Istotą sporu o głębokość inkulturacji jest w istocie pytanie o charakter, miejsce i specyfikę Objawienia. Zwolennicy najgłębszych koncepcji inkulturacji zdają się odrzucać świadomość, że miejsce i czas Wcielenia, a także historia Kościoła są w istocie pozbawione znaczenia. Tyle, że tak nie jest - pisze na Facebooku Tomasz Terlikowski, odnosząc się do sporów związanych z synodem amazońskim

Bóg wcielił się nie tylko w konkretnym ludzie i narodzie, ale także ustanowił Kościół, który rozwijał się w konkretnych warunkach. Hellenizacja i romanizacja chrześcijaństwa nie są przypadkowymi elementami historii Kościoła, ale są można powiedzieć „zamierzone” przez Boga.To, że chrześcijaństwo wyraziło się w języku filozofii greckiej i rzymskiego prawa, nie jest przypadkiem, ani wypadkiem przy pracy, ale faktem dziejów wyrażania się Objawienia.

Nie da się ani zdehellenizować, ani zdelatynizować teologii chrześcijańskiej, bo - nie wydaje się - by istniał lepszy język, lepsza filozofia i lepsze sposoby myślenia do jej budowania. Nie odbiera to wartości innym systemom religijnym czy filozoficznym, a jedynie przypomina, że mają one radykalnie inne fundamenty, które nie wydają się nadawać do wyrażania głębi Objawienia.

Tym bardziej nie wydaje się, by koniecznym elementem przemawiania do ludzi innych kultury było „cofanie” rozwoju chrześcijaństwa i wyrażanie go w kategoriach szamanizmu czy innych religii bardziej pierwotnych.

Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem, i podobnie chrześcijaństwo - takie jakim jest w XXI wieku - wchodzi w inne kultury nie po to, by pozostawić je na ich poziomie, ale by podnieść je ku Bogu.

Nie, nie oznacza to, że nasza cywilizacja jest najlepsza, ale że nie ma chrześcijaństwa bez greckich, rzymskich wpływów, a liturgia - choć może się rozwijać - nie powinna być sprowadzana do poziomu gry rozmaitymi systemami religijnymi. Dlaczego? Dlatego, że lex orandi zawsze pozostaje lex credendi. Przesadna, nieuporządkowana, entuzjastyczna wobec innych kultur inkulturacja liturgii pociągać za sobą może bardzo poważne skutki teologiczne, by nie powiedzieć wprost, prowadzić do teologicznych błędów.

 

Tomasz Terlikowski/Facebook