Tak jest na przykład w kontekście nieautoryzowanego wywiadu dla „Politico”, w którym Radosław Sikorski miał powiedzieć, że Rosja już od lat miała zamiar dokonania wraz z Polską rozbioru Ukrainy.

„Każdemu, kto ma dobre pióro i temperament polityczny, zdarza się powiedzieć o słowo za dużo. Sądziłem, że ta rozmowa będzie off the record, dziennikarz zrozumiał więcej, niż powiedziałem, o anegdocie, która krążyła wówczas po Warszawie” – komentuje w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” marszałek. I oczywiście zwala winę na media, które - w jego ocenie - nadały sprawie większą wagę, niż na to zasługiwała.

Polityk ma zresztą bardzo nieprzychylną opinię na temat mediów. Być może dlatego, że w ostatnim czasie za sprawą kilku afer regularnie gości na ich łamach… Sikorski mówi więc o „toksycznym” ekosystemie polityczno-medialnym, który zaczyna ciążyć nad „ogólnonarodowym poczuciem własnej wartości”. Na szczęście zauważa, że on sam nie jest bez winy, bo „też ma swój temperament”.

Co ma do powiedzenia marszałek w sprawie afery z tzw. kilometrówkami? Jedynie tyle, że system rozliczeń poselskich był oparty na zaufaniu, czyli oświadczeniach samych posłów. Jeśli nie były wymagane dzienniki podróży, to nikt ich nie robił, a teraz trudno wykazać, gdzie się było kilka lat temu. „Sprawa jest w prokuraturze, mam nadzieję, że śledczy wyjaśnią wszystkie wątpliwości” – uspokaja rozmówca „Tygodnika Powszechnego”.

Marszałkowi nie podoba się też idea taniego państwa. „Państwo nie powinno być tanie. Państwo powinno być solidne. Powinniśmy być z niego dumni. Myśląc o inwestycjach państwowych, powinniśmy brać pod uwagę horyzont dekad, a nie to, co napiszą tabloidy” – skwitował Sikorski.

MaR/Dziennik.pl/Tygodnik Powszechny