W nocy z 9 na 10 września, w czasie rosyjskiego ataku na Ukrainę, w polską przestrzeń powietrzną wtargnęło 21 rosyjskich dronów. Wojsko zdecydowało o zestrzeleniu kilku bezzałogowców, które stwarzały realne zagrożenie dla mieszkańców. Do najpoważniejszych szkód doszło w Wyrykach na Lubelszczyźnie, gdzie uszkodzony został dach jednego z domów. Pierwotnie przypuszczano, że na dom spadł dron lub jego fragment. Wczoraj jednak „Rzeczpospolita”, powołując się na swoje nieoficjalne ustalenia podała, że w rzeczywistości w budynek uderzyła rakieta polskiego myśliwca F-16, w której doszło do awarii układu naprowadzania. Na szczęście zadziałały zabezpieczenia zapalnika, dzięki czemu rakieta się nie uzbroiła i nie eksplodowała.

Brak informacji na ten temat kompromituje rząd Donalda Tuska tym bardziej, że jeszcze w piątek wiceszef MSZ Marcin Bosacki pokazywał na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ zdjęcie zniszczonego domu wskazując, że uderzył w niego rosyjski dron.

Dziś pytania w tej sprawie dziennikarze skierowali do szefa MON, który przyglądał się manewrom „Żelazny Obrońca” w Orzyszu. Wicepremier nie zdecydował się jednak zdradzić, co rzeczywiście uderzyło w dom w Wyrykach.

- „To jest zadanie dla prokuratury, Żandarmerii Wojskowej i służb. Muszą to wyjaśnić i pewnie będą wszystko to komunikować. Nie ulega wątpliwości, że w każdej miejscowości, gdzie znaleźliśmy szczątki dronów, odpowiedzialność ponosi Rosja. Oczywiście, wojskowi muszą wyciągnąć swoją lekcję, doskonalić swoje umiejętności, ale sprawcą jest Federacja Rosyjska. Państwo polskie odpowiada za swoich obywateli i odbudujemy ten dom”

- oświadczył.

- „Wiele jest szczegółów, które podlegają analizie. Na pewno bez drona nic by się tam nie wydarzyło”

- dodał.

Dziennikarze dopytywali również o to, dlaczego prezydent oraz Biuro Bezpieczeństwa Narodowego o hipotezie z rakietą dowiedzieli się z mediów, z nie od rządu i wojska.

- „Wszystkie informacje w tym zakresie, które posiadamy, były przekazywane do BBN. W posiedzeniach Komitetu Bezpieczeństwa bierze udział przedstawiciel prezydenta. Nie ma oddzielnych posiedzeń, wszyscy zaczęliśmy i skończyliśmy o tej samej godzinie”

- przekonywał wicepremier.

Zapewniał, że wszystkie informacje, które trafiają do szefa MON, trafiają też do głowy państwa.