Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Panie Marku, Facebook właśnie ogłosił, że w swoim serwisie będzie się pozbywał polityki i tematów z tym związanych. Jak powiedział sam Zuckerberg, mają zamiar usuwać nawet te grupy, które – o czym on sam doskonale wie i mówi – nie naruszają zasad ich społeczności. Co Pan o tym sądzi?

Marek Jakubiak: Przede wszystkim należy zdefiniować, czym jest polityka, ponieważ jest to działanie dla dobra wspólnego. Więc pytam się, czym ma się Facebook stać? Polityka jest życiem codziennym. Polityka jest sztuką rywalizacji dla naszego dobra wspólnego. Kto w takim razie miałby pozostać na Facebooku? Kółka różańcowe czy wyznaniowe przecież im nie pasują. Może chodzi im głównie o jakieś kółka zainteresowań, żeby tam byli tylko sami tacy używkownicy?

Osobiście uważam, że Facebook przerósł sam siebie i teraz zjada własny ogon. Niedługo musi się w sposób naturalny znaleźć jego następca. I tyle. Pytanie tylko o ludzi, którzy inwestowali w Facebooka w duże profile po kilkaset tysięcy lajków. To są dziesiątki tysięcy złotych. Facebook z przyjemnością pobierał pieniądze za promowanie tychże kont. Pytanie, czy teraz zwróci te pieniądze?

Facebook takie działania uzasadnia tym, że po pierwsze sami użytkownicy podobno mają nie chcieć polityki, a po drugie jako jedną z przyczyn podaje wydarzenia na Kapitolu w USA, gdzie doszło do zamieszek i kilka osób poniosło śmierć.

Nie ma przymusu korzystania z Facebooka. To jest ewidentne ograniczenie swobód obywatelskich, swobód wolnościowych, podstawowych. Proszę jeszcze zauważyć, że na przykład rewolucjoniści na Ukrainie porozumiewali się za pomocą internetu. To samo dotyczy obecnych protestów w Rosji. To są działania, które się organizuje poprzez komunikatory internetowe. Czyżby Zuckerberg widział jedynie własny ogonek i nic więcej? Myślę, że to jest nadużycie i Facebook już dzisiaj na giełdach stracił kilkadziesiąt miliardów dolarów. Wszystko wskazuje też na to, że Facebook swoją popularnością przerósł autorów, którzy nie bardzo wiedzą, co z tym zrobić dalej.

A propos zjadania własnego ogona. Coraz częściej wśród technicznych fachowców, sam zresztą mam takie doświadczenia w mojej wcześniejszej karierze zawodowej i potrafię to sobie wyobrazić, zaczynają krążyć informacje, że po stronie tzw. back office'a, a więc baz danych, łączy, serwerów, procesorów i całej tej mocy obliczeniowej, które są potrzebne do funkcjonowania takiego serwisu zaczyna się – mówiąc żargonem informatycznym – to wszystko zapychać i dusić. Stąd na przykład ostatnie przeładowania Facebooka, wyświetlania po kilka pozycji, a kiedyś było kilkadziesiąt albo nawet bez limitu. Po pierwsze te wszystkie pliki wideo zajmują dużo miejsca na dyskach, te dyski nie są nieograniczone, a dokupywanie nowych kosztuje i co więcej to pochłania niesamowicie dużo energii elektrycznej. Te centra muszą też być umiejscowione w różnych częściach świata, żeby nie było dużych opóźnień, kiedy piszemy czy dodajemy jakieś nagranie czy wrzucamy zdjęcie. Natomiast cała ta otoczka ideologiczna może być zwyczajnym odwracaniem uwagi od prawdziwych problemów technicznych, z jakimi Facebook się mierzy. Dlatego właśnie serwis odcina kolejnych użytkowników i kolejne grupy. Jeśli to prawa, to jakby Pan to skomentował?

Coś z prawdy w tym może być, natomiast ja myślę, że główną rolę gra tutaj neomarksistowska ideologia, która nakazuje ograniczanie swobód obywatelskich. Powtarza się sytuacja bolszewików w Rosji. Niestety widzę wyraźnie, że za pomocą nowych technologii te same problemy zaczynają się pojawiać na świecie i to może się skończyć tragicznie dla całego świata.

Jakby by Pan się odniósł już na chłodno z pewnej perspektywy czasowej do blokady kont prezydenta Trumpa i na Facebooku i na Twitterze? Ale temat jest szerszy, ponieważ zaczynano też blokować konta jego zwolenników.

Po pierwsze blokowanie czy usuwanie kont prezydenta Stanów Zjednoczonych pierwszego propagatora idei twitterowej z komunikatora jakim jest Twitter, było błędem Twittera, dlatego, że Twitter pokazał, że nie liczy się z żadnym autorytetem i że oprócz własnych interesów nie widzi żadnych innych interesów. I za to Twitter wcześniej czy później zapłaci.

Myślę, że będą się pojawiały komunikatory regionalne. Nasze lokalne „gadu gadu” to był pierwowzór komunikatora typu messenger.

My wychowaliśmy się bez Facebooka i Twittera i myślę, że z dużą łatwością przyjdzie nam wrócić do rozmów telefonicznych, do spotkań i tak dalej.

Ludzie muszą się komunikować, ponieważ jesteśmy „zwierzętami stadnymi” i nasza kultura, nasza inteligencja powstaje na skutek ścierania się i interakcji międzyludzkich, w tym personalnych. Jeśli ludzie nie będą się komunikować, to możemy mieć – przepraszam za bardzo duży kolokwializm – kupę debili i wrócimy do jaskiń.

Dziękuję uprzejmie za rozmowę