Tomasz Wandas, Fronda.pl: W Internecie krąży część pańskiej wypowiedzi dotyczącej relacji pana prezydenta Andrzeja Dudy z ministrem Macierewiczem. W środę na łamach Gazety Polskiej ma ukazać się całość, zatem rozumiem, że jest to tylko i wyłącznie fragment?

Tomasz Sakiewicz, szef Gazety Polskiej: Jednak na Niezależna.pl można już dziś przeczytać całość mojej wypowiedzi.

Dlaczego zatem zdecydowana większość mediów wyłapała ten jeden konkretny fragment, dlaczego to on zyskał popularność w sieci?

Myślę, że dlatego, że był on najsilniejszy emocjonalnie – nie jest to jednak istota wypowiedzi. Część najważniejsza odnosi się do przywództwa Jarosława Kaczyńskiego, do wzięcia go w obronę.

Dlaczego?

Dlatego, że w tej chwili odbywa się próba podważenia faktu, że Kaczyński ma prawo wyznaczyć premiera. Po raz kolejny, częściowo również w mediach prawicowych, próbuje się robić z niego potwora, dlatego, że chce on decydować o rządzie. Jest to sytuacja niebywała, aby lider partii rządzącej nie mógł decydować o rządzie, tym bardziej, że jest to lider o wybitnych umiejętnościach, mający na swoim koncie wiele sukcesów politycznych.

Podejrzenia wobec Jarosława Kaczyńskiego, jakoby w imię własnych ambicji chciał szkodzić własnemu krajowi, są niesłychane!

Jest to gorszące tym bardziej, że odbywa się w części za pieniądze niektórych prezesów spółek skarbu państwa i za pośrednictwem prawicowych mediów.

Jednym słowem, ten konkretnie fragment wskazałby Pan jako kluczowy?

Tak, dokładnie. Sprawa Macierewicza natomiast jest kolejnym przykładem próby robienia czarnego pijaru, jednak tym razem wspartej przez prezydenta.

Jeżeli zatem chodzi o fragment związany z ministrem Macierewiczem, pana zdaniem część mediów uznała go za atrakcyjny wyłącznie ze względu na emocje, które budzi, tak?

Tak dokładnie, przy czym tak jak już powiedziałem, częścią najważniejszą jest ta, która dotyczy przywództwa Jarosława Kaczyńskiego. Chcę okazać wsparcie nie tylko ministrowi Macierewiczowi, ale i Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Jak natomiast obecnie wyglądają relacje Jarosława Kaczyńskiego z prezydentem Andrzejem Dudą? Opinia publiczna często dostaje sprzeczne informacje. Raz mówi się, że większość spraw panowie dogadali i że konfliktu nie ma, innym razem natomiast mówi się, że konflikt trwa, gdyż prezydent próbuje wywalczyć pierwszeństwo w polityce?

Nie, nie sądzę, aby prezydent w tej chwili walczył o pierwszeństwo na prawicy. W tej chwili może on walczyć o honorowe pierwszeństwo w państwie, a to jest zupełnie co innego. Prezydent stoi na czele państwa i nikt tego nie neguje. Jeżeli chodzi natomiast o pierwszeństwo polityczne, to wynika ono przede wszystkim z pozycji politycznej, nie z żadnych tytułów. Liderem jest Jarosław Kaczyński i nie widzę możliwości, aby to się zmieniło w najbliższym czasie.

Jednak zostały podjęte próby podważenia tego faktu

Tak, oczywiście, ale to nie głównie obóz prezydencki za to odpowiada.

Jeśli nie jest to prezydent i obóz prezydencki to kto?

Są to lobby biznesowo-medialne, które zalęgły się wewnątrz obozu władzy.

Nie da się nie zauważyć mocnego tonu Pana wypowiedzi – jeżeli chodzi konkretnie o pana artykuł – czy zatem sprawa poruszyła Pana emocjonalnie?

