Ojciec Pio i jego wierni niebiańscy przyjaciele

Bardzo dobrze znane jest także ogromne nabożeństwo św. Ojca Pio do Aniołów Stróżów. Kapucyn starał się zakorzenić w duszach spotykanych osób świadomość wielkiej wagi anielskich działań dokonywanych na nasz pożytek. Jedna z córek duchowych świętego pewnego dnia usłyszała od mistyka takie słowa: Pamiętaj zawsze o twoim Aniele Stróżu, który zawsze jest blisko ciebie, czy znajdujesz się w stanie łaski Bożej, czy też nie. Czy mogłabyś mieć większego przyjaciela od twojego Anioła Stróża? Proś go, aby wspierał cię w miłości, pokorze i cierpliwości”.

Ojciec Pio pragnął, żeby jego wierni nigdy nie wątpili w to, że aniołowie rzeczywiście wypełniają powierzane im zadania i udają się do niego ze wszystkich miejsc, bliskich czy dalekich. Mawiał zawsze: „Anioł jest niezwykle posłuszny. Posłuszny i gorliwy”. Święty często powtarzał również do penitentów: „Anioł Stróż jest twoim wielkim przyjacielem i staje w twojej obronie nawet wtedy, gdy postępujesz niewłaściwie”. Ojciec Pio bardzo ufał aniołom, zaznajomił nas z nimi, nauczył, że powinniśmy z nimi rozmawiać i częściej powierzać im swoje losy.

Więcej o relacji świętych z aniołami przeczytasz w książce „Aniołowie i mistycy” - ZOBACZ

Anioł w postaci psa broni św. Jana Bosko

Przeżywając swe złożone i bogate doświadczenie mistyczne, ks. Jan Bosko wykazywał wielką uwagę względem Aniołów Stróżów i starał się wzbudzać ich kult pośród licznych młodych, którzy każdego dnia żyli blisko niego. Powtarzał często: Ożywiajcie wiarę w Anioła Stróża, który jest przy was, gdziekolwiek się znajdujecie.

Jednym z najbardziej wyjątkowych zdarzeń w historii cudownych przypadków, jakie towarzyszyły życiu ks. Bosko, była obecność czarnego psa, który pojawiał się, kiedy święty był w niebezpieczeństwie, i swoim groźnym wyglądem oddalał napastników. Ksiądz Bosko często był celem ataków zlecanych przez tych, którzy chcieli zatrzymać jego wielkie dzieło. Za każdym razem, gdy ktoś na niego napadał lub usiłował go zabić, pies pojawiał się znikąd i oddalał rzezimieszków. Święty nazywał psa Grigio [Szary] i wierzył, że pod zwierzęcą postacią krył się jego Anioł Stróż. Pies ukazywał się przy nim przez ponad trzydzieści lat, by ratować go od niebezpieczeństw i ostrzegać, gdy zbliżało się jakieś ryzyko.

Święty Antoni Padewski i historia niezwykłego posłańca

Święty Antoni był mistrzem kaznodziejstwa: jego homilie na niedziele i święta do dziś stanowią źródło do rozważań. Jak wszyscy święci również św. Antoni wierzył w istnienie aniołów, czcił je i mówił o nich w swoich kazaniach. Nie są znane przekazy o spotkaniach św. Antoniego z aniołami w jego doczesnym życiu, jednakże udało się odnaleźć jedno takie wydarzenie. Studiując rozliczne biografie tego świętego doktora, czytamy, że kiedy w ostatnim okresie życia przebywał w klasztorze w Padwie, przechodził chwile wielkiego zmęczenia będącego skutkiem intensywnej pracy polegającej na głoszeniu kazań, słuchaniu spowiedzi, udzielaniu porad duchowych i pomocy potrzebującym. Pragnąc nieco odpocząć, napisał do ojca prowincjała franciszkanów z Wenecji Euganejskiej, aby ten zezwolił mu na przeniesienie się na jakiś czas do klasztoru franciszkańskiego znajdującego się w spokojniejszym miejscu, gdzie mógłby odzyskać siły.

