Tomasz Wandas, Fronda.pl: Co sądzi Pan o ostatniej konwencji Prawa i Sprawiedliwości która miała miejsce w Lublinie, czy zapowiedzi podwyższenia płacy minimalnej do 4 tysięcy złotych oraz druga 13 emerytura to nie przesada? 

Prof. Rafał Chwedoruk, politolog: Jeśli chodzi o samą konwencję, to zwróciłbym uwagę na pewien podział ról. Mateusz Morawiecki znalazł się w roli, w której była kiedyś premier Beata Szydło. Mówiąc w skrócie, była to rola kogoś, kto przynosi wszystkim dobre wiadomości. Natomiast prezes partii bardzo wyraźnie adresował swoje wypowiedzi do „żelaznego” elektoratu PiSu, tego, który niegdyś był trzonem całej bazy wyborczej, a teraz stał się tylko jednym z segmentów, stąd takie bardziej asertywne stanowisko w kwestiach kulturowych, które w oczywisty sposób zostały wychwycone przez krytyków PiSu i wyeksponowane. 

Skąd to zwrócenie się do trzonu wyborców partii?

Ta część elektoratu, która od dawna tkwi przy Prawie i Sprawiedliwości, siłą rzeczy w ostatnim czasie znalazła się trochę w cieniu. Obietnice, które znalazły się w przestrzeni największego zainteresowania mediów i opinii publicznej, to były obietnice socjalne, adresowane głównie do tych, którzy się wahają, zmieniają preferencje i tak dalej. Natomiast co do przesady, to oczywiście każda kampania wyborcza w Polsce znaczona jest olbrzymią dozą przesady (od 1990 roku). Stawka tych wyborów zachęca siłą rzeczy wszystkich uczestników do „przesady w przesadzie”, my nie powinniśmy być tym faktem zaskoczeni. Pamiętajmy natomiast, że wyborcy w Polsce z reguły wychwytują tylko niektóre obietnice, te dotyczące materialnych interesów wielkich grup społecznych. Tak było z kwestią wieku emerytalnego czy z 500 +. Natomiast wiele innych niknie w całym gąszczu informacji, po drugie jest traktowane przez wyborców zdroworozsądkowo, jako deklaracja intencji, a nie jako realizowana zapowiedź. Prawo i Sprawiedliwość przy tak świetnych sondażach ma jednak przed sobą wielkie wyzwanie w postaci struktur elektoratu, w której to nadreprezentowane są słabiej sytuowane grupy. Takie grupy wyborców, nie tylko w Polsce, rzadziej stawiają się przy urnach, bardziej wahają się w swoich preferencjach i nieustannie potrzebują nowych bodźców. Wielu polityków, także w naszej części Europy przekonało się, że przy takiej strukturze elektoratu bardzo trudno jest oszacować realne poparcie dla partii.

Jakiś przykład?

Przykładem może być tu partia Roberta Fico, która na Słowacji straciła z wyborów na wybory (mimo świetnych wyników ekonomicznych i realizacji popularnej społecznie reform) ponad jedną trzecią wyborców. PiS niejako nie ma wyjścia. Natomiast owa mityczna droga do wielkomiejskiej klasy średniej to raczej melodia bardzo dalekiej przyszłości. Wszystkie dotychczasowe działania PiSu w tej materii nie przyniosły rewolucyjnie nowych wyników. Oczywiście, PiS poszerzyło w niektórych segmentach swój elektorat, ale nie dokonało oczekiwanego przez siebie przełomu. Ani nominacja premiera, ani forowanie Jarosława Gowina i jego ugrupowania niczego w tej materii strukturalnie nie zmieniły. 

Niektórzy komentatorzy oceniają, że nie ma znaczenia czy PiSowi uda się zrealizować te nowe obietnice, najważniejsze jest tu ich zdaniem, to, że PiS, wyznacza prosocjalny kierunek dla wszystkich pozostałych partii politycznych, czy faktycznie jest to bez znaczenia oraz czy rzeczywiście pozostałe partie nie będą miały teraz innego wyjścia?

