stworzenie niekorzystnego dla nich „wiatru”. W związku z tym, praktycznie cała kampania toczyła się wokół spraw polskich i marginalnych, była to kampania negatywna. 

Negatywna kampania?

To znaczy taka, której głównym celem jest osłabienie PiSu w dwóch płaszczyznach. Po pierwsze w płaszczyźnie personalnej, tu mieliśmy do czynienia z atakami, na przykład na premiera Morawieckiego i po drugie w płaszczyźnie instytucjonalnej – tu mieliśmy do czynienia z atakami na Kościół, który był pojmowany jako sojusznik Prawa i Sprawiedliwości. Cała kampania ze strony opozycji, była negatywna, i jako taka została przegrana. 

"Rozstrzygający bój o przyszłość naszej ojczyzny odbędzie się na jesieni i musimy też zwyciężyć, i to jeszcze bardziej zwyciężyć niż teraz" - mówił po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów do PE prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jakie szanse ma PiS na zwiększenie poparcia do jesieni? Jeśli ma być to więcej niż 45%, to ile? Czy nie jest to zbyt ambitny cel?

Nie jest to zbyt ambitny cel, dlatego, że ponad 45% w warunkach gry na boisku przeciwnika (wybory do PE nie były wyborami faworyzującymi PiS) pokazuje, że PiS osiągnął dużą zdolność mobilizacyjną, przejął inicjatywę. Te wybory stworzyły korzystny wiatr polityczny dla Prawa i Sprawiedliwości, zdestabilizowały Koalicję Europejską (widzimy to choćby bo decyzji pana Kosiniaka-Kamysza) pokazując, że tak prawdę mówiąc, jedna siła polityczna w Polsce jest na wznoszącej linii, a druga jest ciągle na linii spadającej. Co więcej, ta tendencja została po wynikach wyborów do PE wzmocniona. Ponadto, ta sama tendencja jest widoczna w Europie – siły mainstreamu neoliberalnego (u nas jest to PO) praktycznie wszędzie tracą polityczny grunt. 

To znaczy?

W tych wyborach najwięcej stracili Chadecy i Socjaldemokraci, krótko mówiąc; dokładnie najwięcej stracili, ci, którzy tworzą w Polsce Koalicję Europejską. Jeśli chodzi o partie takie jak PiS, Fidesz itd., to nie zwyciężyły w tych wyborach, ale zwiększyły swój stan posiadania w Parlamencie Europejskim. Natomiast, swój stan posiadania zmniejszyły ugrupowania lewicowo-neoliberalne. Biorąc pod uwagę tendencję jaka rysuje się w całej Europie i skutki sukcesu Prawa i Sprawiedliwości w eurowyborach w Polsce, należy rozumieć, że inicjatywa polityczna, znalazła się jeszcze wyraźniej w rękach PiSu. 

O jakiego potencjalnego nowego wyborcę toczy się gra? I czy chodzi o zmobilizowanie większej ilości „swoich” czy może przejęcie wyborców innej partii, tylko jeśli tak, to której? Wiemy, ze część przeszła z PSLu, kiedy ten wstąpił do Koalicji Europejskiej, z tym, że teraz z niej wychodzi, to pewnie część wyborców do nich powróci, to PiS straci..
Rzeczywiście 1,5 mln byłych wyborców Koalicji Europejskiej zniechęconych struktura, składem i pomysłem na KE, nie poszła do wyborów. Natomiast, Prawo i Sprawiedliwość moim zdaniem, powinno skoncentrować się nad zmobilizowaniem i zachęceniem do głosowania, tych, którzy przy dotychczasowej 50% frekwencji do wyborów nie chodzili. Warto, by PiS zdobył wyborców spośród tych, którzy do tej pory nie wierzyli w demokrację, nie wierzyli, że swoim głosem cokolwiek mogą zmienić. Wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały, że każdy głos jest ważny, stąd jest szansa na powodzenie. 

A miasto?

W mieście nie ma takiego potencjału, tu Prawo i Sprawiedliwość ma swoją część (około 30%) i dobrze by ją utrzymał. Na prowincji potencjał jest znaczenie większy, wielu ludzi czuje się tu zmarginalizowana, stąd trzeba dać im motyw do tego, by zagłosowali. 

