Gdy w piątkowy wieczór Marian Banaś składał na Wiejskiej sprawozdanie z działalności Najwyższej Izby Kontroli za 2020 rok, sejmowa sala świeciła pustkami. Zdecydowanie większą ilość polskich posłów można było wówczas odnaleźć na imieninowej imprezie popularnego dziennikarza Roberta Mazurka, wyprawiającego swe 50. urodziny i tym samym jednoczącego polskich polityków w bankietowej koalicji ponad podziałami.

Przed laty w programie dla dzieci, prowadzonym przez dzieci, gościła dziennikarka Dorota Gawryluk. Przybliżyła ona wówczas swym małym gospodarzom bardzo wiele z politycznej kuchni i przestrzegła, by dzieci uważały za absolutnie pewne, że politycy, którzy w programach telewizyjnych czy radiowych teatralnie skaczą sobie do gardeł, chwilę po nagraniu poklepują się po ramieniu i z uśmiechem na ustach idą wspólnie coś zjeść czy wypić, będąc ze sobą najczęściej od lat na „ty”.

Robert Mazurek, znakomity dziennikarz, przed laty pisał dla „Frondy”, a potem wraz z Igorem Zalewskim tworzył we „Wprost” fantastyczną, skrzącą się ostrym jak brzytwa dowcipem rubrykę „Z życia koalicji. Z życia opozycji”. Obecnie przeprowadza poranne rozmowy z politykami w RMF FM oraz prowadzi konto twitterowe poświęcone winom, pod znamiennym tytułem: „Wina Mazurka”.

I to właśnie Robert Mazurek okazał się być osobą nie tylko mającą dla polskich polityków zdecydowanie większą siłę przyciągania niż sejmowa sala, ale i jednoczącą ich w niemal bezprecedensowy sposób w swoistej bankietowej koalicji. Problem w tym, że gdzieś w pobliżu imprezy przechodził akurat z tragarzami fotoreporter „Faktu” i uwiecznił dla potomnych bezsporną winę Mazurka w przyciąganiu sejmowych wagarowiczów.

Na imprezie u błyskotliwego dziennikarza RMF bawili się zgodnie zarówno członkowie „Zjednoczonej Prawicy”, jak i opozycji totalnej. No i rzecz jasna PSL, co akurat niespecjalnie dziwi, bo PSL od zawsze, miał ponadprzeciętne zdolności koalicyjne, również, a może przede wszystkim w wydaniu bankietowym.

Co ciekawe, na imprezie Mazurka był i minister Gliński, który kiedyś ostentacyjnie opuszczał studio w trakcie rozmowy zrywając z siebie mikrofony i poseł Neumann z PO, który na wywiadzie w RMF trochę za bardzo się wygadał i popadł potem w niemałe polityczne tarapaty. Obiektyw „Faktu” uchwycił tam też Michała Dworczyka, Marka Suskiego, Adama Lipińskiego, Tadeusza Cymańskiego, Jadwigę Emilewicz, byłego posła PiS Adama Hoffmana, byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, Borysa Budkę, Tomasza Siemoniaka, Sławomira Neumanna, Pawła Poncyliusza, Pawła Zalewskiego, Władysława Kosiniaka-Kamysza, a nawet Pawła Piskorskiego.

Oczywiście każdy z czynnych parlamentarzystów miał błyskawicznie przygotowaną stosowną odpowiedź na pytania dziennikarzy, dlaczego zamiast wykonywać swą pracę w Sejmie, bankietuje u Mazurka.

Sam dziennikarz w charakterystycznym dla siebie żartobliwym stylu odniósł się do całej sytuacji, pisząc na swoim niepolitycznym profilu twitterowym: „Zaproś genialnych malarzy, znanych muzyków, tuziny aktorów, dziennikarzy czy prywatnych przyjaciół nie licząc, a zazdrosny (bo niezaproszony) ‘Fakt’ ci później samych polityków pokaże. No, ludzie, jak tak można?! Żądam drugiej edycji!". Po jakimś czasie tweet jednak został usunięty.

Natomiast rozgłośnia, w której na co dzień pracuje dziennikarz, ustami  dyrektora programowego Tadeusza Sołtysa, odniosła się do sprawy w następujący sposób:  „Dla radia RMF FM najważniejsza jest jakość codziennej rozmowy o 8.02. Nie będziemy oceniać tego, kogo Robert Mazurek zaprasza na swoje urodziny. Jest to jego prywatna sprawa”.

 

ren/fakt.pl