Najlepszym zaś tego przykładem są komentarze policji i mediów po kolejnych zamachach terrorystów islamskich w Niemczech czy Francji. Islamiści mordują lub próbują mordować ludzi z okrzykiem „Allah akbar”, informują, że robią to z przyczyn religijnych, a IS przyznaje się do nich, ale to wszystko nie wystarcza, by policja czy media dostrzegły religijny komponent zamachów. I dlatego wciąż słyszymy zapewnienia, że zamachy te nie mają nic z religią wspólnego, a przynajmniej, że policji nie udało się ustalić jakiegokolwiek związku z islamem.

Gdyby chcieć te zapewnienia traktować poważnie, to trzeba by uznać, że ostatnie ataki w Niemczech i Francji na kobiety miały charakter modowy. Młodym mężczyznym nie podobał się strój pań i dlatego je zaatakowali. Takie podejście pozwala zdjąć odpowiedzialność z islamu i islamizmu i przenieść je na modę… Ataki siekierą byłyby częścią sporów między zwolennikami odmiennych kryteriów ubioru. Idąc dalej, można by uznać, że za zamachy w Nicei też nie odpowiadają islamiści, a jedynie zbyt liberalne przepisy dotyczące posiadania i kierowania ciężarówkami. Trzeba je zdecydowanie zaostrzyć, bo tylko w ten sposób da się rozwiązać problem brutalnych zamachów. Ograniczeniom trzeba poddać także sprzedaż siekier i noży, a także sprawdzić czy przypadkiem nie sprzedawali ich katolicy (bo wtedy można by zrzucić odpowiedzialność na nich). A wtedy będzie można spokojnie ściągnąć kolejne setki tysięcy islamskich uchodźców i pobudować im meczety, które służyć będą wyłącznie szerzeniu religii pokoju i miłości.

I wszystko to byłoby nawet dość zabawne, gdyby nie jeden drobny, ale istotny fakt. Otóż, tak się składa, że ten politycznie poprawny matrix uniemożliwia sensowną walkę z islamskich zagrożeniem. Bez prawdy nie da się postawić sensownej diagnozy i przygotować sensownych recept na walkę na wojnie, która będzie nas przed wiele lat dotykać.

Tomasz P. Terlikowski