Poseł PiS i członek Komisji Weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacji, Jan Mosiński na antenie Telewizji Republika mówił m.in. o- przynajmniej politycznej-odpowiedzialności prezydent Warszawy za ten proceder. 

Hanna Gronkiewicz-Waltz na kolejne wezwania przed komisję reaguje dość histerycznie. Zarzuca jej członkom działania o charakterze politycznym. Często atakuje też przewodniczącego komisji, wiceministra Patryka Jakiego. 

"Hanna Gronkiewicz Waltz brnie dalej z tą swoją nowomową. Zarzuca nam, że realizujemy „polityczne zlecenia”. Mogę zapewnić, że nikt nam nic nie zlecał . Prezydent Warszawy była wzywana na posiedzenie komisji imiennie cztery razy, ale się nie zjawiała."- mówił polityk PiS. Jak podkreślił, Hanna Gronkiewicz-Waltz nie chce wyjaśnić tego, co działo się w Ratuszu nie tylko członkom komisji, ale również wszystkim obywatelom. 

Mosiński podkreślił, że prezydent pisała wprawdzie odwołania, jednak komisja ma prawo ich nie uznać. Zwłaszcza w kontekście tego, co Gronkiewicz-Waltz robiła w momencie, gdy powinna zeznawać. Poseł przypomniał, że organizowała akurat w tym czasie konferencje prasowe i udzielała się politycznie. W ocenie członka komisji tego rodzaju zachowanie prezydent Warszawy było niepoważne. 

"HGW boi się konsekwencji jakie niosą za sobą działania Komisji Weryfikacyjnej. My w przeciwieństwie do niej jesteśmy transparentni i działamy w pełni w granicach prawa"- podkreślił polityk.

Poseł Jan Mosiński w Telewizji Republika poinformował, że w toku prac komisji stworzył "nić powiązań" pewnych osób z dziką reprywatyzacją w Warszawie. W przypadku wielu kontaktów podstawą są lata 80. czyli schyłek PRL. 

"Schyłkowa komuna wychowała pewien układ tzw. „elitę”, która po dziś dzień jest bardzo zaangażowana w najważniejsze sfery życia społecznego, politycznego i gospodarczego"- powiedział. Jak dodał, wówczas- na polecenie Czesława Kiszczaka- grupa osób stworzyła grunt pod transformację ustrojową. Przygotowując się na nowy ustrój, zabezpieczyła swoje wpływy, czego konsekwencje obserwujemy do tej pory. Jak powiedział członek komisji, również przy dzikiej reprywatyzacji pojawiają się nazwiska bardzo znanych, wpływowych oficerów Ludowego Wojska Polskiego. Co więcej, ci niegdyś wysocy rangą oficerowie często byli szkoleni przez rosyjskie GRU, pod Moskwą. 

"Ta wspomniana wywodząca się z dawnych układów PRL „elita” miała się bardzo dobrze, do czasu, gdy wybrał suweren i u władzy pojawił się PiS, który w znaczny sposób narusza uprzywilejowane grupy społeczne"- podkreślił gość Republiki, który zwrócił uwagę, że w reprywatyzowanej kamienicy (należącej do rodziny Waltz) przy ul. Noakowskiego w Warszawie mieści się siedziba grupy "Feniks"

"Budzi to bardzo interesujące przypuszczenia"- podkreślił. Mosiński powiedział, że część generałów związanych z służbami PRL, służących pod Kiszczakiem, szkoliło GRU, dlatego, zdaniem posła, można postawić hipotezę, że w reprywatyzacji maczały palce rosyjskie służby. 

"Szkolenia pod Moskwą służyły nawiązywaniu tego rodzaju znajomości, ale twardych dowodów na, to że miało to wpływ na mafijny proceder jaki się odbywał w Warszawie na razie nie ma. (...) Jak się to wszystko rozrysuje, to dopiero wtedy można dostrzec pewne możliwe powiązania, które pokazują szary obraz warszawskiej reprywatyzacji"- powiedział polityk.

yenn/Telewizja Republika, Fronda.pl