Zdaniem Kadyrowa, za rosyjskie niepowodzenia w obwodzie donieckim odpowiada tamtejszy głównodowodzący gen. Łapin, któremu czeczeński watażka nie szczędził gorzkich słów.

"Ten sam Łapin, który otrzymał gwiazdę Bohatera Rosji za zdobycie Lisiczańska, chociaż de facto go tam nie było i nie było w pobliżu. Łapinowi podporządkowali nawet Zachodni Okręg Wojskowy" - napisał.

Kadyrow stwierdził, że Łapin obstawił front bojownikami z Ługańskiej Republiki Ludowej, nie zapewniając im jednak odpowiedniego zaopatrzenia i łączności.

Ponadto przeniósł swój sztab 150 km od linii frontu. "Jak można szybko zarządzać jednostkami, będąc od nich oddalonymi o 150 kilometrów? Z powodu braku elementarnej logistyki wojskowej oddaliśmy dziś kilka miejscowości i duży obszar" - napisał Kadyrow.

"Gdyby to ode mnie zależało, zdegradowałbym Łapina do stopnia szeregowca, pozbawiłbym go nagród i z automatem w ręku wysłałbym go na front, by zmył swoją hańbę krwią" - groził Kadyrow.

"Nie mieliśmy dość Iziumu? Już wtedy mówiłem: strzelajcie w skupiska wroga w zdobytym przez nazistów Iziumie, zwłaszcza że nasza artyleria miała wtedy taką możliwość. Zlikwidowalibyśmy jednocześnie głównych satanistów i faszystów. Musimy prowadzić specjalną operację wojskową w pełnym tego słowa znaczeniu, a nie flirtować. Wykorzystaj każdą okazję i każdą broń, aby bronić naszego terytorium. Donieck wciąż jest ostrzeliwany. Mieszkańcy połączonych 4 terytoriów chcą być chronieni" - napisał czeczeński watażka.

Zdaniem Kadyrowa, na wojnie należy sięgnąć po "kardynalne" środki, takie jak ogłoszenie stanu wojennego w regionach przygranicznych oraz użycie broni jądrowej niskiego rażenia.