Co może być tym motywem?

Tym motywem jest ich aktywizacja, czyli przekonanie ich, że ich głos się liczy. Umownie ludzie z prowincji stanowią elektorat Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ w zdecydowanej większości, ich elektorat, to ludzie, którzy w transformacji zostali zmarginalizowani – zyskali niewiele bądź nic. Dziś PiS stwarza im perspektywę i program wkomponowania się w korzyści wynikające z rozwoju gospodarczego Polski. 

Przewodniczący PO Grzegorz Schetyna na pytanie, czy ma pomysł na pokonanie PiS stwierdził, że „pomysł jest, tylko trzeba go znaleźć”. Z kolei Leszek Miller przyznaje, że nie wie, czy na PiS jest jakikolwiek sposób. O czym to świadczy? Zwłaszcza, że mówi to dwóch liderów, bardzo doświadczonych polityków...

Oznacza to, że nie mają programu – pokazują tym samym, że są politykami bez wizji, którzy oślepieni są tylko konceptem odsunięcia PiSu od władzy, a to za mało, stąd można dziś powiedzieć, że jest to największa słabość Koalicji Europejskiej. Polityka, którą prowadzili, została już skompromitowana w 2015 roku (i to nie tylko w Polsce). Poza tym, że ta polityka została skompromitowana przez te kilkadziesiąt lat rządów, o różnych nazwach liberalnych i socjalliberalnych, nie ma pomysłów programowych, a nie ma ich dlatego, że elity liberalno-lewicowe, w ciągu ostatnich trzydziestu lat, zostały intelektualnie wyjałowione. 

To znaczy?

Znaczy to, że mieliśmy partie wodzowskie, w ramach których, stojący na czele wodzowie eliminowali partnerów. Krótko mówiąc, mamy dzisiaj do czynienia z efektem trzydziestu lat negatywnych mechanizmów wyboru klasy politycznej, czyli aktywów partyjnych. Dzisiaj u władz tych partii są „wykonawcy”, którzy nie mają żadnego pomysłu na to, w jaką stronę iść. 

Komentarzy często mówią, że podział między Polakami jest z roku na rok coraz większy właśnie ze względu na poglądy polityczne. Czy faktycznie tak jest? Czy wcześniej tak nie było, kiedy rządziła PO, skoro tak mocno niektórzy teraz to akcentują? Jeśli faktycznie mamy do czynienia z pogłębiającym się podziałem, to jakie może mieć to konsekwencje i co zrobić by zatrzymać ten proces?

Polska nie jest podzielona, Polskę dzielą elity, aktywa partii politycznych – jednym z dowodów jest taktyka i strategia przyjęta przez Schetynę czyli przez Platformę Obywatelską skoncentrowana na haśle „totalnej opozycji”. To partie stosujące negatywne mechanizmy walki politycznej dzielą społeczeństwo. 

Negatywne mechanizmy walki politycznej?

Tak, i są one nastawione na pokonanie przeciwników, a nie na przekonanie Polaków do czegoś, co sami by głosili. Krótko mówiąc; mamy w Polsce problem, który sprowadza się do niskiego poziomu klasy politycznej. Konsekwencją tego niskiego poziomu klasy politycznej są negatywne zjawiska jakim jest działanie partii politycznych obliczone na dzielenie Polaków, a nie na jednoczenie. 

Co najprawdopodobniej czeka nas jesienią? Gdyby wybory miały odbyć się dzisiaj to jaki byłby ich wynik?

Trudno wróżyć, dlatego, że Polacy na ogół wybierają pod wpływem emocji a nie racjonalnego myślenia. W związku z tym, mamy jeszcze cztery miesiące, gdzie może wydarzyć się coś nieprzewidzianego, co mogłoby negatywnie wpłynąć na obraz partii rządzącej– jeśli nic takiego się nie wydarzy, to dzisiejsza perspektywa października jest prosta – polityczny wiwat wymierza gra Prawa i Sprawiedliwości i nie widać żadnej szansy, by strona przeciwna przejęła inicjatywę, bo po prostu nie ma na to pomysłu. 

Dziękuję za rozmowę.