Sadiq Khan, kandydat Partii Pracy w wyborach na burmistrza Londynu niemal na pewno zwyciężył w ostatnich wyborach lokalnych w tym mieście. I choć polityk ten nie jest szczególnie gorliwym muzułmaninem, to i tak jest to wydarzenie symboliczne. W pewnym sensie oznacza ona koniec swoistego europejskiego status quo i wyznacza początek nowej Europy, do której musimy zacząć się powoli przyzwyczajać. Muzułmanie będą rządzili kolejnymi miastami, i prędzej czy później dojdzie do sytuacji, w której nie będą to już bojownicy o prawa człowieka, a… islamscy fundamentaliści.

Pokrzykiwanie, wściekłość, niechęć nie mogą tego zmienić. Procesy zapoczątkowane wiele lat temu obecnie zaczynają przynosić efekty prawdziwej zmiany. I nie ma się, co oszukiwać, że w prosty sposób można je obecnie zatrzymać. Europejczycy z jednej strony nie chcą mieć dzieci, są jak – by zacytować papieża Franciszka – bezpłodna babcia, a z drugiej nie potrafią bronić własnej tożsamości. W efekcie przegrywają demograficzną i duchową walkę o swój kontynent. Niewiele wskazuje na to, by cokolwiek w tej kwestii miało się zmienić.

Odpowiedzią na te zjawiska nie jest jednak ani liberalna, populistyczna islamofobia (na wzór holenderski), ani antyimigranckie pohukiwania. Jest nią głoszenie – w porę i nie w porę, nowym poganom, agnostykom i letnim katolikom, a także muzułmanom – Jezusa Chrystusa. Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. I chrześcijańskie życie rodzin, kapłanów, osób konsekrowanych.Innej drogi nie ma. Jest fikcją przekonanie, że liberalna Europa może przetrwać. Ona w istocie już nie żyje. Zmartwychwstanie może przyjść tylko poprzez wiarę i związane z nią głoszenie i życie.

Tomasz P. Terlikowski