W zatrważająco szybkim tempie rośnie liczba "ekspertów", którzy atak nożownika na prezydenta Gdańska łączą z Prawem i Sprawiedliwością oraz polityką rządu Mateusza Morawieckiego. Do tej listy dopisał się właśnie Radosław Sikorski.

"Ewidentnie to była chęć mordu przestępczego z wątkami politycznymi. Znamy pewne fakty, że np. na prezydenta Adamowicza wydano tzw. akt zgonu. No i wiemy, że mamy stronę ultranacjonalistyczną sporu politycznego w Polsce, która specjalizuje się np. w szubienicach dla polityków" - mówi były minister spraw zagranicznych w rządzie PO-PSL.

Zdaniem polityka, do czasu tragedii społeczeństwo w Polsce żyło w przekonaniu niskiego zagrożenia przemocą polityczną i teroryzmem, jednak ta sytuacja w jednym momencie uległa zmianie.

"Myślę, że to ostatni dzwonek, także jeśli zamierzamy wejść w politykę bliskowschodnią na kontrze do takiego kraju, jak Iran" - przekonywał Sikorski.

Były szef MSZ przyznał, że sam niejednokrotnie spotykał się z agresją i czuł zagrożenie ze strony np. uczestników spotkań autorskich.

"Przyszło mi to do głowy. Jeżdżę teraz po Polsce z promocją książki i w Kaliszu miałem takiego niezrównoważonego gościa, który zaczął coś wykrzykiwać" - podkreślił Radosław Sikorski.

mor/WP.pl/Fronda.pl