Wczoraj wieczorem szef litewskiego MSZ Linas Linkevičius na swoim Twitterze umieścił post: "Nie ufam ani jednemu słowu rosyjskiego przywódcy. Są one bezwartościowe, dopóki ich wiarygodność nie zostanie udowodniona czynami". 

Z kolei prezydent Francji François Hollande powiedział: "Doskonale wiemy, jak wygląda dalszy scenariusz, jeśli nie zdołamy znaleźć nie tyle kompromisu, ile porozumienia pokojowego. On ma swoją nazwę. Określa się go mianem wojny". Angela Merkel: "Sukces pozostaje niepewny. Ale warto spróbować. Jesteśmy to przynajmniej winni Ukraińcom".

Hollande i Merkel spotkali się z sekretarzem stanu USA Johnem Kerrym na Ukrainie. W piątek – ze względu na sprzeciw Moskwy bez Kerry’ego – przez pięć godzin rozmawiali z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem. W sobotę dyskusja była kontynuowana podczas monachijskiej konferencji na temat bezpieczeństwa, a weekend skończył się rozmowami telefonicznymi przywódców czterech państw tzw. formatu normandzkiego (Francja, Niemcy, Ukraina, Rosja). 

Widać, że negocjacje są trudne. Perspektywa wojny coraz bardziej realna. Co zrobi Europa, gdy okaże się, że Rosja nie wycofa się z Ukrainy? Czy pomoże Ukrainie czy raczej będzie przyglądać się całej sprawie ze swych ciepłych gabinetów? I co najważnienjsze, brak Polski w negocjacjach to dramatyczna sytuacja. Gdy wybuchnie totalna wojna na Ukrainie, odczujemy to i my!

mod/dziennik.pl