Tomasz Wandas, Fronda.pl Jak ocenia Pan wyniki wyborów do PE, w Polsce, ale i w pozostałych krajach Unii Europejskiej? Czy szykują się spore zmiany? 

Prof. Rafał Chwedoruk, politolog: Na pytanie czy czekają nas spore zmiany odpowiedź brzmi: i tak i nie. Jeśli chodzi o Polskę, to jedynym zaskakującym elementem, który był trudny do przewidzenia, było wyższe niż można było się tego spodziewać poparcie dla PiSu, mierzone zarówno procentami jak i liczbami bezwzględnymi. Rezultaty pozostałych partii były nietrudne do przewidzenia. Natomiast, w skali europejskiej, trudno mówić o jakimś zaskoczeniu, choć wyraźnie widać pewną symetrię, która pojawiła się w ostatnich latach i która to, jest związana z kryzysem migracyjnym oraz wcześniejszym kryzysem gospodarczym. Mamy sytuację w której wszyscy, (zarówno euroentuzjaści jak i eurosceptycy) są zgodni co do tego, że Unia w obecnym  kształcie trwać nie może i że musi pogłębić integrację albo ograniczyć jej głębokość na rzecz wzmocnienia państw narodowych. Ta kryzysowa sytuacja i świadomość tego problemu spowodowały, że z jednej strony bardzo mocnemu wzmocnieniu uległy siły eurosceptyczne i eurorealistyczne. To, że świadomość Europejczyków jest coraz większa widać szczególnie bo wyniku jaki uzyskał na Węgrzech Viktor Orban, Salvini we Włoszech, Mari Le Pen we Francji, szwedzcy demokraci i inni. 

Lewica też uzyskała dobry wynik.

Z drugiej strony, dobre wyniki partii stricte liberalnych, wzmocnienie partii „zielonych” oznacza, że także biegun skrajnie euroentuzjastyczny, myślący o Europie coraz bardziej w kategoriach quasi państwa i oczekujących przejmowania przez instytucje unijne funkcji państw członkowskich także uległ wzmocnieniu. Odzwierciedla to główne bolączki Europy i pokazuje, że ten dylemat (biorąc pod uwagę wysoką frekwencję podczas wyborów w wielu państwach) znajduje odzwierciedlenie w coraz liczniejszej części wyborców. Fakt ten wróży, że kolejna kadencja Europarlamentu nie będzie prosta. Pamiętajmy, że ponadto mamy do czynienia ze zmieniającą się rolą Stanów Zjednoczonych, które z całą pewnością patrzą na próby jednoczenia Europy pod egidą potężnej ekonomicznie Republiki Federalnej Niemiec i jasno dają do zrozumienia o co tym sądzą – tu można wspomnieć choćby niegdysiejszą wizytę Boltona i jego zapowiedź wyrazów sympatii dla eurorealistów. 

Czy nowym euqoposlom PiSu uda się w tej kadencji PE, przy takim jego kształcie wzmocnić pozycje Polski na arenie międzynarodowej, szczególnie wewnątrz wspólnoty europejskiej?

Moim zdaniem nie ulega to najmniejszej wątpliwości. Wywiad Wolfganga Schäuble opublikowany w Polsce tydzień przed wyborami, był bardzo znamienny, jasno dał w nim do zrozumienia, że Republika Federalna Niemiec, jest świadoma tego, że to co dzieje się w Polsce, na Węgrzech (blisko też są dwa pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej oraz być może Rumunia) to zjawiska trwałe. Dostrzegł on, że próba odrzucenia czy dyscyplinowania partii rządzących w tych państwach jest przeciwskuteczna oraz, że lepsza jest droga koncyliacji rozmiękczania stanowisk tych państw, poszukiwania porozumienia. Nie ma cienia wątpliwości, że węgierski, polski casus odbije się szerokim echem wśród decyzyjnych elit, zwłaszcza Europejskiej Partii Ludowej skupiającej główne partie prawicowe ze świata zachodniego. Oczywiście, zasadne jest pytanie czy politycy Prawa i Sprawiedliwości wzorem Viktora Orbana będę chcieli z tej możliwości podtrzymywania dobrej relacji ze Stanami Zjednoczonymi i pragmatycznego grania tym, że wielcy tego świata zabiegają o Polskę skorzystać. Myślę, że Węgrzy ale i Czesi i Słowacy nauczyli się to czynić, i rzeczywiście jest szansa na to, że w perspektywie kilku następnych lat także i my będziemy trochę bardziej elastyczni, pragmatyczni, wygrywający dla siebie sprzeczności między wielkimi tego świata. 

