„Nie ma żad­nej na­głej mo­bi­li­za­cji, a re­zer­wy szko­li­my zgod­nie z pla­nem i usta­wą o po­wszech­nym obo­wiąz­ku woj­sko­wym” – mówi pułkownik Marek Orzechowski z zarządu organizacji i uzupełnień w Sztabie Generalnym.

Oficer tłumaczy, że armia prowadzi po prostu rutynową działalność. W ubiegłym roku, po czterech latach przerwy, przywrócono obowiązkowe szkolenia rezerwistów. Osoba, która zostaje na takie ćwiczenia wezwana, spędza w wytypowanej jednostce pięć dni. Służy to odświeżeniu rezerwistom tego,  jak wygląda obecnie uzbrojenie i sprzęt wojskowy.

Pułkownik Orzechowski wyjaśnił, że w tym roku wezwanie otrzymało 7,5 tysiąca rezerwistów. W przyszłym roku będzie to dwa razy więcej.

Oficer zapewnia, że w postępowaniu wojska nie ma niczego nadzwyczajnego. W żadnym razie nie wpłynęła też na to sytuacja za wschodnią granicą.

„Podobne działania armia prowadziła jeszcze przed II wojną światową” – wyjaśnia z kolei pułkownik Janusz Łojko ze Sztabu Generalnego.  

bjad/onet.pl/iar