Historia francuskiego księdza Rene Luca jeży włos na głowie. Jego pięćdziesięcioletnim życiem spokojnie można obdzielić kilka, albo nawet kilkanaście osób. Jako nastolatek ścierał z podłogi krew swojego ojczyma, który popełnił samobójstwo. W kilka lat później stał już w Lourdes, przed obliczem Matki Bożej, by prosić o powołanie kapłańskie.

Rene Luc wychowywał się w skrajnej biedzie. W domu brakowało nawet jedzenia. Pewnie można nawet powiedzieć, że życie uratował mu pies. Żywność dla ludzi była bowiem znacznie droższa niż psia karma. Dlatego w domu Rene częściej znajdował paczkę ze zwierzęcą żywnością. I to nią nierzadko zapychał żołądek.

Jako malec, wędrował między domem własnym a domem opieki społecznej. Tam miało mu być lepiej. Ale wcale nie było. – Będziesz jadł do syta – zapewniała państwowa urzędniczka. To akurat była prawda. Tyle, że serce wyło mu z bólu i samotności.

Wzorem bandyta

Wreszcie matka Rene związała się z Martialem – miejscowym gangsterem. Dziecko wróciło do domu. Obietnica lepszego życia wydawała się realna. Jednak nic z tego – Martial okazał się brutalnym zwyrodnialcem. Pierwszy cios wymierzony matce na oczach małego Rene mówił więcej niż setki wypowiedzianych przysiąg i zapewnień o nowym życiu.

Mężczyzna był bezwzględny. Utrzymywał regularne kontakty z ludźmi z półświatka. Rene Luc wiedział, że to nie jest tylko przemocowiec, ale też bardzo niebezpieczny człowiek, z którym lepiej nie zadzierać. Wreszcie spełnił jedną z tych swoich obrzydliwych obietnic. Podczas kłótni z matką Rene, Martial wziął nóż i płynnym ruchem, jak gdyby umieszczał go w pokrowcu, przebił nim brzuch kobiety.

Wstrząs, szpital, przerażenie – te obrazy pozostały dzisiaj w głowie Rene Luca. Odważną decyzję podjęła tymczasem jego matka: po wyjściu ze szpitala spakowała swoje rzeczy, zabrała syna i uciekła. Byle jak najdalej. Ale od Martiala nie było ucieczki. Bandyta wpadł w szał. Odnalazł uciekinierów, skatował kobietę, a na oczach Rene Luca popełnił samobójstwo.

Chłopak doznał szoku. Jego serce stało się twarde, jak skała. Mama przeżyła, ale młody chłopak widział rzeczy, których nikt nie powinien oglądać, i które nigdy nie powinny się wydarzyć. – Nie wylałem ani jednej łzy. Zresztą nazajutrz po jego śmierci poszedłem do kostnicy. Po raz pierwszy widziałem trupa. Dotknąłem jego policzka: był zimny. „Hej, mamo! Widziałaś!”, powiedziałem do niej zdziwiony. „Można by powiedzieć: kurczak na zimno…” Taki był stan mojej wrażliwości – wspomina Rene.

Przyszedł On. Przyszła Ona

Pojawił się, jak to On, niespodziewanie. Przemówił przez drugiego człowieka. I jak zawsze trochę ironicznie, bo człowiek ten miał za sobą straszną przeszłość. Rene Luc, który trafił do środowisk zbliżonych do tych, w jakich obracał się Martial, pewnego razu przypadkiem znalazł się na spotkaniu z nawróconym szefem nowojorskiego gangu, Nickym Cruzem. To wtedy Rene zaczął się modlić. Cicho, bez efektów specjalnych, ale jednak się modlił. On przyszedł. I zaczął czynić cuda.

Rene Luc rzuca się w wir życia wspólnotowego. Targany wyrzutami sumienia, z przerażeniem odkrywa, w jak strasznym bagnie się znalazł. Wyjeżdża do Lourdes. Wie, że kiedy złapie dłoń Matki Bożej, nic nim nie zachwieje. To tam wydarzyło się to, co najważniejsze. Klęcząc w grocie, przed figurą Maryi, poczuł to. Wiedział, że musi zostać księdzem.

Myśl jest szalona. Jeszcze niedawno żył daleko od Boga, więcej: żył tak, jakby Boga nie było. Widział rzeczy, które odebrały mu nadzieję. A teraz miał zostać kapłanem. Czy to wszystko jest możliwe? – Bóg nie powołuje najlepszych, ja sam jestem tego dobrym przykładem, ale

prosi nas, byśmy dali z siebie, co mamy najlepszego! – mówi dzisiaj.

Świat to za mało

Rene Luc idzie do seminarium. Nie ma problemów z życiem kleryka. Jest zdeterminowany: pragnie zostać księdzem. Wątpliwości? Brak.

Po święceniach rzuca się w przepaść. Ryzyko? Jezu, Ty się tym zajmij! Młody ksiądz jest świadomy tego, że jego życie może owocować na kapłańskiej drodze. Jest pewien, że Bóg już teraz wyprowadza z tego dobro. I dostrzega sens dramatu, którego doświadczył.

Chce być jak Paweł z Tarsu. Rusza na misje. Nie przeraża go ewangelizowanie nawet w najniebezpieczniejszych rejonach świata. Z odwagą wyjeżdża do ogarniętego wojną Libanu. Tuż po upadku ZSRR organizuje konwój humanitarny dla krajów Europy Wschodniej. Jedzie do Republiki Środkowoafrykańskiej, by pracować z trudną młodzieżą zamieszkującą czerwoną dzielnicę miasta Bangi. Widział już wiele, świat nie jest w stanie go przestraszyć.

Jako kapłan w laickiej Francji wkłada bardzo dużo wysiłku w to, by dotrzeć do potrzebujących pomocy. Jest to jednak trudne: z powodu przynależności do Kościoła jest wyszydzany, a wielu traktuje go z rezerwą.

Wbrew dominującej kulturze laickiej René‑Luc organizuje akcje ewangelizacyjne na ulicach miast. Niosąc ze sobą doświadczenie trudnego dzieciństwa, założył specjalną szkołę misyjną dla młodzieży o nazwie Cap Missio.

Wszystko zawdzięcza Bogu oraz Matce Bożej z Lourdes, która przyniosła mu wielki dar kapłaństwa.

 

Tekst ukazał się w oparciu o książkę ks. Rene Luca „Serce pełne Boga”, którą znajdziesz tutaj

źródło: twojawalkaduchowa.pl