W tym momencie polski rząd, klub parlamentarny PiS, opuści wielu znanych i mocnych polityków, stąd pytanie czy PiS nie będzie teraz zbyt osłabiony by wygrać wybory do Parlamentu krajowego, które czekają nas już tej jesieni? Kto zastąpi Szydło, Brudzińskiego, Jakiego, Mazurek, Kempę i innych?

Rzeczywiście, niektóre nazwiska poczynając o budzącej powszechne uznanie Beaty Szydło za jej wynik wyborczy, odegrały pewną rolę w kampanii – współczesna polityka, na wzorcach amerykańskich, jest bardzo spersonalizowana - to fakt, jednak myślę, że podstawą sukcesu PiSu były czynniki strukturalne, te związane ze strukturą gospodarczą i umiejętnością dyskontowania tej koniunktury. Ponadto, PiS trafnie odczytał nastroje społeczne w wielu aspektach i w kwestiach niechęci wobec radykalnych reform społeczno-obyczajowych. Tak naprawdę, to właśnie te aspekty były i będą podczas jesiennej kampanii głównych reżyserem. Z całym szacunkiem dla wielu polityków (także ministrów) ale dla Prawa i Sprawiedliwości poważnym wyzwaniem będzie zastąpienie po pierwsze ministra Joachima Brudzińskiego, którego rola wewnątrz struktur partyjnych była nie do przecenienia. Ponadto, minister Rafalska, symbolizująca reformy społeczne pierwszych miesięcy rządów Prawa i Sprawiedliwości, była istotną postacią, i tu też wielkim wyzwaniem będzie znalezienie kogoś, kto nie tylko będzie potrafił w sensie merytorycznym kontynuować jej politykę, ale także styl prowadzonej przez nią polityki, bardzo odległy od stygmatyzowania przeciwników, skoncentrowany na meritum problemu. Na nic zdała się krytyka opozycji względem minister Zalewskiej, która bez problemu została europosłanką, co zdaje się pokazywać, że reforma oświatowa wśród obywateli miała trochę większe uznanie niż wśród części liberalnych, wielkomiejskich wyborców. Krótko mówiąc: PiS stoi przed problemem, przed którym chciałaby być chyba każda partia polityczna, a mianowicie jak zastąpić działaczy, którzy po zwycięskich wyborach awansują i obejmują kolejne stanowiska. 

Czy w tak krótkim czasie uda się wykreować osoby na tyle mocne by przyniosły PiSowi sukces? Czy może prezes PiS niepotrzebnie wystawił wszystkich najlepszych członków swojej partii w tych wyborach?

Myślę, że wynik tych wyborów i zasięg zmiany w odbiorze społecznym jaki się po tym dokonał jest nieprzeceniony, stąd był warty takiego wysiłku. Zauważmy, że tak naprawdę ministrowie, którzy obejmą teraz stanowiska, w istocie nie będą mogli pokazać w szerszym stopniu swojej skali, ponieważ tak naprawdę już rozpoczęła się kampania wyborcza do Sejmu. 

Jaki ma to związek? 

