Przed komisją śledczą ds. afery Amber Gold stanęła dziś była Naczelnik Pierwszego Urzędu Skarbowego w Gdańsku, Violetta Gorecka. Niektóre z jej zeznań były po prostu skandaliczne.

Gorecka nie ma sobie nic do zarzucenia. W odpowiedzi na stwierdzenie przez szefową komisji Małgorzatę Wassermann, że ta ocenia pracę byłej naczelnik „skrajnie źle”, ta odpowiedziała:

A ja nie. Były faktycznie popełnione błędy, ale byliśmy jedyną instytucja, która rozpoczęła kontrolę.”.

Wassermann odpowiedziała jej na to dobitnie:

Niech pani nie żartuje”.

Okazało się, że mimo iż naczelnik 14 lutego 2012 roku sporządziła notatkę pisząc, że kontrolę przekazuje do Urzędu Kontroli Skarbowej, wniosek wysłała w... czerwcu. Nie umiała jednak wytłumaczyć, z jakiego powodu notatka czekała aż cztery miesiące.

Mimo, że już w grudniu 2011 roku I US w Gdańsku zadecydował o kontroli w Amber Gold, Gorecka w lutym kolejnego roku samodzielnie zadecydowała o wstrzymaniu kontroli. Szefowa komisji stwierdziła, że urzędnicy skarbowi z Krakowa w rozmowie z nią przyznali, że spaliliby się ze wstydu pracując w urzędzie Goreckiej.

Zapytana o to, jak to możliwe, że Amber Gold nie składa deklaracji VAT a małżeństwo P. deklaruje 20 mln złotych przychodu i brak zainteresowania urzędu skarbowego Gorecka stwierdza, że wynika to z „rozproszenia systemów”, na których pracuje urząd.

dam/wpolityce.pl,Fronda.pl