Napisawszy list, Antoni zostawił go w szufladzie w swojej celi, zamknął drzwi i poszedł do ojca gwardiana, aby prosić go, by znalazł kogoś, kto mógłby go dostarczyć ojcu prowincjałowi franciszkanów z regionu Wenecji. „Dobrze – odparł ojciec gwardian – gdy tylko kogoś znajdę, dam ci znać”. Po powrocie do swojej celi Antoni z rozczarowaniem spostrzegł, że listu nie ma. Był pewien, że nikt nie mógł go zabrać, pomyślał więc, że nie znalazł go, gdyż Bóg nie chciał, aby wyjeżdżał z Padwy. Poddał się więc woli Pana i poszedł ponownie do ojca gwardiana, przeprosił go i powiedział, aby nie szukał już żadnego posłańca do dostarczenia listu. Postanowił nie wysyłać go do ojca prowincjała. Kilka dni później Antoni nieoczekiwanie otrzymał list od tegoż ojca prowincjała, który wyraził w nim zgodę – w odpowiedzi na prośbę Antoniego – na spędzenie jakiegoś czasu w spokojniejszym miejscu. Odpowiedź ojca dostarczył anioł pod postacią posłańca. Ten sam anioł powiedział, że to właśnie on wysłał jego pisemną prośbę do przełożonego franciszkanów z Wenecji Euganejskiej. To wyjaśnia, dlaczego Antoni nie znalazł tego listu w swojej celi.

Święty Filip Neri dzięki pomocy aniołów zwycięża ze złem

Święty Filip Neri był czcicielem duchów niebieskich. Pewnego dnia dzięki interwencji swojego Anioła Stróża, który uniósł go w górę, cudem uniknął zderzenia z karetą, ciągniętą przez cztery rozszalałe konie, z zawrotną prędkością pędzące wąskimi uliczkami Rzymu. Inna historia wiąże się z pewnym ubogim muzykiem Sebastiano. Był jednym z penitentów św. Filipa i ciężko zachorował w Rzymie. Zagarnięcie duszy takiego mistrza byłoby wielkim zwycięstwem szatana, dlatego też za wszelką cenę starał się zasiać w duszy chorego wątpliwość co do jego zabawienia. I w tych usiłowaniach mu się powiodło. Sebastiano, ogarnięty przerażeniem, wpadł w rozpacz: „Och, ja nieszczęsny – krzyczał – lepiej byłoby dla mnie w ogóle się nie narodzić! Straciłem wszelką nadzieję. Zostanę strącony w ogień piekielny. Jestem przeklęty!”.

Rozpaczał tak przez dwie godziny, nie dając się pocieszyć. Przyjaciele, którzy przyszli, aby mu towarzyszyć, posłali po księdza, lecz Sebastiano nie chciał go widzieć ani słyszeć. Z pogardą odwrócił się do niego plecami, mówiąc, że jest nieuchronnie stracony i nie może mieć nadziei na zbawienie. Jego przyjaciele byli pogrążeni w bólu i nie wiedzieli już, jak go pocieszyć. Pomyśleli więc, aby zwrócić się do Filipa Neriego. Święty natychmiast przybył i od progu głośno, tak aby każdy go usłyszał, zapytał: „Co jest?”. Tak się zwykle witał. Skierował się w stronę łóżka, położył dłoń na głowie chorego i powiedział: „Nie bój się”. Sebastiano natychmiast się uspokoił i wykrzyknął: „Ojciec Filip przepędził diabła. Diabeł uciekł! Jakąż cudowną moc ma o. Filip! Niech żyje Chrystus! Niech żyje Filip, który ocalił mnie od piekła!”. Przepełniony radością, zaczął recytować hymny, a szczególnie ten zaczynający się od słów: „Jezu, Jezu! Niech każdy wzywa Jezusa!”. Następnie wzniósł ręce i oczy do nieba, wołając: „Zobaczcie, aniołowie! Zobaczcie, archaniołowie!”. Po czym wymienił po kolei wszystkie chóry anielskie. Było to dziwne, gdyż nigdy nie znał ich nazw. Wkrótce potem w ramionach św. Filipa Sebastiano oddał duszę Bogu.

Więcej historii o relacji świętych z aniołami przeczytasz w książce „Aniołowie i mistycy” - ZOBACZ

* Fragmenty opracowane na podstawie książki „Aniołowie i mistycy” ks. Marcello Stanzione, wydanej nakładem Wydawnictwa Esprit.