Trochę tak jest, i to od kilku lat. Myślę, że nałożyły się na to dwa czynniki - jeden subiektywny, związany z Prawem i Sprawiedliwością, i drugi związany ze światowym kryzysem mającym miejsce trochę ponad dekadę temu, który wzmógł w Polakach tendencję do ekonomicznego głosowania, do kierowania się swoim interesem ekonomicznym a nie wyłącznie kwestiami kulturowymi czy historycznymi. To w istocie przesunęło dyskusję ekonomiczną. Być może powinniśmy interpretować, to tak, że PiS lepiej odczytał „znaki czasów” niż inne partie. Oczywiście przyszłość tego przesunięcia, jeśli spojrzymy na horyzont czasowy wykraczający poza to, co nas czeka za kilka tygodni, jest dużo bardziej niepewna, choćby dlatego, że młode pokolenie w pełni już ukształtowane w III RP, myśli o kwestiach gospodarczych w sposób skrajnie liberalny. Z pewnością będzie to też oddziaływało na wszystkie partie polityczne. 

Główna część elektoratu PO to ci, którzy są przeciwko PiSowi nie tylko z powodów estetycznych, kulturowych etc., ale także z powodów własnego interesu ekonomicznego. Odzwierciedla to zróżnicowana struktura dochodu w elektoratach tych partii. Nie ma cienia wątpliwości, że przy pierwszej lepszej okazji, na przykład w postaci zawirowań gospodarczych retoryka Platformy stanie dużo bardziej liberalna. Natomiast jasne jest, że wiele oczekiwań polskich obywateli, nakładających się przez cały okres transformacji i związanych z rozczarowaniem rządami Platformy oraz z obserwowaniem skutków kryzysu ekonomicznego na świecie, który w Polsce obecny był w sposób pośredni, że to wszystko się skumulowało i Prawo i Sprawiedliwość nie miało innego wyjścia. Warto sobie przypomnieć refleksję sprzed lat jednego z polityków PiSu, który stwierdził, że  w polskich realiach, ze względu na specyficzną strukturę społeczną (szczególnie doświadczenie historyczne), agenda konserwatywna jest możliwa do umasowienia tylko w anturażu socjalnym, a nie jak to jest szczególnie w krajach anglosaskich, gdzie postawy rynkowe korelują z konserwatyzmem kulturowym. 

Dla porównania, jak ocenia Pan ostatnią konwencję Koalicji Obywatelskiej i prezentację kandydata na premiera pani Kidawy-Błońskiej?

Platforma jest na bardzo poważnym zakręcie. Myślę, że ta partia nie do końca zdała sobie sprawę ze skali odpowiedzialności jaka na nią spadła w momencie zawarcia Koalicji Europejskiej. Była to koalicja do której droga nie była tak trudna i skomplikowana. Choć nie odniosła wielkiego sukcesu wyborczego, to nie można było rozwiązać jej bez gigantycznych strat. 

To znaczy?

Całe odium fiaska jedności opozycji, do czego większość elit opiniotwórczych nawoływała, spadała w oczach wielu wyborców na Platformę Obywatelską. Partia ta znalazła się w nowej sytuacji, jej dotychczasowa narracja stała się narracją zdecydowanie osłabionej legitymizacji. Skoro mamy do czynienia z tak ważnym, przełomowym momentem, to dlaczego opozycja nie jest razem?

W strukturze polskiego elektoratu od lat Platforma walczy (w każdej kampanii) o wyborcę już nie z PiSem, bo większość możliwych transferów między tymi partiami dokonała się dawno temu. Natomiast walczy o wyborcę z SLD i podobnymi podmiotami. Często wynik wyborów zależał tak naprawdę od skali przepływów między tymi partiami i można odnieść wrażenie, że do tego zetknięcia się z sobą, zupełnie inaczej niż w poprzednich kampaniach wyborczych Platforma okazała się być nieprzygotowana, co zapewne wynikało z tego, że nie spodziewała się, iż Koalicja Europejska się rozpadnie.

