Dzień wigilijny. Rano podczas mszy św. czułam bliskość Boga, duch mój bezwiednie zatonął w Bogu. Wtem usłyszałam te słowa: "Tyś mieszkaniem miłym dla mnie, w Tobie odpoczywa Duch mój". (...) Przez cały dzień czułam w szczególny sposób bliskość Boga, a chociaż obowiązki mi nie pozwoliły pójść ani na chwilę przez cały dzień do kaplicy, to jednak nie było chwili, w której bym nie była złączona z Bogiem, czułam Go w sobie w sposób więcej odczuwalny aniżeli gdzie indziej (Dz. 346).

     Co roku w okresie Bożego Narodzenia Siostra Faustyna otrzymywała od Jezusa objawienie, dotyczące jej samej lub osób jej bliskich. Były to zawsze słowa zapewnienia o miłości i o Bożym upodobaniu. W ten sposób w tej "sekretarce Bożego Miłosierdzia" kształtowała się mocna świadomość, że Bóg niezwykle wysoko ceni każdego człowieka, bez względu na to, jak wielkim byłby grzesznikiem.

     Ta prosta dziewczyna miała dar ujmowania głębokich kwestii wiary w postaci wizji; co roku miewała widzenia w czasie pasterki. W roku 1934 tak opisywała swoje spotkanie z Jezusem: W czasie ofiarowania ujrzałam Jezusa na ołtarzu, piękności nieporównanej. Dziecię to przez cały czas patrzyło się na wszystkich, wyciągając swoje rączęta. Kiedy nastąpiło podniesienie - Dziecię nie patrzyło się na kaplicę, ale w niebo, po podniesieniu znowuż się patrzyło na nas, ale króciutko, bo jak zwykle zostało przez kapłana połamane i zjedzone. (...). Na drugi dzień widziałam tak samo i na trzeci dzień tak samo. Radość, jaką miałam w duszy, trudno wypowiedzieć. Powtórzyło się to widzenie w trzech mszach św. (Dz. 346).

     Przytoczony fragment w pierwszej chwili wydaje się szokujący. Święta Faustyna jednak, jak pisze, odczuwa radość, bo ma świadomość, że po to właśnie Chrystus przyszedł: aby nas odkupić, składając ofiarę z siebie, a następnie obdzielić nas swoim ciałem.

     W dzień Wigilii Siostra Faustyna miała zwyczaj łamać się opłatkiem i modlić również za tych bliskich, z którymi nie mogła się zobaczyć. W notatce z 1935 roku czytamy:

     Wieczorem przed wieczerzą weszłam na chwilę do kaplicy, ażeby u stóp Pana Jezusa podzielić się opłatkiem z tymi, którzy są z daleka, a których Jezus bardzo kocha, a ja mam im wiele do zawdzięczenia. Kiedy się w duchu dzieliłam tym opłatkiem z pewną osobą, usłyszałam w duszy te słowa: "serce jego jest mi niebem na ziemi" (Dz. 574).

     Wizja, którą Siostra faustyna otrzymała w czasie pasterki tamtego roku, przyniosła je wielką radość: W czasie mszy świętej znowuż ujrzałam małe Dzieciątko Jezus, niezmiernie piękne, które z radością wyciągało rączęta do mnie. Po Komunii św. usłyszałam te słowa: "Ja zawsze jestem w sercu twoim, nie tylko w chwili, kiedy mnie przyjmujesz w Komunii św., ale zawsze" (Dz. 575).

     W dalszej części czytamy o odpowiedzi, jaką Jezus dał siostrze Faustynie na jej pełne zachwytu pytanie o to, dlaczego Pan "zataił swój majestat" i przebywał między ludźmi:

     Odpowiedział mi Pan: "Córko moja, miłość mię sprowadziła i miłość mię zatrzymuje. Córko moja, o gdybyś wiedziała, jak wielką zasługę i nagrodę ma jeden akt czystej miłości ku mnie, umarłabyś z radości. Mówię to dlatego, abyś się ustawicznie łączyła ze mną przez miłość, bo to jest cel życia duszy twojej; akt ten polega na akcie woli; wiedz o tym, że dusza czysta jest pokorna; kiedy się uniżasz i wyniszczasz przed majestatem moim, wtenczas cię ścigam łaskami swoimi, używam wszechmocy, aby cię wywyższyć" ( Dz. 576).

     Uczmy się od Jezusa, że miłość jest decyzją, aktem woli. Wtedy odnajdujemy sens trwania w miłości mimo rozmaitych wewnętrznych przeszkód, posuchy emocjonalnej, mimo poczucia duchowej pustki.

     Opis pasterki z 1936 roku ukazuje wielką bliskość i bezpośredniość relacji s. Faustyny ze Świętą Rodziną:

     Chwilę przed podniesieniem ujrzałam Matkę i małego Jezunia i starego Dziadunia. Matka Najświętsza rzekła do mnie te słowa: "Córko moja, Faustyno, masz ten Skarb najdroższy" — i podała mi maleńkiego Jezusa. Kiedy wzięłam Jezusa na ręce, dusza moja doznawała tak niepojętej radości, że nie jestem w stanie tego opisać. (Dz. 846).

     W zapiskach, które w swoim dzienniczku Siostra Faustyna poczyniła rok później, znajdujemy cenne uwagi dotyczące postawy, jaką człowiek wierzący powinien w sobie wypracowywać, aby przyjmować Boże plany względem siebie:

     Wigilia. Po Komunii św. dała mi Matka Boża poznać swą troskę, jaką miała w sercu, ze względu na Syna Bożego. Lecz ta troska przepełniona była taką wonią poddania się woli Bożej, że raczej nazywam ją rozkoszą, a nie troską. Zrozumiałam, jak dusza moja powinna przyjmować wszelką wolę Bożą. Szkoda, że nie umiem tego tak napisać, jak to poznałam (Dz. 1437).

     Święta Bożego Narodzenia w roku 1937 były ostatnimi w życiu, bardzo już schorowanej, Siostry Faustyny. W październiku 1938 r. umarła na gruźlicę. Te ostatnie święta były dla niej czasem, gdy bardzo głęboko uświadomiła sobie tajemnicze więzi wzajemnej odpowiedzialności, które łączą ludzkie dusze:

     Przed wieczerzą weszłam na chwilę do kaplicy, aby się podzielić w duchu opłatkiem z osobami kochającymi i drogimi sercu, a jednak z daleka. Najpierw pogrążyłam się w głębokiej modlitwie i prosiłam Pana o łaski dla nich, a później dla każdej szczególnie. Jezus dał mi poznać, jak bardzo mu się to podoba, a duszę moją napełniła jeszcze większa radość, że Bóg kocha szczególnie tych, których my kochamy. (...) W tym czasie świątecznym odczułam, że pewne dusze modlą się za mnie. Cieszę się, że już tu na ziemi istnieje taka łączność i poznanie duchowe. O mój Jezu, za wszystko Ci cześć (Dz., 1444).

     Tego roku siostra Faustyna była już zbyt słaba, by uczestniczyć we wspólnym świętowaniu. Mimo to jednak, jak pisała, wielka radość z Bożego Narodzenia nie opuściła jej ani na chwilę. I radość ta była cudownym prezentem od nowo narodzonego Jezusa.