Portal przypomina przemówienie Olafa Scholza w Bundestagu, które miało miejsce 27 lutego, trzy dni po rozpoczęciu prze Rosję pełnoskalowej inwazji na Ukrainę. Wspomniano:
„Zaledwie tydzień wcześniej Scholz osobiście udał się do Moskwy, aby błagać Władimira Putina, siedzącego przy absurdalnie długim stole, aby nie rozpoczynał wojny. Na próżno”.
Przed dwoma laty Scholz mówił o punkcie zwrotnym w historii naszego kontynentu, a w ciągu trwającego 29 minut przemówienia to hasło padło aż pięć razy. RND przypomina, że nie jest to polityk nadużywający politycznego patosu, więc efekt jego słów był spory.
Tymczasem dwa lata później – pisze RND – Niemcy nie dotarły do zapowiadanej przez Scholza „nowej ery” i choć nastąpił zwrot jeśli chodzi o politykę obronną, to nie można tego samego powiedzieć o zwrocie społeczno-politycznym. Oceniono, że Scholz nie był w stanie spełnić wielkich oczekiwań, ponieważ nie realizował z odwagą i konsekwencją swoich zapowiedzi. Zaznaczono, że choć trudno winić Scholza za wszystko, to jednak w punkcie zwrotnym Niemcy potrzebują kanclerza, który zapewni konieczną orientację.