Co oznaczają słowa prezydenta Francji Emmanuela Macrona o "śmierci mózgowej" Sojuszu Północnoatlantyckiego? Według niemieckiego publicysty i dziennikarza Ulricha Specka wskazują na niezwykle poważne rozbieżności w postrzeganiu przyszłości NATO przez jego najważniejszych członków. Na łamach "Neue Zürcher Zeitung" Speck zwraca uwagę na możliwe scenariusze rozwoju sytuacji w Sojuszu.

W cenie autora prezydent Francji Emmanuel Macron chciałby zastąpić NATO obroną czysto europejską. W ocenie tego polityka jest to nie tylko pożądane, ale i całkowicie możliwe. Dzięki takiemu krokowi Europa nie byłaby już zdana na amerykańskie przywództwo. Macron sądzi, referuje Speck, że problemy i konflikty na Bliskim Wschodzie są pokłosiem amerykańskiej polityki; podobnie napięcia między państwami NATO a Rosją.

"W wizji Macrona Europa może obronić się sama, bo będzie żyć w harmonii ze swoimi wschodnimi i południowymi sąsiadami - bez Ameryki", czytamy w "NZZ". Zdaniem publicysty te dążenia Macrona wspiera premier Węgier, Wiktor Orban. Podstawowym instrumentem dla obu przywódców miałyby być odnowione kontakty z Rosja. Dlatego właśnie na początku grudnia w Paryżu odbędzie się nowy szczyt ds. konfliktu na Ukrainie.

Według Specka sprawy NATO i bezpieczeństwa są inaczej oceniane w Niemczech. Szef MSZ tego kraju, Heiko Maas, zadeklarował, że Stany Zjednoczone są podstawowym sojusznikiem Niemców i Berlin nie ma zamiaru zmieniać tego modelu obrony kontynentu. "W ten sposób stało się publiczne to, co było wiadome już od dawna, ale nie miało konsekwencji: że Niemcy i Francja mają bardzo odmienne spojrzenie na strategiczną przyszłość Europy". W ocenie Specka nową sytuację stworzył prezydent USA Donald Trump.

Choć Amerykanie są w Europie wciąż obecni i działają na Rosjan odstraszająco, to porzuciły rolę strategicznego kierownictwa. Nie konsultują z Europejczykami swoich posunięć. Nie zwracają już tak silnie uwagi na międzynarodowy porządek, ale ostrzej realizują własne interesy, zwłaszcza ekonomiczne. Powstała pustka - i prezydent Emmanuel Macron chciałby ją wypełnić, przerzucając kierownictwo obrony europejskiej na Francję. Problem w tym, pisze Speck, że przynajmniej połowa Europy nie podziela wizji Macrona.

Różnice między Berlinem a Paryżem pokazują to najwymowniej. Stąd, podsumowuje autor, wycofanie się Ameryki ze strategicznego przywództwa podważa jedność Europy, prowokując raczej coraz większe geopolityczne różnice.

bsw/NZZ