Widzimy tutaj ewidentną próbę nacisku na obie strony (Rosję i Ukrainę), groźbę zerwania dialogu. Przedstawiciele amerykańskiej administracji nadal podkreślają w swoich wypowiedziach swoją neutralność wobec stron, wymagając nowych pomysłów odnośnie pokoju, jak od strony broniącej się, tak i atakującej. Tak jak gdyby i Ukraina i Rosja razem ponosiły odpowiedzialność za niepowodzenie Amerykanów w rozmowach. W praktyce Ukraina przyjęła większość amerykańskich propozycji z wyjątkiem oficjalnego uznania Krymu za część Rosji. W tym samym czasie Rosja faktycznie odrzuciła amerykańską ofertę punkt po punkcie, łącznie z najważniejszym punktem – zaprowadzeniem ogólnego zawieszenia broni na linii frontu. W ostatnim tygodniu wiele wskazywało na zmianę pozycji Amerykanów. USA podpisały z Ukrainą tzw. umowę surowcową, uruchomiły sprzedaż Ukrainie niektórych ważnych dla niej typów uzbrojenia i części zamiennych, jak również otworzyli możliwość modernizacji ukraińskich F-16. Pojawiły się również groźby wprowadzenia nowych sankcji wobec Rosji i krajów handlujących z nią w wypadku jeżeli Rosja nie zgodzi się na porozumienie. I mimo, że Rosja odrzuciła amerykańska ofertę rozejmu na Ukrainie, żadnej z tych gróźb nie zrealizowano, a na koniec USA wróciły do retoryki pośrednika traktującego obie strony na równi.
W tej chwili istnieją dwie zasadnicze opcje, jak Amerykanie mogą postępować.
Z jednej strony mogliby całkowicie wycofać się z roli negocjatora, rezygnując również ze wsparcia dla Ukrainy, przekładając cały ten ciężar na barki Europejczyków. USA mogą po prostu swój wysiłek skierować na inne regiony świata, czekając na rozstrzygnięcie rosyjsko-ukraińskiej wojny bez ich udziału. Z tym, żeby później ułożyć sobie stosunki z Rosją i Ukrainą na nowo po wojnie w zależności od tego, jak konflikt się zakończy. Umowa surowcowa w tym wypadku będzie chwilowym „sukcesem” tej administracji potrzebnym dla zademonstrowania skuteczności amerykańskiej dyplomacji na 100 dni rządów Trumpa.
Z drugiej strony logika amerykańskiej administracji może być inna. Wycofanie się z rozmów może wiązać ze zwiększeniem nacisku na Rosję i kontynuowaniem wspierania militarnego strony ukraińskiej w tej czy innej formie. W tym scenariuszu, Amerykanie mogliby wrócić do rozmów w momencie, kiedy Kreml ograniczy swoje wygórowane żądania i będzie gotowy przyjąć amerykańską ofertę. W takim wypadku tzw. umowa surowcowa może służyć za mechanizm, który pozwoli Ukrainie na wzmocnienie swoich sił poprzez dostawy uzbrojenia, sprzętu i amunicji z USA. Tylko teraz będzie to już nie bezpłatne wsparcie, tylko amerykański wkład do wspólnego Funduszu Inwestycyjnego na Ukrainie. Prawdopodobnie USA mogą również pozwolić kupować stronie ukraińskiej przy wsparciu Europejczyków niezbędny sprzęt i uzbrojenie w Stanach. Sytuacja gospodarcza Rosji w ostatnich miesiącach coraz bardziej się komplikuje i pogarsza. Magazyny sprzętowe świecą pustkami. Administracja Trumpa może uznać, że jeżeli wesprze Ukrainę (która z kolei już teraz jest w stanie skutecznie powstrzymywać rosyjską ofensywę na Donbasie), uda się za pewien czas wyczerpać rosyjskie zdolności, co z kolei skłoni Kreml do poważnych rozmów o zawieszeniu broni.
Obie te opcję są w tej chwili na stole i następne tygodnie pokażą nam jaką drogę wybierze prezydent USA.