Wielu politycznych działaczy ruchów LGBT wcale nie ukrywa, iż obok związków partnerskich oraz homomałżeństw ich celem jest też doprowadzenie do wprowadzenia prawnego zakazu tak zwanej homofobii. O tym, że w praktyce prawo to oznacza mniej lub bardziej poważne ograniczenie wolności religijnej chrześcijan, żydów i muzułmanów, przekonują zaś liczne przykłady z krajów, gdzie ono już obowiązuje.

 

Nękanie duchownych za nazywanie sodomii grzechem, karanie cukierników niechcących piec tortów na homoseksualne wesela to tylko niektóre z tak traktowanych przejawów "homofobii". W pewnych państwach kłopoty z prawem można mieć też nawet za leczenie wyrażających na to zgodę osób homoseksualnych. Sytuacja taka ma miejsce w hiszpańskim regionie Madrytu, gdzie za promowanie lub prowadzenie terapii mającej na celu wyleczenie z homoseksualizmu grozi kara grzywny do 45 tysięcy euro. O tym, że nie jest to niestety bynajmniej martwe prawo, przekonały się ostatnio władze położonej w regionie Madrytu diecezji kościelnej Alcalá de Henares. Otóż, jeden z lewicowych dziennikarzy postanowił przeprowadzić swoistą prowokację dziennikarską. Udał się on do prowadzonej przez wspomnianą wyżej diecezję poradni i podał się tam za homoseksualistę. Terapeutka, z którą się spotkał, doradziła mu, by przestał masturbować się i oglądać pornografię. W odpowiedzi na to lewicowy dziennikarz zarzucił diecezji Alcalá de Henares, iż ta promuje zakazaną praktykę leczenia homoseksualizmu. Skutkiem całej tej prowokacji jest to, że aktualnie regionalny rząd Madrytu bada, czy diecezja złamała prawo. Jeśli zaś władze tego regionu dojdą do wniosku, iż rzeczywiście diecezja promowała, lub prowadziła terapie leczenia z homoseksualizmu, skutkiem tego będzie zamknięcie poradni, gdzie takowe leczenie miało mieć miejsce, a także nałożenie nań pieniężnej grzywny.

Jak można wszystko to skomentować? Czy szaleństwo walki z tzw. homofobią ma jeszcze jakieś granice? Przecież niemal z roku na rok widzimy, iż ruchy LGBT są również na płaszczyźnie prawno-politycznej coraz bardziej roszczeniowe. Przypominają one w tym żarłocznego smoka, którego apetyt – pomimo pochłaniania coraz większej ilości jedzenia – jest wciąż niezaspokojony. Jakże bardzo to sprzeciwia się nauczaniu Kościoła, które za pośrednictwem choćby papieża Leona XIII uczy: „tego co się prawdzie i cnocie sprzeciwia, nie godzi się na jaw wydobywać i przed oczy ludziom stawiać, a tym mniej opieką prawa godzi się popierać” („Immortale Dei”).

Można jednak zapytać, czy należy być posłusznym prawom zakazującym leczenia homoseksualizmu? Oczywiście, szanowanie każdej władzy jest chrześcijańską powinnością – również tej, która jest lewicowa i prohomoseksualna. To jednak nie jest równoznaczne z posłuszeństwem dokładnie wszystkim prawom ustanawianym przez taką władzę. Jak wszak uczył o tym przywołany już wyżej Leon XIII:

„Jeden jest tylko powód uwalniający ludzi od posłuszeństwa, mianowicie gdyby żądano od nich czegoś przeciwnego prawu naturalnemu albo Bożemu, tam bowiem, gdzie zachodzi pogwałcenie prawa natury lub woli Bożej, zarówno sam rozkaz, jak wykonanie go byłoby zbrodnią. (…)
A więc pasterze dusz idąc za przykładem Pawła Apostoła, usiłowali z największym naciskiem pouczać ludy, iż powinny „monarchom i władzom być uległe, rozkazów ich słuchać” (Tyt. 3, 1); podobnie modlić się do Boga za wszystkich ludzi, lecz szczególnie za „królów i za tych, którzy piastują najwyższe godności, to bowiem zaleca nauka Zbawiciela Pana naszego” (1 Tym 2, 1-3). Pierwsi chrześcijanie postawili nam pod tym względem wzór znakomity; z największą niesprawiedliwością i okrucieństwem prześladowani przez pogańskich cesarzy, nigdy nie przestawali zachowywać się posłusznie i ulegle; wydawało się wprost, iż tamtych srogość chcą przemóc własną pokorą. Podobna skromność i niezłomna wola pozostawania wiernymi poddanymi wywierała tak silne wrażenie, iż zaćmić go nie mogły potwarze i złość wrogów (…) Inna sprawa była, gdy cesarze przez swoje dekrety lub pretorzy przez swoje groźby chcieli ich zmusić do sprzeniewierzenia się wierze chrześcijańskiej lub innym obowiązkom: w takich chwilach woleli zaiste odmówić posłuszeństwa ludziom niż Bogu. Wszakże i w podobnych okolicznościach dalecy byli od tego, aby jakikolwiek wszczynać bunt i majestat cesarski obrażać, a jednego tylko żądali, aby wolno im było swoją wiarę otwarcie wyznawać i być jej niezachwianie wiernymi. Poza tym nie myśleli o żadnym buncie, a na tortury szli tak spokojnie i ochoczo, że wielkość ich ducha brała górę nad wielkością zadawanych im mąk„ ("Diuturnum illud").

Czy zaś prawo, które zakazuje pomocy osobom homoseksualnym w prowadzeniu przez nich cnotliwego życia, nie kryminalizuje tym samym wypełniania Bożej woli? Przecież równie dobrze, zakazane prawnie mogłoby być danie chleba osobie umierającej z głodu.

Mirosław Salwowski