Jakub Bierzyński, który był głównym doradcą Nowoczesnej do spraw strategii politycznej udzielił wywiadu dla "Polska The Times". W rozmowie tej były doradca ujawnia szczegóły grudniowego puczu. 

Bierzyński opowiada, że pomysł na Nowoczesną pojawił się już w listopadzie 2014 roku. Ryszard Petru rozmawiał z nim na ten temat w kawiarni. Zapytany przez Bierzyńskiego, po co wchodzi do polityki, lider Nowoczesnej odpowiedział, że po to, aby zostać premierem. Dlaczego ani Platformie Obywatelskiej, ani Nowoczesnej nie udało się wygrać wyborów?

"Byliśmy egoistami. To dlatego przegraliśmy z PiS. Opozycja będzie przegrywać, dopóki tego nie zrozumie. (…) My, jako elity, zapomnieliśmy o zwykłym człowieku. (…) Jarosław Kaczyński nie jeździł po dużych miastach, tylko po gminach i powiatach. Rozmawiał z ludźmi, zrozumiał ich język, nastroje i potrzeby"- wyjaśnił Bierzyński. Głównym doradcą Nowoczesnej był do stycznia 2017 roku. Czarę goryczy przelał wyjazd Ryszarda Petru i Joanny Schmidt na Maderę, który spowodował kryzys wizerunkowy lidera partii.

Strateg zdradził też kilka szczegółów wydarzeń z grudnia 2016 roku, nazwanych przez internautów "Ciamajdanem". Partia rządząca mówiła o "puczu", a parę miesięcy po tych wydarzeniach przewodniczący PO, Grzegorz Schetyna niby przypadkiem użył tego określenia, odnosząc się do grudnia 2016. 

Jakub Bierzyński przyznał, że opozycja liczyła na rozlew krwi, oczekiwała scen przemocy. W wymiarze symbolicznym byłoby to bowiem miażdżące dla opcji rządzącej, a dla opozycji- "męczeństwo na ołtarzu demokracji" oraz "wielkie moralne zwycięstwo".

"To był moment, w którym jak w krzywym zwierciadle widać było wszystkie słabości polskiej polityki. Wszyscy trzej główni aktorzy tego dramatu – i Petru, i Schetyna, i Kaczyński – praktycznie przez cały czas popełniali same błędy! Pytanie brzmiało tylko tak: kto popełni ich najwięcej. Ostatecznie to Ryszard Petru przelicytował"- podkreślił były doradca Nowoczesnej.

"Wejść na barykady jest zawsze łatwo. Prawdziwe pytanie brzmi: jak z nich zejść – i to w poczuciu zwycięstwa"- rozmówca dziennika ujawnił, że miał pewien plan na zakończenie protestu sukcesem opozycji, jednak Ryszard Petru nie zastosował się do niego.

Protest miał zakończyć się wraz z pojawieniem się w Sejmie- z powrotem- dziennikarzy.

"Ryszard Petru ma wyjść przed Sejm i ogłosić zwycięstwo i zakończenie okupacji sali sejmowej przed tłumem demonstrantów (…) I co się dzieje? On nie ogłasza końca protestu. Mówi za to z trybuny, że będziemy w nim trwać. Pytam więc: Ryszard, dlaczego nie zrobiłeś tego, co wszyscy ustaliliśmy?"- opowiada Bierzyński. Jego zdaniem, Petru dał się ponieść emocjom. Lider Nowoczesnej "Stanął przed ludźmi, zobaczył ich entuzjazm, to mu się jakoś udzieliło. Popłynął. No, tak bywa". Specjalista od PR miał naprowadzić partię Petru na próbę dialogu z PiS w Kwestii Trybunału. Politycy PO ostro to krytykowali.

Bierzyński mówi również o Platformie Obywatelskiej i Donaldzie Tusku. Były premier, zdaniem stratega, "abdykował" z polskiej polityki nie w 2014 roku, ale znacznie wcześniej.

"Donald Tusk w momencie, w którym ogłaszał otwarcie epoki „ciepłej wody w kranie”, tak naprawdę abdykował z polityki, zrezygnował z jej uprawiania. Zamienił ją na administrowanie, czyli bieżące zarządzanie tym, co jest w zasięgu ręki. A polityka to kreowanie marzeń o wspólnej przyszłości. Pełnej, spójnej wizji tego, w jakim kraju chcemy wspólnie żyć. Donald Tusk zapowiedział swoim pracownikom, że jeśli ktoś do niego przyjdzie z taką wizją, to go wyśle do psychiatry"- powiedział były doradca Nowoczesnej.

yenn/"Polska The Times", Fronda.pl