To zrozumiałe, że Europejczycy są sfrustrowani tym, że nie są brani na poważnie, zarówno przez swoich adwersarzy w postaci Rosji czy Chin, jak i przez swoich przyjaciół, takich jak USA czy Australia. Ale zamiast bezsilnie się wściekać, lepiej byłoby szczerze przyjrzeć się sobie i odnaleźć powody takiego stanu rzeczy” – uważa Andreas Kluth, publicysta agencji Bloomberg.

Kluth analizuje obecną sytuację państw zachodniej Europy na geopolitycznej mapie świata i stara się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wygląda ona coraz mniej ciekawie, a UE sama degraduje się stopniowo do drugiej ligi wielkiej globalnej polityki.

Andreas Kluth jako dowód obniżenia rangi Unii Europejskiej w polityce międzynarodowej podaje fakt powołania nowego sojuszu geopolitycznego z udziałem Australii, Wielkiej Brytanii oraz Stanów Zjednoczonych o nazwie AUKUS, którego „oczywistym adwersarzem są Chiny”. Kluth zauważa, że „po raz kolejny w historii stary świat anglosaski ukazuje się jako osobny względem szerszego Zachodu byt. Sednem całej sprawy jest fakt, że jeśli chodzi o prawdziwe zagrożenia, to zarówno w XXI, jak i XX wieku, kluczowe znaczenie mają łączące poszczególne państwa stare więzy języka i kultury”.

Publicysta agencji Bloomberg konstatuje: „W kilku innych europejskich stolicach podjęto płaczliwe narzekania Macrona, szczególnie po haniebnym wycofaniu się Zachodu z Afganistanu. Pod tym względem Europejczycy również poczuli się zdradzeni przez Amerykanów, którzy nie zadali sobie dużego trudu, aby skonsultować wycofanie się z Afganistanu ze swoimi europejskimi sojusznikami. Jak można było się spodziewać, powróciły apele i nawoływania o utworzenie „europejskiej armii”.

Objawy poważnego kryzysu europejskiego Zachodu Andreas Kluth dostrzega także w kontekście konfliktu z Chinami, w jakim znalazła się w ostatnim czasie Litwa oraz tego, w jaki sposób zareagowała na całą sytuację UE, której przecież Litwa od kilkunastu lat jest członkiem. „Kraj ten” – pisze o naszych bałtyckich sąsiadach Kluth – „stał się niedawno ofiarą działań wrogich Pekinu. Powodem wrogości ze strony Chin był fakt, że Wilno pozwoliło Tajwanowi na ustanowienie na Litwie biura przedstawicielskiego, tymczasem Pekin uważa Tajwan za swoją zbuntowaną prowincję. W ramach działań odwetowych, jeśli można to tak nazwać, Państwo Środka wycofało swojego ambasadora z Litwy, ukróciło handel z tym państwem oraz zaostrzyło ogólne relacje”.

Kluth przechodzi następnie do ukazania problemu, jaki z podjęciem w tej sprawie klarownej, odważnej polityki ma UE. Pisze on: „USA natychmiast zaoferowały Litwie swoje wsparcie, a co zrobiła Unia Europejska? Jej państwa członkowskie nie są już tego takie pewne. W końcu prowadzą z Chinami wiele interesów. Wybijają się tu Niemcy, których największym partnerem handlowym są właśnie Chiny. Europejczycy w tej sytuacji uważają, że Litwa mogłaby być bardziej dyplomatyczna. Na premiera Słowenii, która sprawuje obecnie rotacyjną prezydencję w Radzie UE, spadła konieczność proszenia europejskich partnerów o udzielenie wsparcia Litwie w czasie spotkania za dwa tygodnie”.

Andreas Kluth, konstatując niepokojące, jego zdaniem, zjawisko „fragmentaryzacji Zachodu”, które „źle wróży stabilności i pokojowi”, uważa, że „Stany Zjednoczone powinny nadal próbować ratować Zachód, nawet jeśli inne kraje, takie jak Wielka Brytania i Australia, w mądry sposób wdrażają swoje „plany B”. Podsumowuje jednak, że „ostatecznie to Europejczycy muszą zadecydować, czego chcą oraz co zrobią, aby uzyskać wiarygodność”.

 

ren/forsal.pl