Od kablówki do polityki

Jak pisze na łamach portalu interia.pl, Maciej Maciak to postać znana mieszkańcom Włocławka. Dawniej prowadził lokalną telewizję kablową, później założył portal internetowy. Jak twierdzą lokalni politycy, Maciak potrafi wykorzystać swoje media w sposób instrumentalny – promując lub niszcząc osoby w zależności od osobistych animozji. Od lat próbuje swoich sił w polityce – startował w wyborach samorządowych, parlamentarnych, a teraz walczy o prezydenturę.

Niejasna pozostaje również kwestia jego zaplecza organizacyjnego. Stworzony przez niego "Ruch Dobrobytu i Pokoju" ma działać poza jakimikolwiek ramami formalnymi. Sam Maciak twierdzi, że ruch zrzesza 100 tys. sympatyków i działa jako "organizacja bez organizacji", bazująca na doświadczeniach ruchów oporu. Brak przejrzystości i formalnej rejestracji rodzi pytania o sposób finansowania kampanii i pozyskiwania podpisów wyborczych.

Robicie kawał dobrej roboty, panowie…”

Prawdziwą burzę wywołały wypowiedzi Maciaka w białoruskim radiu, gdzie zwrócił się z przesłaniem do Putina, Łukaszenki i Xi Jinpinga, chwaląc ich za "normalność" i "dobrą robotę". W Polsce słowa te spotkały się z ostrą reakcją – zarówno społeczną, jak i polityczną. Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz nazwał jego wypowiedzi "skandalicznymi" i "niedopuszczalnymi", a marszałek Sejmu Szymon Hołownia wprost zapytał, czy Maciak jest opłacany przez Moskwę.

To głupota albo zdrada – skomentował krótko Kosiniak-Kamysz. W przestrzeni medialnej zaczęły krążyć pytania: kim naprawdę jest Maciak i czy jego obecność w kampanii to przypadek?

Eksperci: jego narracja sprzyja Rosji

Mikołaj Rogalewicz, ekspert z portalu CyberDefence24, zwraca uwagę, że wypowiedzi Maciaka wpisują się w propagandę prorosyjską, choć nie dowodzą bezpośredniej współpracy z obcymi wywiadami. – Takie treści są na rękę Moskwie, a kampania prezydencka staje się platformą do ich upowszechniania – podkreśla.

Rogalewicz przypomina, że prorosyjskość nie musi oznaczać agenturalnych działań. – Czasem wystarczy, że ktoś powiela określone narracje – wyjaśnia.

Z przeszłością w sądzie

Maciak nie pierwszy raz budzi kontrowersje. W 2018 roku, podczas debaty przed wyborami na prezydenta Włocławka, dopuścił się znieważenia swojego kontrkandydata Emanuela Kalejaiye. Sąd ukarał go grzywną za zniewagę na tle rasowym. Sprawa ta wraca dziś w kontekście oceny jego postawy i stylu prowadzenia polityki.

Znikąd, a jednak obecny

Mimo wielu niejasności, Maciak uzyskał wymagane 100 tys. podpisów i oficjalnie został kandydatem na prezydenta. W debatach organizowanych przez TV Republika nie wziął udziału – jak twierdzi, nie został zaproszony. W Końskich jednak wystąpił, choć jego obecność odbiła się echem nie z powodu programu wyborczego, lecz kontrowersyjnych wypowiedzi i spięć z innymi kandydatami.

Co dalej?

Wybory prezydenckie odbędą się już 18 maja, a 12 maja zaplanowana jest ostatnia debata wszystkich kandydatów. Wciąż nie wiadomo, czy Maciak zostanie do niej dopuszczony, choć jako zarejestrowany kandydat ma do tego prawo. Tymczasem wokół jego osoby narasta coraz więcej pytań – o poglądy, źródła wsparcia, motywacje i wpływ, jaki wywiera na polski krajobraz informacyjny.

W świecie, w którym dezinformacja jest narzędziem walki geopolitycznej, przypadek Maciaka staje się testem dla dojrzałości polskiej demokracji. To także moment refleksji nad tym, kto i w jaki sposób może dziś wpływać na opinię publiczną – i w czyim interesie to robi.