Siłą rzeczy rozwiązanie koalicji musiało wywołać efekt dezorientacji zwłaszcza wśród tych wyborców, którzy a priori nie identyfikowali się z którymś z tych podmiotów. Nominacja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej do roli premiera jest zabiegiem o charakterze ogólnopolskim związany z rywalizacją z SLD o tego samego wyborcę. Wystawienie polityk, która raczej odległa jest od konserwatywnego skrzydła Platformy Obywatelskiej, raczej umiarkowanej w poglądach i w stylu uprawiania polityki wpisuje się w mentalność lewicowych wyborców, których Platforma chciałaby odzyskać, bądź pozyskać nowych, nigdy wcześniej z nią nie związanych. Natomiast w warstwie programowej pomijając najdrobniejsze nieścisłości w programie Koalicji Obywatelskiej, można znaleźć zarówno próby licytacji z PiSem w kwestiach socjalnych, ale można i napotkać bardzo neoliberalnego ducha, do którego ta partia chciałaby powrócić, gdyby pojawiły się kiedyś bardziej sprzyjające okoliczności. Paradoksalnie właśnie ta niespójność być może dała Platformie szanse na przetrwanie najtrudniejszych dla niej miesięcy. Natomiast teraz, w nowej sytuacji, której chyba nikt wśród opozycji nie przewidywał, czyli zaciętej walki o podobnego wyborcę, PO nie zdołała wskazać recepty na zwycięstwo. Jest to ostatni i być może najciekawszy element, który może ulec pewnym zmianom. 

Czyli?

Czy Platforma Obywatelska w ostatnich tygodniach kampanii zdoła odwrócić trend i tak jak to kiedyś bywało, skuteczniej zaatakować konkurentów na „lewo” od niej. 

Sondaże pokazują, że co czwarty Polak nie wie kim jest pani Kidawa- Błońska, jak może wpłynąć to na poparcie dla Koalicji Obywatelskiej? Czy schowanie się w cień szefa PO, na rzecz tak słabo rozpoznawalnej postaci, było właściwym ruchem? 

Właściwym tak, ale pytanie, czy nie spóźnionym? Taki sam manewr w wykonaniu Platformy mieliśmy osiem miesięcy temu - słyszeliśmy wtedy, że lider partii będzie tworzył Koalicję Europejską, że będzie odbudowywał struktury partii i tak dalej, a ktoś inny będzie szykował się do ewentualnego rządzenia państwem po zwycięskich wyborach. W istocie brak rozpoznawalności jest przekleństwem dla wielu polityków. Zdaje się, że dla samego lidera Platformy było to poważnym utrudnieniem w momencie, gdy został liderem. Warto przy tym pamiętać, że od momentu rozwiązania Koalicji Europejskiej opozycja, mimo deklarowanego paktu senackiego, w istocie rywalizuje między sobą. Warto dodać tutaj, że i na listach PSL można znaleźć dziś wielu byłych polityków Platformy. Do tego dochodzą napięcia wewnętrzne - w PO są ewidentne między stronnikami Donalda Tuska a obecnym kierownicwem.

Mniej widoczne dla opinii publicznej, ale obecne. są także tarcia w PSL i SLD. Przyszłość liderów tych partii rozstrzygnie się w tych wyborach. W tym sensie rozpoznawalność pani Kidawy-Błońskiej jest istotna dla Platformy raczej w tym segmencie elektoratu do którego możne ona jeszcze dotrzeć. Zapewne sprawdzono wcześniej czy jest ona rozpoznawalna dla liberalnych i miejskich wyborców. Skoro została nominowana, to z przeprowadzonych wcześniej badań musiało wyjść, że tak jest. Większe znaczenie ma rozpoznawalność wśród tych, którzy na pewno pójdą na wybory, którzy raczej będą zwolennikami Platformy niż innej partii. Jest to zatem ruch defensywny, a nie taki, który byłby w istocie elementem samej walki z Prawem i Sprawiedliwością. 

Dziękuję za rozmowę.