Nowi ministrowie będą tak naprawdę pracowali w rytmie wyborczym, jeśli będą podejmowali jakieś ważniejsze decyzje, to bedą zapewne wpisywać się one w szerszy kontekst kampanii, z całą pewnością trudno będzie podejmować decyzje o długofalowym znaczeniu, gdyż po jesiennych wyborach wiele może się zmienić. Natomiast, nie zmienia to faktu, że teraz pojawiła się szansa dla polityków z drugiego szeregu PiS, tych, którzy odgrywają istotną rolę na poziomie lokalnym, w codziennym funkcjonowaniu partii. Będą mieli oni okazję pokazać się wyborcom jako przygotowani do podjęcia poważnych ról na szczeblu centralnym, a ci najbardziej popularni myślę, że nie znikną z ekranów telewizorów i zapewne będą w dalszym ciągu wspierali swoje ugrupowanie podczas kampanii wyborczej. 

Wicepremier Szydło uzyskała rekordowo wysokie poparcie. Czy mając tak wielki potencjał nie powinna pomyśleć o wystartowaniu w wyborach prezydenckich w przyszłym roku?

Myślę, że sytuacja w której obóz rządzący cieszy się najwyższym poparciem (nie ulega wątpliwości, że to poparcie nagle nie zniknie), nie stanie się kandydatem na urząd „głowy państwa” wywodzącej się z tego obóz, na dodatek w sondażach wyraźnie górującej nad potencjalnie głównym kandydatem pierwszej siły opozycyjnej byłoby po prostu niezrozumiałe. Wynik Beaty Szydło był konkluzją wielkich reform społecznych pierwszych miesięcy i lat rządów, był też także jak sądzę wyrazem uznania dla jej sposobu uprawiania polityki. Fragment okręgu wyborczego z którego bezpośrednio wywodzi się Beata Szydło, tzn. wysoce zurbanizowany teren, niewielkie miejscowości między Krakowem a aglomeracją Górnośląsko-Zagłębiowska, (to jest taki polski swing states), gdzie dwie główne orientacje polityczne zawsze bezpośrednio walczyły między sobą o poparcie społeczne, odegrało bardzo istotną rolę. Myślę jednak, że wicepremier Szydło przez następne pięć lat będzie pełniła funkcję europosłanki i dopiero po kolejnych wyborach sejmowych, być może powróci do ról w polityce krajowej.

Wyróżnienie jakie w tym momencie spotkało Beatę Szydło oraz Joachima Brudzińskiego jest tworzeniem szansy na pełnienie przez nich na trwałe kluczowych ról nie tylko w partii, ale i w państwie, również na arenie międzynarodowej.

Schetyna w kampanii zapowiadał, że PiS w PE nic nie wskóra, że to oni, Koalicja Europejska są jedynym gwarantem zapewniającym choćby odpowiednio duże środki wsparcia dla Polski z Unii. Czy to, co mówił może być zasadne? Czy może napięte relacje między nami a Komisją i Radą Europejską ulegną poprawieniu? 

Okaże się to dopiero po jesieni, po drugie; jak sądzę będzie to funkcją innych kwestii, kwestii natury strategicznej. To, co dotychczas obserwowaliśmy, było bardziej pewnym instrumentem oddziaływania na Polskę (podobnie robiono w stosunku do Rumunii). Będzie to też uzależnione od rozstrzygnięcia globalnych problemów, dylematów daleko wykraczających poza Polskę. Nowa Komisja Europejska, nie będzie miała tak silnej legitymizacji. Jeśli chodzi stosunki wewnętrze w Polsce i równolegle relacje polsko-niemieckie, czy relacje między Polską a Komisją Europejską (w nowym składzie) będę związane ze strefa euro. Z pewnością w swoim czasie, polska scena polityczna, będzie żyła tą kwestią, a jak będą wyglądały wtedy rozmowy, co będzie działo się w wtedy w ich tle, to czas pokaże. 

W obecnej sytuacji rząd Prawa i Sprawiedliwości, później nowy rząd po jesiennych wyborach, stanie się obiektem różnorodnych, bardziej zniuansowanych nacisków ze strony naszego niemieckiego partnera odnośnie partycypacji Polski w pogłębianiu integracji europejskiej. Ciągle mamy do czynienia z globalną polityczną rozgrywką stąd nie łudźmy się, że nas ona ominie.

Dziękuję za rozmowę.