Prawdziwe trzęsienie ziemi po stronie opozycji wywołało stanowisko Lewicy ws. temat Krajowego Planu Odbudowy. Porozumienie z rządem doprowadziło nie tylko do konfliktu wśród opozycyjnych ugrupowań parlamentarnych, które jeszcze niedawno w planach PO miały połączyć się w wielką Koalicję276. Wojnę Lewicy wypowiedział też tzw. „Strajk Kobiet”. Marta Lempart daje swojemu dotychczasowemu sprzymierzeńcowi dobę na zmianę decyzji. Złośliwie odpowiada jej posłanka Anna Maria Żukowska, która pyta, co z ultimatum, które aktywiści stawiali wcześniej rządowi.

Rada Ministrów przyjęła wczoraj projekt ustawy o ratyfikacji decyzji na temat zwiększenia zasobów własnych Unii Europejskiej. Ratyfikacja ustawy przez wszystkie państwa członkowskie UE jest warunkiem realizacji budżetu wspólnoty i Funduszu Odbudowy. Teraz projekt ustawy trafi do parlamentu. Przeciw ratyfikacji jest jednak Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, która widzi w niej zagrożenie dla polskiej suwerenności. Aby więc Polska mogła otrzymać gigantyczne środki z Unii Europejskiej Prawo i Sprawiedliwość potrzebuje poparcia opozycji. Takie ma otrzymać ze strony Lewicy. Wczoraj liderzy tego ugrupowania doszli do porozumienia z rządem ws. Krajowego Planu Odbudowy. PiS zgodziło się na przyjęcie takich postulatów Lewicy jak m.in. budowa 75 tys. tanich mieszkań na wynajem oraz przeznaczenie 2,2 mld złotych na szpitale powiatowe.

Wczorajsze porozumienie z rządem stało się powodem ogromnej krytyki ze strony totalnej opozycji, która oskarża Lewicę o zdradę. Stanowisko zabrał też kierowany przez Martę Lempart tzw. „Strajk Kobiet”.

- „W spr. @Lewica /y ogłaszamy krótko: wóz albo przewóz. Doba na ogarnięcie się albo zaczynamy ogólnopolską akcję wybijania głupoty z głowy Lewicy. Mafia nie przestanie być mafią, bo Lewica grzecznie wciśnie guzik”

- napisano dziś na profilu organizacji.

Z apelu „Strajku Kobiet” kpi na Twitterze posłanka Anna Maria Żukowska.

- „Czy rząd już się podał do dymisji po Waszym ultimatum?”

- pyta parlamentarzystka Lewicy.

W ten sposób Żukowska przypomniała słynne ultimatum „Strajku Kobiet” z początków protestu, kiedy to Marta Lempart dała rządowi siedem dni na spełnienie swoich postulatów.

kak/Twitter