Mocny ton wypowiedzi wynika z umiejętności wyrażania się w sposób jasny, klarowny. Wielu ludzi poprzez mocny ton rozumie np. wulgaryzmy, czy obrażanie kogoś – ja nikogo nie obrażam ani nie używam wulgaryzmów, ale potrafię formułować wypowiedzi w taki sposób, że wstrząsają ludźmi.

Na portalu społecznościowym odpisał Pan przedstawicielowi pana prezydenta, że jest Pan przeciwnikiem WSI. Skąd ta reakcja? Czy była ona jedynie odpowiedzią na zarzut, że rzekomo ma być Pan nowym sprzymierzeńcem Tuska?

Tak pan o którym mówimy zasugerował, że niepopieranie Andrzeja Dudy oznacza wsparcie Tuska. Jest to absurdalne, a wynika to z dziecięcego poziomu logiki tego pana.

To znaczy?

Jest to poziom analizy rzeczywistości, w stylu: zakrywam oczy i krzyczę „szukaj mnie”!

Jeżeli natomiast przedstawiciele prezydenta rzeczywiście chcą wiedzieć co mi się nie podoba, to jest to wpływ lobby WSI, które pozostało w BBNie bądź na BBN oddziałuje.

Jak silny jest to wpływ Pana zdaniem i kiedy uda się wykorzenić ten problem?

Sprawy nie da się tak szybko rozwiązać.

Dlaczego?

Dlatego, że dziś problem WSI jest związany z „mafizacją” tych struktur. WSI zostały rozwiązane dziesięć lat temu. Nieformalnie jednak działają one zarówno w strukturach armii, jak i poza nimi. Warto podkreślić, że często „odgrzewają” oni relacje zewnętrze. Wojskowe służby informacyjne znajdowały się pod ścisłą kontrolą Moskowy w czasach komunistycznych.

Jak dziś rozumieć WSI skoro zostało rozwiązane, a w pewnym sensie trwa do dziś?

Pod hasłem WSI dziś zaczynamy rozumieć nielegalne, negatywne odziaływania wewnątrz wojska i wokół niego.

W jaki sposób tak rozumiane WSI może mieć dziś wpływ na prezydenta?

Mieliśmy oficera WSI jako doradcę prezydenta, który był w BBNie. Proszę zwrócić uwagę, do jak silnego starcia z ministrem Macierewiczem doprowadzono…

Czy prezydent ma tego świadomość?

Podejrzewam, że prezydent do końca nie ma świadomości, jak wielki wpływ mają WSI na to, co się wokół niego dzieje.

Na koniec chciałbym Pana dopytać o ten mniej istotny fragment Pana wypowiedzi, który jest komentowany zarówno przez wysokich rangą polityków, jak i przez osoby tak zasłużone, jak pani Zofia Romaszewska. Powiedziała ona na antenie RMF FM, że „pan Sakiewicz oszalał”. Jak odniósłby się Pan do tych słów?

Bardzo szanuję panią Romaszewską, natomiast nie wiem, który fragment miałby świadczyć o tym, że oszalałem.

Konkretnie chodzi o: "Co do Macierewicza, to sprawa jest dla mnie prosta: jeżeli prezydent doprowadzi do jego dymisji, nie zagłosuję na Andrzeja Dudę w żadnych wyborach, nawet gdyby jego miejsce miał zająć Tusk".

Nie wiem, gdzie w tym stwierdzeniu jest jakikolwiek element szaleństwa. Nie będę głosował na kogoś, kto nie realizuje swojego programu, liczę, że prezydent się zreflektuje. Osobiście powiem, że lubię i szanuję panią Romaszewską, natomiast jako wyborca uważam, że otoczenie pana prezydenta powinno sobie uświadomić, że reprezentuje kogoś, kto musi ubiegać się o głosy. Nie można tonem pani Romaszewskiej rozmawiać z wyborcami, powiem więcej: absolutnie nie można odnosić się w taki sposób do kogokolwiek, kto domaga się, aby jego głos był uszanowany.

Dziękuję za rozmowę.