Asia ma 13 lat. W zeszłym roku ukończyła szkołę podstawową. A że dobra z niej uczennica, to oprócz świadectwa dyrekcja szkoły przygotowała dyplom gratulacyjny dla rodziców. Ot, taka miła tradycja. Zawsze to przyjemnie kiedy i szkoła docenia trud wychowawczy rodziców. Tyle że w przypadku Asi dyplom trzeba było zmodyfikować, bo Asię wychowują dwie kobiety żyjące w związku lesbijskim. I tak na dyplomie za „wzorowe wychowanie córki” słowo „Państwu” zostało ordynarnie skreślone, a zamiast niego odręcznie osoba wypisująca dyplom wpisała „Paniom”. Dyplom podpisała pani dyrektor. „Szkoła po prostu uznała rzeczywistość. Tylko tyle i aż tyle” - komentuje na Facebooku magazyn „Replika", który opisał tę historię, a mamę Asi uczynił bohaterką najbliższego numeru.

Dyplomem pochwaliła się Marzena Frąckowiak, mama Asi, sołtys Grzebieniska (w tej samej wsi znajduje się szkoła, którą skończyła Asia), od 11 lat żyjąca w związku lesbijskim. „Jestem z Dorotą od jedenastu lat. Od siedmiu mieszkamy w Grzebienisku razem. Cała wieś wie. Nikt mi nie może zarzucić, że nie wie, w jakim ja związku żyję” - mówi Frąckowiak w rozmowie z "Repliką". Kobiety wspólnie wychowują Asię: „Asia zaczęła pytać, gdy miała jakieś 6 czy 7 lat. Wyjaśniłyśmy jej, że są różne rodziny, nie wszystkie dzieci mają mamę i tatę. Teraz to akurat weszła w okres buntu i ma ciągle swoje dodatkowe dwa zdania do powiedzenia (śmiech). (…) Jesteśmy jak każda inna zwykła rodzina, tyle że są dwie kobiety. I chyba jesteśmy bardziej otwarte, z Aśką rozmawiamy więcej. Nawet bym powiedziała, że jesteśmy wrażliwe na tym punkcie  – jak ona pyta, to nigdy jej nie zbywamy” – opowiada pani sołtys.

Obie panie – jak wynika z wywiadu – są bardzo zaangażowane w życie wsi i szkoły, stąd pewnie mogły liczyć na specjalne względy dyrekcji. Tyle tylko, że szkoła powinna stać na straży przestrzegania konstytucji. Ta jednoznacznie stwierdza w artykule 18: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”. Pod tę definicję nie podpadają partnerskie związki jednopłciowe. I nie ma powodu, żeby było inaczej. Panie prywatnie mogą się bardzo lubić, razem działać, nawet w szczytnych celach, niemniej w szkolnych dokumentach powinien być oddany stan prawny. A jest on taki, że dziewczynka córką jest tylko dla jednej z tych pań.  

Nie wiem, jakie były intencje pani dyrektor. Czy zabrakło jej zdrowego rozsądku czy tak bardzo chciała przypodobać się lokalnej władzy. Faktem jest, ze szkoła, która powinna stać na straży konstytucji i chronić rodzinę, postąpiła wbrew temu. I choć panie wychowujące Asię w lokalnej społeczności nie ukrywają się ze swoim związkiem, otwarcie o nim mówią, to nie ma powodu, żeby szkoła taki związek promowała. Tym bardziej że dziecko to ma zapewne ojca. Czy jemu gratulacje się nie należą? Dlaczego jest dyskryminowany?

„Gazeta Wyborcza” i środowiskowe media LGBTQ zapiały z zachwytu. Oto w końcu ktoś zauważył homozwiązek i nie boi się o tym głośno mówić. Toż to prawdziwy postęp. Dostaliśmy więc kolejny odcinek serialu o sielankowym życiu homorodzin. Po raz kolejny przekonywani jesteśmy, że to normalna rodzina, a dla dziecka to już zupełnie nie ma znaczenia, kto je wychowuje. Swego czasu głośno było o liście dorosłych już dzieci wychowywanych przez homorodziców do społeczności LTBTQ. Jedna z sygnatariuszek, wychowywana przez dwie matki pisała wprost: „Małżeństwo homoseksualne i homorodzicielstwo odbiera dziecku ojca lub matkę i przekonuje je, że to nie ma znaczenia, że to wszystko jedno. Ale tak nie jest. Wielu z nas, wiele z waszych dzieci jest poranionych. Nieobecność ojca spowodowała w moim życiu wielką wyrwę, a ja codziennie doświadczam bólu z powodu straty taty. Kocham partnerkę mojej mamy, ale druga matka nigdy nie zastąpi ojca, którego straciłam" – podkreśla Heather Barwick.

List ten z uwagą powinna przeczytać pani dyrektor. Jako pedagogowi nie powinno być jej wszystko jedno, w jakim środowisku wychowują się jej uczniowie. Przykre, że taka osoba swoimi działaniami normalizuje to, co z normalnością ma niewiele wspólnego.

Małgorzata Terlikowska